#triSTORY. Zawody jakich w Polsce nie było

Zawody w Sopocie odbywały się w latach 1997 – 2002. Pomysłodawcami oraz organizatorami byli Jerzy Smolarek, Waldemar Bukowski oraz Wacław Gan. Z czasem zyskały one międzynarodową renomę. Kulminacyjnym punktem był rok 2001. Wtedy odbył się V Sopot Molo Triathlon European ETU Cup.
Przyjechała do miasta czołówka zawodników oraz zawodniczek. Niestety, kolejna odsłona zawodów odbyła się w kameralnych warunkach. Okazała się ostatnią w historii triathlonowej Sopotu. Za przyczyny uznano wówczas zamieszanie w Unii Europejskiej Triathlonu oraz brak odpowiedniej pomocy ze strony Polskiego Związku Triathlonu.
Sopot krok przed innymi
Historia rozgrywania imprez triathlonowych w Sopocie trwała zaledwie 5 lat. Pomimo tego, utkwiły one w pamięci zawodników, którzy mieli na nich okazję rywalizować.
– Tamte imprezy wyprzedzały ówczesne czasy. Bliżej im było do tego co dziś oglądamy. Pod wieloma względami, zawody w Sopocie znacząco się różniły na tle innych imprez organizowanych w kraju – uważa Filip Przymusiński, który uczestniczył w ostatniej odsłonie w 2002 roku.
– Sopockie zawody były prestiżowym krokiem polskiego triathlonu do przodu – twierdzi Marcin „Wania” Waniewski, który startował w 1999 oraz 2000 roku. – Przyjeżdżali najlepsi zawodnicy na świecie, tacy jak: Kazach Dmitrij Gaag. To świadczyło o poziomie imprezy. Ówcześnie najlepszy polski zawodnik Michał Siejakowski – mistrz Europy w duathlonie, zajął miejsce w 3 dziesiątce. W tamtych czasach odbywało się 6-7 imprez triathlonowych w Polsce. Sopot to było jedyne duże miasto, w którym zamknięto główne ulice na czas imprezy. Jedna z nawrotek była na Monte Casino. To powodowało, że pojawiały się tłumy kibiców. Było kilka tysięcy osób. Wtedy imprezy triathlonowe przeważnie odbywały się w małych miejscowościach. Dekoracja po zawodach w Sopocie miała miejsce w amfiteatrze. To pokazuje, jak duża była różnica organizacyjna.
Znak rozpoznawczy
Kolejnym elementem, który wyróżniał sopocką imprezę na tle innych były… niebieskie czapeczki á la arafatki, które zasłaniały kark, a które otrzymywali zawodnicy. Ponadto w Sopocie pierwszy raz pływano w morzu, a start odbył się z mola.
– Nowością były starty z pomostu. Nigdzie wcześniej tego nie było. Zazwyczaj startowano z brzegu jeziora, jak np. w Lubaszu, Suszu czy w Górznie. Zbiegało się do jeziora. Imprezy w Sopocie były jedne z najlepszych ówcześnie w Polsce – dodaje Marcin Waniewski.
Start z pomostu, tak bardzo się spodobał, że wprowadzono na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney.
– Wtedy to były początki triathlonu w Polsce. Startowała garstka osób. Szkoda, że tradycja triathlonu w Sopocie trwała tak krótko. Lubię pływać w morzu. To był ciekawy element tamtych zawodów – dodaje Jarosław Mamcarz, który startował, podczas Pucharu Europy w 2001 roku.
Pomimo krótkiej obecności Sopotu na triathlonowej mapie Polski, był jej mocnym punktem. Zniknął terminarzy imprez, ale pozostał w pamięci zawodników.
Przemysła Schenk
Foto materiały prywatne z archwium Jarosława Mamcarza