Rozmowa

Robert Kuchciak zafascynowany czeskim triathlonem

Trenuje triathlon od 3 lat. Zazwyczaj startuje w Czechach w cross triathlonie. Robert Kuchciak jest pod wrażeniem poziomu tego sportu u naszych południowych sąsiadów.

Jak oceniasz popularność triathlonu w Czechach?
Jest bardzo duże. Choć zacząłem trenować triathlon dopiero trzy lata temu, to ta cała otoczka zawodów w Czechach zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Przekonałem się o tym, jak bardzo triathlon jest wciągającym sportem. Należy zaznaczyć, że nawet duathlon jest popularny w tym kraju. Czesi dużo biegają oraz jeżdżą na rowerze. Więc już w naturalny sposób są przygotowany w pewnym stopniu, żeby zająć się triathlonem.

Jak wygląda obecna sytuacja triathlonistów w Czechach w dobie pandemii?
Odbywają się już niektóre zawody. Zwłaszcza te większe imprezy zostały przesunięte na późniejsze terminy w okolicach września. Choć myślę, że wszystko normalnie ruszy już w lipcu. Jednak jest możliwość startowania na takich kameralnych wydarzeniach, czy w cross triathlonie. Właściwie co tydzień są organizowane jakieś zawody dla amatorów. Więc mamy, gdzie startować. Do tego wielu organizatorów urozmaica te imprezy. Przykładowo można wystartować w triathlonie z psem. W ten sposób próbuje się zachęcić ludzi do uprawiania tego sportu.

Czy Ci się już udało w tym okresie pandemicznym wystartować w Czechach?
Niestety jeszcze nie. Dopiero za tydzień podczas cross triathlonu Dachsman. Bo nie było możliwości dostania się do Czech. Granice były zamknięte i czekałem na rozwój sytuacji. Mam nadzieję, że za tydzień uda się chociaż na dwa dni tam pojechać poza zawodami.

Masz szerokie kontakty wśród czeskich zawodników. Czy były obawy przed rozegraniem tego sezonu?
Tak, ale te restrykcje nie były tak zaostrzone jak u nas. Wcześniej mieli możliwość biegania oraz jazdy na rowerze. Więc nie mieli takich dużych zaległości w przygotowaniach. Choć gorzej było z pływaniem. Baseny zostały zamknięte, a do tego woda była za zimna na open water, ale kiedy pogoda pozwała, to czasem wychodzili, żeby popływać w jeziorach. Dlatego jedynym mankamentem, który trochę niepokoił zawodników, to był brak organizowania zawodów.

kuchciak

Czytaj także:

Chce być pierwszym Polakiem, który zamiesza

Jak poradziłeś sobie z tą całą sytuacją?
Ubolewałem nad tym, że nie mogłem pływać w basenie. Bo przed pandemią kładłem większy nacisk na ten element, ale nagle wszystko się zatrzymało. Jeśli chodzi o rower i bieganie, to podtrzymywałem formę bez problemu. Pod tym względem pomaga mi moje miejsce zamieszkania, czyli mam 500 metrów do granicy z Niemcami, a z Czechami 1,5 kilometra. Więc większość treningów odbywałem za granicą.

Startujesz w triathlonie od trzech lat. Czy od początku byłeś nastawiony na kierunek czeski?
Tak, choć z początku traktowałem to jako zabawę. Poznałem wszystkich moich znajomych, którzy później na poważnie wciągnęli mnie w triathlon na zawodach biegowych. Wówczas byłem po operacji kolana i nie mogłem wystartować, ale zapłaciłem już wpisowe. Do tego kupiłem nagrody dla najmłodszych zawodników, którzy tam wygrali. Więc w ten sposób zaczęła się cała przyjaźń z tamtymi ludźmi. Potem pojechałem 2-3 razy do Czech z kolegami w roli kibica, a potem sam zdecydowałem, że spróbuję.

Dlaczego zdecydowałeś się akurat na kierunek czeski, a nie przykładowo niemiecki, gdzie do granicy z domu masz bliżej?
Zaważyła trochę bariera językowa. Choć byłem w Oberstdorfie na zawodach Xterra jako kibic. Przyznam, że było widać już tę klasę poprzez samą organizację imprezy. Do tej pory nie odważyłem się wystartować na zawodach aż takiej wysokiej rangi. Choć miałem takie plany w tym sezonie, ale niestety pandemia zweryfikowała wszystkie założenia na ten rok. Więc wybrałem też Czechy, bo łatwiej jest dogadać się z miejscowymi. Nie ma co ukrywać, że nasze języki są podobne. To też spowodowało, że mam lepszy kontakt z ludźmi z czeskiego środowiska triathlonu.

Jak wspominasz debiut na czeskich zawodach?
Znakomicie, przed zawodami dostawałem mnóstwo rad od znajomych, choć na samych zawodach było zupełnie inaczej, przykładowo w strefach zmian. Musiałem wszystkiego nauczyć się w praktyce. Ludzie na zawodach są bardzo mili. Wszyscy dobrze się bawią. Więc w dotychczasowych imprezach, w których brałem udział, przede wszystkich urzekła mnie ta znakomita atmosfera.

Jak oceniasz poziom sportowy czeskich zawodników?
Jest bardzo wysoki. Mam kolegów, którzy startowali na Hawajach. Do tego startuje w triathlonie Zuzana Kocumová, która wywodzi się z biegów narciarskich i wystartowała też na igrzyskach olimpijskich. Mamy dużo zawodników wywodzących się z innych dyscyplin, którzy odnajdują się w triathlonie. Choć nie zrobili wielkich karier ze względu na ogromną liczbę zawodników na wysokim poziomie w amatorskim wydaniu. Po prostu większość z nich traktuje ten sport jako rozrywkę. Choć ta wysoka skala sportowa jest widoczna już na zawodach dziecięcych. Największą różnicę widać w jeździe na rowerze. To jest spowodowane tym, że każde dziecko uczy się tego od małego. Dlatego potem widać tę różnicę na samych zawodach. Widząc te małe dzieci na zawodach i ich czasy, to złapałem się za głowę. Byłem pod wrażeniem.

Jakie widzisz plusy i minusy organizowania zawodów triathlonowych w Czechach?
Jeśli chodzi o wady, to w moim przypadku trzeba tam dojechać. Więc ograniczam się do zawodów odbywających się maksymalnie do 150 kilometrów od domu. Choć zdarzały się dalsze wyjazdy. Dla niektórych odstraszać może też inny język, ale myślę, że można się dogadać z Czechami. Największym plusem jest znakomita atmosfera. Każdy podczas zawodów może liczyć na pomoc innych.

Jakbyś porównał organizacje zawodów w Czechach i w Polsce?
Posłużę się przykładem. Był organizowany triathlon w Zgorzelcu. Pierwsza edycja wyszła znakomicie. Choć potem zaczęto wymyślać różne dodatkowe opłaty licencyjne. To zniechęciło ludzi do uczestnictwa, bo koszty stawały się za wysokie, a należy pamiętać, że tam startowali tylko amatorzy. Dla organizatora liczyły się tylko pieniądze z tych licencji, aby zwiększyć zyski. W Czechach nie ma takich rzeczy. Opłaty startowe kosztują grosze. Nawet na zawodach Xterra nie mając licencji, płaci się jedynie 100 koron, czyli 16 złotych, a w Zgorzelcu chodziło już o kwoty od 100 zł.

Jakie masz cele oraz marzenia związane z triathlonem?
Moim celem jest zachęcenie innych do tego sportu. Każdy w Polsce myśli, że zawody to poważny start. Jednak w Czechach jest inaczej. Dowiedziałem się, że można cieszyć się i bawić triathlonem. A wyniki? Apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X