Rozmowa

#TRIpytania do Alicji Pyszki-Bazan najszybszej kobiety w Triathlon Szczytno

O zmianie podejścia do pływania, setkach kilometrów w siodle, a także o rekordowym biegu i udanym debiucie na dystansie olimpijskim porozmawialiśmy trochę.

Jak oceniasz debiut na dystansie olimpijskim?
Jestem bardzo zadowolona! Cały czas uczę się, chłonę doświadczenia z każdego startu i przede wszystkim poszukuję drogi. Wciąż nie wiem, który dystans będzie moim docelowym, do którego jestem predysponowana. Gdybym jednak miała porównywać start w Szczytnie na olimpijce do poprzednich sprintu i 1/8 IM, to zdecydowanie lepiej czułam się na dystansie dłuższym.

Dobre pływanie. Wyszłaś z wody na czwartej pozycji. Czy masz jeszcze rezerwy w dyscyplinie, z którą jesteś związana od wielu lat?
Popłynęłam dobrze, a przede wszystkim równo. Każda setka w takim samym tempie. Trochę zmieniłam podejście do pływania, obecnie staram się trenować niemal co dzień i zauważyłam, że powoli wraca czucie wody. Rezerwy? Pewnie jakieś są J. Ale same się nie objawią. Trzeba ciężko na to pracować!

Rower po trudnej technicznie trasie. Jak oceniasz postępy w dyscyplinie, która chyba ciągle jest Twoją najsłabszą?
Trasa rowerowa rzeczywiście była wymagająca, tym bardziej dla mnie! Mimo predyspozycji przejazd odcinkami szutrowymi wydawał się niemożliwy J Ponadto wąska alejka rowerowa dookoła jeziora, to nie są idealne warunki dla osób mniej doświadczonych. Całość trasy przejechałam bezpiecznie, na dość niskim jak na wyścig tętnie. Wbrew temu, co twierdzisz rower nie jest moją najsłabszą stroną. Mniej uwagi poświęcam bieganiu. Ale tutaj rezerwy są największe! Muszę tylko przejechać kilkadziesiąt tysięcy kilometrów, aby pewnie poczuć się w siodle i wszystko będzie dobrze (śmiech).

Bieganie super. Aż trudno uwierzyć, że tam mało czasu i treningów poświęcasz na tę dyscyplinę. Co możesz powiedzieć o bieganiu w Szczytnie?
Rzeczywiście mało czasu poświęcam na bieg. 2-3 razy w tygodniu, to nie jest standard wśród najlepszych. Ale w Szczytnie biegło mi się bardzo lekko, mimo, iż ważyłam odrobinę więcej względem poprzedniego startu. Realizowałam założenia trenerki. Mocna woda, mocny bieg, bezpieczny rower. Było ciepło, ale nie było upalnie. Może to konsekwencja w miarę luźnego tempa na rowerze, a może po prostu miałam dobry dzień J. Świetnie zagrały zmodyfikowane założenia dietetyczne. Nie było kolki i czułam dużą siłę. Mój dietetyk idealnie dobrał strategię żywieniową. W każdym razie cieszy mnie dobre tempo i oby tak było w kolejnych startach.

Kolejny raz opanowałaś stres. Czy i tym razem zastosowałaś się do rad psychologa sportowego?
Stres odszedł i mam nadzieję bezpowrotnie. Zaczęły cieszyć mnie starty. Na pewno znów pomogły rady psychologa, ale też dzień przed startem miałam bardzo spokojny wieczór. Mąż “przejął” córeczkę i mogłam odpocząć czytając (po raz kolejny) o kimś kto mnie bardzo motywuje. Chrisse Wellington “Bez Ograniczeń. Historia najtwardszej kobiety świata”. Polecam tę pozycje wszystkim. Fascynująca historia i dobry wpływ tej lektury na głowę.

Napisałaś, że dieta świetnie zagrała. Zdradź proszę jakie zmiany w niej zaszły.
Dieta. To bardzo ważny temat i nie chcę się dzielić szczegółami ponieważ to dość indywidualna kwestia. Każdy organizm jest inny i inaczej reaguje na poszczególne zabiegi, ilość kalorii itd. Uważam, że w obszarze diety jestem w najlepszych rękach na świecie i mogę tylko podkreślić, że jeśli ktoś chce osiągać dobre wyniki, jeśli chce być najlepszy, to musi zadbać o profesjonalne podejście do diety. Ufam swojemu dietetykowi bezgranicznie. Zmiany to konsekwencja zmiany dystansu. Dwukrotnie większy wysiłek wymaga zwiększonej dawki paliwa, ale są pewne ograniczenia choćby dlatego, że nie możemy wziąć plecaka na rower J (śmiech). Trzeba więc odpowiednio do potrzeb dobrać właściwe składniki kilka dni przed, w trakcie i po starcie. Oczywiście należy też dobrze poznać organizm i musi go poznać osoba, która Cię prowadzi. Nie jest to wszystko takie proste, ale jest bardzo ważne.

Startujesz za tydzień. Gdzie tym razem i na jakim dystansie i z jakimi oczekiwaniami?
Kórnik Triathlon. Dystans 1/4. Oczywiście chcę pokonać tę trasę najszybciej jak to będzie możliwe. Miejsce, które zajmę to sprawa drugorzędna. W Polsce jest wiele świetnych zawodniczek, więc po prostu trzeba się ścigać. Do każdego startu podchodzę bardzo poważnie i czerpię z każdego nowe doświadczenia. Na koniec chciałabym raz jeszcze podziękować organizatorom zawodów w Szczytnie. Ania Jesień, którą miałam zaszczyt poznać, jej mąż Paweł i wszyscy współpracownicy zrobili kawał dobrej roboty. Dziękuję!

Marcin Dybuk

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X