Rozmowa

Wygrał 2xIM w Polsce i spełnił marzenie

Zwyciężył historyczne zawody na podwójnym IM pierwszych organizowanych w Polsce. Michał Sieczka opowiada o tym starcie oraz zdradza, jak znalazł się w triathlonie.

Jak się czujesz jako zwycięzca historycznych zawodów 2xIM pierwszych organizowanych w Polsce?
Już po tym czasie co minęło od zawodów czuję poczucie dumy, satysfakcji i spełnienia. Takie uczucia towarzyszą mi, ponieważ osiągnąłem wymarzony cel pomimo trudności, jakie towarzyszyły mi podczas przygotowań jak i samego startu.

Jak narodził się pomysł na start na tych zawodach i na tak długim dystansie?
Po całym sezonie 2022, na którym startowałem na krótszych dystansach ¼ IM w serii LOTTO ENERGY TRIATHLON, który był dla mnie udany, skończyłem go na trzecim miejscu open. Wtedy pomyślałem o pełnym IM na następny rok. Kiedy zobaczyłam posta na FB o 2x IM,  zabiło mi mocniej serca. Poczułem, że to właśnie jest to, co zmotywuje mnie do pracy nad formą na następny sezon.

Jak wyglądały treningi pod okiem Przemka Szymanowskiego?
Z moim trenerem uzgodniliśmy cały cykl przygotowań, dopasowanych do moich możliwości czasowych. Trenowałem jak do tej pory. Wiele nie zmieniło się w przygotowaniach względem poprzedniego roku, ale dbałem bardziej o regularność treningów. Dopiero od marca zwiększaliśmy objętość treningową. Nie zagłębiałem się w treningi. Zaufałem Przemkowi i po prostu wykonywałem to, co miałem rozpisane w planie. Przemek nie miał łatwej pracy, bo od kwietnia przeprowadzałem się dwa razy i to on dostosowywał moje treningi do moich zmiennych warunków.

Co było dla Ciebie najbardziej wymagające w tych przygotowaniach?
Najgorzej było wpasować długie treningi do życia rodzinnego i pracy. Syn ma 7 lat i bardzo potrzebuje uwagi taty, a już pod koniec przygotowań niektóre treningi trwały nawet siedem godzin. Więc robiłem je w nocy, kończąc nawet o trzeciej nad ranem i większość treningów starałem się robić, jak moi bliscy poszli spać lub jeszcze spali.

Z jakim nastawieniem stałeś na starcie?
Już ostatni tydzień przed startem zaczęła dziać się magia wokół startu. Moi bliscy zaangażowali się w 100%. Pomagali przy samym pakowaniu, gotowaniu i dbali o moje samopoczucie oraz żebym się nie przemęczał. Z moją żoną Magdaleną Sieczka, która jest także moim trenerem mentalnym, opracowaliśmy start. Po raz pierwszy wiedząc, że jestem dobrze przygotowany, powiedziałem na głos, że jadę po zwycięstwo. Właśnie z takim nastawieniem stałem na starcie.

Kto należał do Twojego suportu przy tych zawodach?
Przez cały czas podczas zawodów pomagali mi moja żona Magdalena Sieczka, mój trener Przemysław Szymanowski. Do tego w trakcie zawodów dojechali moi przyjaciele Magdalena i Józek z dziećmi i dowieźli też mojego syna Franka.

Jak przebiegał sam start?
Sam start przebiegł tak, jak zaplanowałem. Wiedziałem, że z wody wyjdę ze stratą i będę musiał gonić na rowerze i tak też było od samego początku etapu rowerowego. Odrabiałem straty do pierwszego zawodnika, czyli około 18 minut. Sukcesywnie odrabiając stratę,  wyszedłem na prowadzenie dopiero na 266 kilometrze i do końca etapu kolarskiego wyrobiłem sobie przewagę około pięciu minut. Na biegu moja strategia wyglądała tak, że 3 km biegłem a 300 m szedłem i trzymałem się tego od pierwszego do osiemdziesiątego czwartego kilometra.

Kiedy pojawił się największy kryzys na trasie?
Podczas etapu kolarskiego około 120 kilometra, kiedy chciałem przyspieszyć, poczułem, że mi nogi zaczynają puchnąć. Przestraszyłem się i jednocześnie przestałem za wszelką cenę gonić. Tak było do 222,2 km. Kiedy puściło, to przyśpieszyłem.

Co czułeś, wbiegając na metę?
Nie pamiętam. Gdyby nie filmiki, które były kręcone, nie pamiętałbym tego momentu. Od około 50 kilometra robiłem to na automacie i skupiałem się tylko na następnym kółku.

Jak trafiłeś do triatlonu?
Wystartowałem po raz pierwszy w 2013 roku. Od 2012 roku trenuję te trzy dyscypliny. Kiedy zobaczyłem filmik na YouTube z finiszu kobiet Sian Welch & Wendy Ingraham z 1997 roku,   postanowiłem ukończyć te dziwne zawody, bo wcześniej tylko biegałem i trenowałem Ju-jitsu.

Jak wyglądały początki w tym sporcie?
Trenowałem sam intuicyjnie. Dopiero dwa miesiące przed pierwszym startem kupiłem sobie pierwszą szosę. Trenowałem na rowerku stacjonarnym. Pierwszy start to ½ IM W Gdyni, który pamiętam do dzisiaj. Wydaje mi się, że bardziej bolał fizycznie i mentalnie niż ostatni start na 2x IM.

Z czym miałeś najwięcej problemów na początku przygody z triathlonem?
Na początku najwięcej problemów sprawiało mi połączenie wszystkich 3 dyscyplin i Ju-jitsu. Kilka lat zajęło mi też połączenie przejścia z roweru na bieg, bardzo ciężko biegło mi się po rowerze a teraz wydaje mi się, że lepiej biegam po rowerze niż solo.

Czego nauczył Ciebie triathlon do tej pory?
Triathlon nauczył mnie planowania, bo przez wciśnięcie w plan dzienny czasami 2 jednostek treningowych jest czasami sztuką oraz wytrwałości w dążeniu do celu.

Co Cię motywuje do dalszych treningów i startów?
Nie potrzebuję motywacji do treningów. Triathlon stał się moim stylem życia, który mi odpowiada. Od 12 lat cały czas mi towarzyszy. Pod triathlon układam sobie pracę i plan całego dnia. Co do startów, to nie startuję dużo. Zazwyczaj mam dwa starty w roku, do których się przygotowuję. Wyjątkiem był sezon 2022, bo startowałem aż sześć razy.

Co najbardziej lubisz w triathlonie?
Różnorodność, trening trzech dyscyplin, które trzeba połączyć w jeden start, daje niezliczone możliwości kombinacji treningowej. Trenowanie samego biegania, kolarstwa czy pływania wydaje mi się bardzo monotonne, a tu mamy wszystko. Gdy dodamy jeszcze siłownię, to nie ma mowy o monotonii treningowej.

Trenujesz pod okiem Przemka Szymanowskiego. Jak przebiega ta współpraca?
Współpracę z Przemkiem oceniam bardzo dobrze. Co tydzień się widzimy na pływaniu. Do tego często rozmawiamy telefonicznie i treningi, które mam układane, są wpasowane idealnie w mój plan tygodniowy. Jak mam ciężki tydzień w pracy, to wpada lżejszy trening. W przypadku większej przestrzeni czasowej, dociskamy z treningami.  

Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Co do planów na następny sezon to jeszcze nie chcę mówić, dopóki nie zobaczę kalendarza startów na następny rok. A marzenia…  to jak większość triathlonistów chciałbym wystartować na Hawajach. Do mojej żony odgrażam się, że wystartuję tam choćby nawet w M70.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X