Wiadomości

#goodlife 12. Uśmiech szaleńca

Rozpoczął 12 tydzień przygotowań do celu jakim jest start w IRONMAN 70.3 Luxemburg 2021.

Poniedziałek to jak zwykle dzień regeneracji, spędzam więc go totalnie wypoczywając. We wtorek mam w sobie bardzo dużo energii, którą rozładowuję dopiero po pracy w 90 minut jazdy na trenażerze oraz wieczornych 45 minutowych ćwiczeniach na gumach pływackich. W środę od rana jest we mnie trochę napięcia, ponieważ nowa w moim otoczeniu, a jednak już w jakiś sposób ważna dla mnie osoba ma poważną operację – na szczęście wszystko się udaje planowo i emocje opadają.

Czas na piramidę

Dostaję również dzisiaj od Tomka pełny plan na cały tydzień z wiadomością, że zaczynamy trochę bardziej pod górkę. Moja reakcja bezcenna – niczym uśmiech szaleńca! Tak więc dzisiaj piramida interwałowa od 20 do 130 co 10 sekund wraz z wprost proporcjonalnym truchtaniem. Tempo ma być trochę szybsze niż poprzednio więc zaczynam dość ostro. Zbyt ostro, bo w granicach 3:30 min/km i przy maksymalnym biegu na 130 sekund czuję jak nagle brakuje mi sił. Nie potrafię jeszcze wyczuć możliwości, ale uczę się tego cały czas i poznaje siebie coraz bardziej właśnie poprzez taki trening. Także druga połowa treningu porządnie mnie wymęcza i mam nauczkę żeby jednak próbować zaczynać jeszcze troszkę „lżej”.

Zmęczony, ale uśmiechnięty

Czwartek to dzień na trenażer i wykonuję 5 serii interwałowych w 50 minutowym treningu. Dzisiaj jestem pod wrażeniem, ponieważ zauważyłem dużo mniejsze zmęczenie, brak „kałuży” potu na macie oraz takie samo tętno jak kilka tygodni temu robię na jedno oczko wyższym obciążeniu trenażera. Wszystko to drobiazgi, ale właśnie takimi drobiazgami stwarzam bardzo wytrzymałą linę po której się pnę w górę. Wieczór kończę 40 minutowymi ćwiczeniami na gumach pływackich. Piątek to dzień crossowego biegu. Jest naprawdę piękna pogoda. Wybieram sobie pętle w lesie i robię 4 kółka po „górzystym” terenie.

Biega mi się naprawdę bardzo przyjemnie i zwiększam maksymalne tętno które po raz pierwszy przeskakuje 180HR. Jest to również kolejny mały kroczek do przodu. Wracam do domu dobrze umęczony, no ale oczywiście z wielkim uśmiechem na twarzy. W sobotę po dwóch godzinach pracy odpalam 50 minutowe interwały na trenażerze – odczuwam coraz mniejsze męczenie się na tej samej strefie tętna niż na początku także to naprawdę dobry znak.

Czas na muzykę

Resztę dnia spędzam z bliskimi znajomymi. Jestem również zaangażowany w muzyczną produkcję wraz z moim przyjacielem – gdyż jednym z moich zainteresowań, które powoli „przywracam” w swoim życiu jest tworzenie muzyki. To co tworzymy aktualnie ma oczywiście bardziej charakter przełamywania w sobie pewnych lęków, jednak z opinii wynika, że również odbiór jest całkiem przyjemny. Przed północą wykonuję jeszcze pełen sił 45 minutowe ćwiczenia na gumach pływackich. Nadchodzi niedziela ,czyli dzień, w którym może uda mi się popływać w jeziorze. Dostaję od trenera czepek z samego rana żebym się nie zaziębił, co jest dla mnie miłym zaskoczeniem za co jeszcze raz dziękuję. Wyruszamy przed południem ze znajomymi na pobliskie Kamionki.

Pluskanie w jeziorze

Szczerze to pogoda nie jest zbytnio zachęcająca i miało być cieplej, jednak postanawiamy spróbować. Po konkretnej rozgrzewce wchodzę na chwilę, jednak woda jest na tyle zimna i do tego wieje wiatr, że nie zamierzam robić żadnego treningu. Postanawiam się trochę popluskać i wyjść żeby się nie doprawić i nie uziemić na dłuższy czas w łóżku. Nie morsowałem wcześniej więc zdaję sobie sprawę, że mój organizm może nie być do końca przygotowany na takie dłuższe „hartowanie”.

Postanawiam poczekać, aż kupię piankę lub po prostu będzie cieplej. Mimo wszystko bardzo miło spędzamy czas, każdy jest zadowolony i uważam, że to fantastycznie rozpoczęta niedziela.

Czas na fizjoterapeutę

Po południu jestem umówiony z moim kolegą Jankiem z naszego Klubu Biegacza T2/4 na spokojny bieg 15km. Jest to naprawdę mega pozytywny, przegadany trening. Wszystko bez żadnego pośpiechu, nawet kilka razy zabłądziliśmy a i tak każdy był zadowolony. Tak jak pisałem ostatnio – trening z drugą osobą wprowadza we mnie dużo więcej luzu, nie zwracam tak uwagi na te wszystkie cyferki, dlatego na spokojne wybiegi to jest mój klucz. W biegu jednak zaczynam bardzo lekko odczuwać ból kolana z poprzedniego tygodnia, pojawiają się znowu obawy. Wieczór kończę treningiem na taśmach i usatysfakcjonowany kładę się spać. Nie mam zamiaru lekceważyć kolana – mimo tego, że ból jest naprawdę bardzo mały podejmuję decyzję o skorzystaniu z opieki fizjoterapeuty.

Dodatkowo zdaje sobie sprawę że mam strasznie pospinane i poprzyklejane mięśnie, w opinii znajomych nieraz słyszałem, że fizjoterapeuta to w pewnym momencie podstawa w sporcie… Tak wiele wskazuje na to, że w moim życiu właśnie teraz nadszedł ten moment.

Tydzień emocji

To był dla mnie bardzo emocjonalny tydzień – działo się wiele jeżeli chodzi o moje sportowe, zawodowe no i przede wszystkim towarzyskie życie. Jestem bardzo wdzięczny za to co mnie spotyka każdego dnia, za sytuacje, za ludzi.

Najbardziej jestem wdzięczny jednak za mój otwarty umysł, że to właśnie JA mogę podejmować WŁASNE decyzje kierując się moją trzeźwą głową.

Czystość – jest to dla mnie najważniejsza wartość, bez której wiem, że wszystkie inne nie miały by w moim przypadku prawa bytu.

CDN.

Paweł Wolak

Czytaj wcześniejsze wpisy Pawła:

#goodlife 1. Rozpoczął walkę o dobre życie. Bez narkotyków!

#goodlife 2. Zamiast narkotyków eksplozja endorfin

#goodlife 3. Kiedy rozsądek przegrywa z Pawła ego

#goodlife 4. Uwielbiam Walczyć o każdą sekundę

#goodlife 5. A na koniec tygodnia duma i czysta głowa

#goodlife 6. Podczas wysiłku ulatnia się to, co złe i toksyczne

#goodlife 7. Zakaz. Nie pobiegam, ale wygram coś ważniejszego

#goodlife 8. Cieszę się, że mogę wylewać 7 poty

#goodlife 9. Zmęczone szczęście

#goodlife 10. Budując mocne fundamenty

#goodlife 11. Pierwsze prawdziwe buty do biegania

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X