Rozmowa

Maria Hajnos – Małecka skupia się na sporcie

Jej triathlonową przygodę zaczął przypadek. Cały dzień układa pod sport. To przynosi wymierne efekty. Ostatnie zwycięstwo odniosła podczas Ocean Lava Triathlon w Bydgoszczy Borównie.

W jakich okolicznościach zajęłaś się triathlonem?
To było w Brodnicy w 2015 roku. Mój debiut w triathlonie to czysty przypadek. Na początek chciałam poznać triathlon, startując w sztafecie. Ja miałam płynąć, mąż jechać na rowerze, a znajomy pobiec. Zapisaliśmy się na cały cykl VOLVO TRIATHLON SERIES na dystansie 1/2IM jako sztafeta. Ale im bliżej zawodów, to nasz znajomy tracił zapał na ten wspólny start.

Jak zareagowałaś?
W ostateczności wzięłam wszystkie dyscypliny na siebie. Ukończyłam całość z całkiem fajnym i debiutanckim czasem: 5:18:13.

Jak zapamiętałaś tamten start?
To był świetny start. Nie wiedziałam, jak rozłożyć siły oraz żywić się w trakcie wyścigu.

Jak przygotowywałaś się do tych zawodów?
Przed tymi zawodami, tylko raz trenowałam open water. Chciałam sprawdzić, jak pływa się w piance. Wtedy przepłynęłam 300 metrów. Byłam gotowa pojechać na mój pierwszy triathlon.

Jakie wspomnienie zapadło w pamięci?
W mojej pamięci pozostanie to uczucie „helikoptera” w głowie po wyjściu z wody i braku tlenu przy dobiegu do T1. Na kolejnym etapie zgubiłam zegarek. Wracałam po niego. Z kolei na bieganiu zapomniałam zabrać ze sobą zegarka. Znowu cofałam się. W późniejszych startach nie popełniłam już nigdy tych błędów. To była dobra szkoła na przyszłość. Tamte zawody ukończyłam na drugim miejscu wśród kobiet.

Co Ciebie przekonało do uprawiania triathlonu?
Chyba zróżnicowanie. Nie lubię monotonii. Oprócz pływania, jazdy na rowerze i biegania, dochodzi trening uzupełniający. Więc nie ma nudy.

Wolisz treningi grupowe czy indywidualne?
Aby uprawiać triathlon, nie potrzebujesz do tego drużyny oraz innych osób. Zawsze lubiłam trenować sama. Nie rozumiałam koleżanek, które potrzebowały towarzystwa, idąc na fitness. Na basen, rower i bieganie najczęściej idę sama. Jestem indywidualistką. Nie lubię pracy w grupie.

Triathlon jak puzzle

Od czego zaczęłaś przygodę sportową?
Przygodę ze sportem rozpoczęłam od bardzo krótkieg epizodu pływackiego. W ósmej klasie szkoły podstawowej trafiłam do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Oświęcimiu. Ta przygoda trwała dosyć krótko. Głęboka więź z rodziną, domem rodzinnym oraz z Podhalem, nie pozwoliły zagrzać długo miejsca w Oświęcimiu. Do dzisiaj wracam na Podhale jak bumerang. Nie wyobrażam sobie życia w innym miejscu. W późniejszym czasie próbowałam sił w MTB. Dopiero w momencie kupienia szosówki, zakochałam się w kolarstwie. Rower górski poszedł w odstawkę. Przez pewien czas startowałam w różnych amatorskich zawodach kolarskich. Aby podtrzymać formę, biegałam zimą. Te trzy dyscypliny były jak puzzle. Wystarczyło tylko je połączyć. Gdy triathlon zagościł w moim życiu, to z czasem zaprzestałam startów w zawodach kolarskich. Teraz wydają mi się ryzykowne i niebezpieczne.

Jaką rolę w Twoim życiu pełni ten sport?
Całe moje życie podporządkowane jest pod triathlon. Zawsze mówiłam, że to tylko pasja. Przecież nic z tego nie mam. Ścigam się za przysłowiową czapkę gruszek. Ale prawda jest taka, że cały mój dzień podporządkowałam pod treningi.

Jak wygląda Twój standardowy dzień?
Najpierw trening, a później cała reszta. Rzadko zmieniam plany treningowe. Wszelkie prace domowe mogą poczekać, a trening musi być zrobiony. Ściany mojej sypialni nie zdobią obrazy, a rowery.  Śpię pod pościelą w rowery. W szafie mam same buty sportowe i żadnych szpilek. Wszystko jest przystosowane, aby szybko wybrać się na trening, a potem wrócić do pracy.

Na jakim dystansie czujesz się najlepiej?
Zadebiutowałam w 1/2 IM i ten dystans pozostał moim ukochanym.

Dlaczego akurat ten?
Krótsze dystanse sprawiają mi większy problem.

Jakie problemy?
Mam problem z rozłożeniem sił. Może to być związane z brakiem doświadczenia na tych dystansach. Bo do tego roku unikałam ich jak ognia. Z pełnym dystansem IM miałam okazję zmierzyć się tylko raz. W tej kwestii też nie mam zbyt wielkiego doświadczenia.

Które płaszczyzny są mocną stroną?
Kiedy trenowałam sama bez trenera, wydawało mi się, że pływanie jest dobre. Na szczęście trener wylał na moją głowę kubeł zimnej wody. Już przy pierwszym spotkaniu na basenie wiedziałam, że będzie chciał tu mocno nade mną popracować. Nie myliłam się. Czasami mam trudności na treningach kolarskich. Ale to miłe cierpienie w porównaniu z treningami biegowymi.

Czym zajmujesz się na co dzień poza sportem?
Poza własnymi treningami, zajmuję się trenowaniem innych. Jestem instruktorem sportu oraz trenerem personalnym, a z wykształcenia licencjonowanym dietetykiem. Obecnie jestem na ostatnim roku magisterki na kierunku dietetyka i ekologiczna żywność. W zimie trenuję sporadycznie. W pełni poświęcam się mojej zimowej pasji, jaką jest narciarstwo. Od kilku lat jestem instruktorem narciarstwa alpejskiego. czerpię z tego zawodu wielką satysfakcję.

Bezmyślne oglądanie telewizji nie istnieje

W jaki sposób godzisz wszystkie obowiązki z triathlonem?
Gdybym pracowała w jakiejś firmie na pełny etat, uprawianie triathlonu na takim poziomie, nie byłoby możliwe. Ja sobie tego nie wyobrażam. Mam to szczęście, że sama ustalam swój czas pracy. Wiadomo, muszę być bardzo elastyczna i dostosować się do klienta. Niestety na prowadzenie poradni dietetycznej, nie starcza już czasu. W tej kwestii staram się skupić na poszerzaniu wiedzy. Zdawaniu egzaminów w pierwszym terminie, aby nie męczyć głowy poprawkami. O takich rzeczach, jak bezmyślne oglądanie telewizji i przełączanie kanałów nie ma mowy. W tej kwestii zrezygnowałam ze wszelkich abonamentów. Skupiam się na sporcie.

Czy miałaś chwile zniechęcenia do triathlonu?
Ja cały czas balansuję na krawędzi zniechęcenia do tego uzależnienia, jakim jest triathlon. Zmuszam się do większości treningów. Wiem, że gdybym ich nie wykonała, to wyrzuty sumienia nie dałyby mi zasnąć. Na linii startu też nie staję pełna euforii. Dopiero przekroczenie mety daje to to uczucie.

Czy rodzina podziela Twoją pasję do triathlonu?
Rodzina to moi najukochańsi kibice. Zawsze są ze mną. Nawet jak zostają w domu, to na zawodach czuję ich obecność. Gdy tylko jest relacja live na facebook’u to robią strefę kibica. Trąbki, świecące okulary, różne błyskotki, terkotki i inne głośne przedmioty są w użyciu.

Próbowałaś namówić najbliższą rodzinę do tego sportu?
Tak, nawet mi się to udało. Mój mąż kilka lat temu został postawiony przed faktem pierwszego startu w triathlonie na dystansie 1/8IM. Pierwszą konkurencję ukończył na 180 pozycji. Płynął żabką i to bez zanurzenia. Ostatecznie całe zawody ukończył na trzecim miejscu. Po tym starcie zapisałam męża na lekcje pływania. Od tego czasu już startujemy razem.

Jak oceniasz obecny sezon?
Obecny sezon jest dla mnie bardzo pomyślny. Współpraca z Trenerem Jakubem Czają jest bardzo owocna. Jest to mój pierwszy sezon, w którym korzystam z opieki trenerskiej. Mam nadzieję, że dopiero się rozkręcam. W tym roku miałam zaplanowane trzy starty na 1/2IM. Na Mistrzostwach Polski w Poznaniu zostałam złotą medalistką AG 35-39. W Bydgoszcz-Borówno zrobiłam nową życiówkę na dystansie 1/2IM. Tym samym wygrałam te zawody. Zobaczymy co przyniesie najtrudniejszy start na tym dystansie czyli Triminator.

Jakie masz oczekiwania odnośnie tego startu?
Chciałabym zrobić tam lepszy czas, niż dwa lata temu. Wtedy wygrałam te zawody. Z tego co pamiętam, do dzisiaj mam tam najlepszy kobiecy czas. Przy dobrej pogodzie i braku problemów na trasie zawodów, ten cel wydaje się być w zasięgu.

Co jest Twoim największym triathlonowym celem?
Z wielkim szacunkiem i podziwem patrzę na starszych ludzi kończących triathlony. Są oni żywym dowodem na to, że wiek to tylko liczba. Więc moim marzeniem i celem jest pozostać na długie lata w zdrowiu. Wtedy chciałabym  pokazać, że w każdym wieku można być aktywnym i nie narzekać. W tym celu dbam o siebie. Każdą kontuzję staram się wyleczyć, jak najlepiej. Nie bagatelizuje sygnałów od organizmu. Zwracam uwagę żywienie. Choć czasem pozwalam sobie na chwile zapomnienia.  Mam nadzieję, że uda mnie się spełnić to marzenie i cel.

Kiedy staniesz kolejny raz na starcie zawodów?
Tydzień przed Triminatorem postanowiłam wystartować w Liszkach koło Krakowa na dystansie sprinterskim. To będzie start treningowy. Sprawdzę formę przed konkretnym ściganiem w Górach Stołowych.

Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Czytaj także:

GIT Brodnica: Davidnieks i Bohdanowicz najszybsi na połówce

Magdalena Mendel udanie zadebiutowała na połówce w Bydgoszczy

Anna Halska: triathlon życiową pasją

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X