Rozmowa

Krzysztof Hadas: Raczej zostanę w Tajlandii

Od ośmiu miesięcy mieszka oraz trenuje w Tajlandii. Do tego współpracuje z nowym trenerem. Ostatnio wygrał w Phuket. Krzysztof Hadas ma już plan na następne cztery lata.

W ostatnim starcie podczas Laguna Phuket Triathlon odniosłeś zwycięstwo. Jakie masz odczucia po tych zawodach?
Przez pandemię zawody w Laguna Phuket stały się moim głównym startem w sezonie 2020. Jestem bardzo szczęśliwy szczególnie ze względu na wynik i samopoczucie na trasie, a także poziom skupienia, jaki udało mi się utrzymać przez cały wyścig. To był pierwszy start, gdzie byłem wypoczęty w 100 procentach oraz nastawiony na wynik, a nie miejsce. Trener przed startem powiedział, że mam jechać swoje, tak też zrobiłem. Miałem w pamięci wyścig z mistrzostw Polski w duathlonie z 2018 roku, gdzie robiłem swoje. Postanowiłem to powtórzyć.

Nie patrząc na suchy wynik, jak oceniasz poszczególne odcinki wyścigu?
Na pływaniu oderwałem wszystkich zawodników, których chciałem zostawić w tyle, abym mógł w spokoju robić czasówkę i bieg. Strefy zmian wyszły bardzo dobrze. Dzięki temu miałem niewielką stratę do dwóch pływaków. Z tego względu, że zepsuł mi się pomiar mocy,  to jechałem, ile mogłem. Początkowo odrabiałem straty, a następnie sukcesywnie powiększałem przewagę.  Na tej trasie często odbywam treningi. Dlatego czułem się komfortowo i mogłem skupić się na wyniku. Dodatkowo byłem bardzo chroniony przez policję, aby nic mi się nie stało podczas tego etapu. Bieg był formalnością. Chociaż tam trochę się wycierpiałem na końcu.

Co dla Ciebie oznacza to zwycięstwo w kontekście dalszego rozwoju sportowego?
Laguna Phuket w Tajlandii jest największym wyścigiem triathlonowym od 27 lat. Przed pandemią co roku na starcie pojawiali się mistrzowie świata lub Europy w triathlonie m.in.: Jan Frodeno, Craig Alexander, a także Michael Raelert. Z tego względu jestem bardzo szczęśliwy, że dołączyłem do grona zwycięzców tej legendarnej imprezy. Dodatkowo  dostałem zaproszenie na przyszły sezon.

Podczas wyścigu mogłeś liczyć na wsparcie dziewczyny. Czy to dało dodatkowego kopa na trasie?
Wsparcie mojej dziewczyny było nieocenione podczas tej imprezy. Jestem jej wdzięczny. Dzięki temu, że przyleciała specjalnie z Bangkoku, mogłem zrelaksować się przed zawodami, a także nie martwić się logistyką w dzień zawodów. Dodatkowo myśl, że twoja dziewczyna czeka na mecie, dodaje skrzydeł.

Zobacz też:

Ogrodnik był pierwszym polskim dzieckiem na IRONKIDS w USA

W Twoim życiu dużo się pozmieniało m.in.: zmiana trenera i długi obóz w Tajlandii. Jaki wpływ na Ciebie wywarły te zmiany?
Razem z dziewczyną zmieniliśmy trenera po odejściu z TriSutto w lutym. Za moją namową przeszliśmy do byłego trenera kadry Polski Juana Rodrigueza Biehna, z którym od początku miałem dobre relacje. W 2018 roku pomógł mi zdobyć srebrny medal mistrzostw świata w duathlonie U23. Jestem zadowolony z tej zmiany, ponieważ podoba mi się sposób trenowania i podejście trenera Juana. Z każdym miesiącem widzę postępy w poziomie mocy na rowerze, a także pływaniu i bieganiu. Nie traktuję pobytu w Tajlandii jako obozu. To jest  raczej przeprowadzka do kraju, który bardziej mi odpowiada pod względem warunków do trenowania, kultury, a także bezpieczeństwa.

Jak układa się współpraca z trenerem?
Współpraca z trenerem układa się znakomicie. Wykonuję treningi, a trener je analizuje i wskazuje ewentualne błędy lub udzieli pochwały. Obecnie triathlon jest moją pracą. Więc poświęcam się w 100 procentach podczas treningów, a także między nimi, kiedy jest czas na regenerację. Od początku współpracy trener Juan wymaga ode mnie bardzo dużego skupienia i zaangażowania, jednocześnie poświęcając sporo czasu analizowaniu danych i szukaniu najlepszej drogi dla mnie do osiągnięcia postawionych celów.

Dlaczego zdecydowałeś się akurat na Tajlandię?
Tajlandia jest krajem, z którego pochodzi moja dziewczyna. Równocześnie tutaj triathlon i bieganie są niesamowicie popularne, dzięki czemu bardzo przyjemnie się trenuje. Jednocześnie moja dziewczyna może realizować swoje pasje i spełniać się zawodowo jako lekarz.

Jakie wrażenie na Tobie wywarł ten kraj?
Tajlandia jest niesamowitym krajem, ale bardzo ciężkim do trenowania ze względu na temperaturę i wilgotność. Jednak ludzie dają mi ogromnego kopa. Ci, którzy mnie dopingują podczas treningów biegowych, a także kolarskich. W każdym przewodniku można wyczytać, że Tajlandia słynie z uśmiechu, życzliwości, pięknej natury, przepysznej kuchni. Dodatkowo tam, gdzie mieszkam, mam niesamowite warunki treningowe. Dzięki mojej dziewczynie także mogę trenować ciężko, a jednocześnie studiować i rozwijać inne pasje.

Czy jakieś miejscowe obyczaje w szczególności Cię zaskoczyły?
W Tajlandii żyją najbardziej uprzejmi i spokojni ludzie na świecie. To jedyny kraj, gdzie każda osoba minięta podczas treningu kibicuje, czy przybije piątkę. Pomimo, że tutaj mieszkam osiem miesięcy, to jestem bardziej rozpoznawalny niż w Polsce. Jednocześnie Tajlandia geograficznie znajduje się w znakomitym miejscu, ponieważ słońce zawsze wschodzi o szóstej, a zachodzi o 18:30. Więc znakomicie się trenuje.

Czytaj także:

Krzysztof Litwiniuk przyznaje, że to byli nadludzie

Tajlandia jest znana z tego, że prawie każdy uprawia sporty walki, a czy jest dobrym miejscem dla triathlonistów?
Słyszałem o wioskach w Tajlandii, gdzie ludzie specjalnie jadą, aby trenować Muay Thai. Jednak triathlon i bieganie jest kilkukrotnie bardziej popularne w Tajlandii niż w Polsce. Przykładem na to jest szybkość, z jaką sprzedają się pakiety startowe na zawody biegowe i triathlonowe. Jeśli chce zapisać się np. na triathlon, to muszę być przygotowany dokładnie w czasie otwarcia zapisów, aby mieć pewność, że będę miał miejsce. Poziom organizacyjny jest również bardzo wysoki, a największe imprezy ściągają bardzo mocnych zawodników z zagranicy. Do tego liczba uczestników jest pięciocyfrowa.

Do kiedy przebywasz w Tajlandii?
Obecnie mam wizę w Tajlandii na rok. Moja dziewczyna spełnia się tu zawodowo, a także ma tutaj rodzinę. Ja natomiast mam niepowtarzalne miejsce do rozwijania poziomu sportowego. Dlatego raczej zostanę w Tajlandii, gdzie będę przygotowywać się do zrealizowania projektu.

Obecnie cały świat zmaga się z pandemią. Jak wygląda sytuacja w Tajlandii?
Rząd Tajlandii na samym początku, gdy liczby były niewielkie, ale rosły każdego dnia, wprowadził bardzo surowe restrykcje. Można by powiedzieć lockdown, jakiego Europa nie widziała. Gdy szedłem pobiegać, to bywało, że nikogo nie spotkałem w czasie godzinnego biegania. Wszystko było zamknięte łącznie z plażami, a markety również było otwarte w skróconym wymiarze czasu. Brzmi to wszystko może strasznie, ale po kilku dniach każdy zaczął funkcjonować w nowej formule. Jednak te działania spowodowały, że teraz można cieszyć się zachodem słońca nad oceanem, wyjściem ze znajomymi na kolację, czy udziałem w zawodach sportowych. Obecnie też mogę wyjść na trening i nie martwić się, że osoba, którą minę na ulicy, zarazi mnie wirusem. W Tajlandii jednak nadal jest obowiązek noszenia maseczek w przestrzeni publicznej, sprawdzania temperatury, gdy wchodzi się do sklepów,  czy centrów handlowych i sczytywanie kodów QR, aby zaznaczyć, gdzie się było.

Jak prezentują się Twoje najbliższe oraz te dalsze cele sportowe?
Za tydzień biegnę półmaraton treningowo, a 19 grudnia przed świętami mam ostatni start w triathlonie na dystansie Ironman 70.3. Później zacznę przygotowania do sezonu 2021, gdzie są cele, ale jaką drogą do nich będę zmierzać, to zależy od sytuacji w Europie i Azji.

Czy obecny wyjazd do Tajlandii oznacza, że w pełni przechodzisz do zawodowego triathlonu?
Od 18 miesięcy w Polsce spędziłem około 30 dni. Najpierw byłem w Hiszpanii z trenerem Rafałem Medakiem, później w Szwajcarii, Tajlandii, znowu w Hiszpanii i od ośmiu miesięcy w Tajlandii. Jednak z perspektywy czasu nie czuję, abym przeszedł z jednego poziomu na zawodowstwo. To, co się zmieniło, to trenerzy, 18 miesięcy temu zacząłem współpracę z trenerem Medakiem w szkole TriSutto, gdzie odniosłem kilka sukcesów i wróciłem po wypadku z kwietnia 2019 roku. Jednak mi nie odpowiadają metody TriSutto. Bardziej wolę styl hiszpański i dlatego pracuję z trenerem Juanem. Bądź co bądź też sytuacja z covidem dużo mi pomogła, ponieważ obecnie mam wszystko poukładane od trenera, plan na cztery lata w triathlonie, przez relacje z dziewczyną i studia. 2020 był rokiem, gdzie zmieniałem pięć razy plany startowe. Za każdym razem byłem bardzo rozczarowany, ponieważ miałem formę startową. Jednak patrząc z perspektywy czasu, uważam, że dobrze wykorzystałam dany mi czas przez pandemię. Teraz czekam na sezon 2021, bo to będzie zupełnie inne ściganie.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X