Rozmowa

Jakub Woźniak: Jestem typem „muła”

Wygrał tegorocznego Diablaka na 1/4IM. Sam twierdzi, że jest w życiowej formie. Jakub Woźniak jest uważany za eksperta od dystansu 1/2IM, zaś za kilka lat zamierza ostro powalczyć na pełnym IM. Już w weekend wystartuje w Triathlonie Sokoła.

Już w niedziele wystartujesz w Triathlonie Sokoła na dystansie sprinterskim. Jakie nastawienie?
Triathlon Sokoła jest dla mnie startem treningowo-kontrolnym, który zrealizuję na koniec  trzytygodniowego mezocyklu objętościowego. Na pewno nie będę w optymalnej formie, ale nastawienie jest dobre, bo to jak wyglądają ostatnio treningi napawa optymizmem. Z tego, co wiem, będzie na starcie kilka mocnych osób m.in Jakub Jasiński czy Jacek Tyczyński. Więc rywalizacja zapowiada się bardzo ciekawie. Mimo, że to jest dla mnie start C i znajduje się na początku nowego makrocyklu, gdzie objętość tygodniowa sięga 30 godzin, to na pewno nie odpuszczę i powalczę do samego końca.

Po wygraniu Diablaka na dystansie 1/4IM stwierdziłeś, że obecnie jesteś w życiowej formie. W której płaszczyźnie zrobiłeś największe postępy?
Jeśli prześledzimy wyniki choćby z ubiegłorocznych mistrzostw Polski w triathlonie na dystansie ½ IM, to możemy zauważyć, że sumaryczny czas biegu i roweru miałem zdecydowanie najlepszy spośród całej elity. Bardzo mocno odstawałem na pływaniu. Dlatego na tej konkurencji skupiłem się przez ostatni rok najmocniej. Ten poświęcony czas powoli zaczyna procentować.

Co wpłynęło na taki przyrost formy?
Zdecydowanie zmiana podejścia do treningu pierwszej dyscypliny triathlonu. Brak pośpiechu podczas treningu basenowego. Jeśli prędkości podczas poszczególnych zadań spadały mimo dużego nakładu sił, to wspólnie z trenerem przerywaliśmy nie raz takie zadania i wracaliśmy do techniki. Uznaliśmy, że nie ma sensu utrwalać błędnych nawyków ruchowych, o które nie trudno wykonując zadanie na zmęczeniu.

Czy wprowadziłeś jakieś zmiany w treningach?
Oprócz większej liczby ćwiczeń technicznych i zwiększonego kilometrażu na basenie wprowadziłem (od momentu pojawienia się koronawirusa) ćwiczenia o charakterze siłowo mobilizacyjnym na lądzie. Zestaw pomógł mi opracować Paweł Osak z dotfizjo. Już po kilku tygodniach czułem znaczną poprawę siły i mobilności choćby w stawach barkowych.

Jak odnajdywałeś się w najcięższym okresie pandemii koronawirusa?
Szczerze mówiąc, nie odczułem większej różnicy. Dalej robiłem swoje, tylko w osamotnieniu. Nie umawiałem się na wspólne jednostki ze znajomymi. Starałem się podchodzić do tej całej sytuacji zdroworozsądkowo, nie popadać w skrajności, bo skrajności nigdy nie są dobre.

W jaki sposób mentalnie na Ciebie wpłynęło ryzyko nieorganizowania zawodów w tym roku?
Właściwie to długo nie zastanawiałem się, co robić. Zapadła szybka decyzja, że trenuję dalej normalnie, jakby wszystko było „po staremu”. Realizowałem cały makro cykl kroczek po kroczku zgodnie z pierwotnymi założeniami. Tylko bez treningu pływackiego w basenie, licząc się z tym, że na jego końcu zamiast zawodów będę wykonywał sprawdziany we własnym zakresie. W momencie, kiedy obostrzenia zostały zniesione, pojawił się na horyzoncie start w Diablaku. Grzechem było nie skorzystać (śmiech).

woźniak

Zobacz też:

Piotr Ławicki zacznie starty w lekkiej atletyce

Z perspektywy czasu, czy praca na gumach miała sens?
Zdecydowanie tak i zamierzam ten rodzaj treningu włączyć na stałe w swój plan.

Startem w Diablaku zastąpiłeś planowane testy. Czy planujesz w najbliższym czasie jakieś testy biegowe lub FTP?
Na dwa dni przed Diablakiem wykonałem jeszcze sprawdzian biegowy na 1000 metrów, żeby uzyskać miarodajną, bardziej mierzalną niż górski start odpowiedź, w jakiej aktualnie jestem formie. Start wypadł pozytywnie. Wynik 2.36 jest zdecydowanie satysfakcjonujący, oczywiście jak na przygotowania pod triathlon. Poza wyżej wspomnianym testem już kolejnego nie planuję. Jestem aktualnie w fazie akumulacji, odpoczynku między dwoma  makrocyklami. Ten czas wykorzystuję też na podgonienie spraw, na które na co dzień nie ma czasu.

Ten tydzień poświęciłeś na odpoczynek. Czy już zaplanowałeś dalszą część sezonu?
W tym tygodniu skupiłem się na dopięciu formalności z już prawie gotową nową stroną internetową mojego temu http://4triteam.pl/. Zamówieniami strojów dla drużyny i inni sprawami organizacyjnymi związanymi z tym tematem. Chciałbym, aby moja drużyna była już za chwilę widoczna, bo naprawdę ma potencjał. Wystarczy wymienić choćby nasze miejsca podczas ostatniego startu w Diablaku:

Panowie
– Woźniak Jakub 1 miejsce (¼ IM)
– Kornel Mach 7 miejsce (¼ IM)

Panie
– Justyna Woźniak 2 miejsce (¼ IM)
– Katarzyna Galewicz 3 miejsce (½ IM)
– Bogusława Garczyńska-Wąs 4 miejsce (½ IM)
Jeszcze nie zaplanowałem konkretnych startów na dalszą część sezonu, ale na pewno będą to głównie krótsze dystanse.

W jaki sposób udaje się Ci godzić obie role?
Cała moja praca oparta jest na własnym treningu i innych zawodników. Nie rozdrabniam się na inne działalności. Dzięki temu moim zdaniem udaje mi się to łączyć całkiem nieźle. Myślę, że obie są równie ważne i satysfakcjonujące.

Jak wyglądało Twoje sportowe życie przed triathlonem?
W latach juniorskich byłem całkiem niezłym biegaczem górskim. Trzykrotnie sięgałem po medal MP w biegach górskich, w tym raz złoty. Byłem też członkiem kadry narodowej w tej dyscyplinie i tym samym brałem udział w ME i MŚ.

Dlaczego zająłeś się triathlonem?
Do triathlonu trafiłem przez liczne kontuzje. W dzieciństwie zostałem potrącony przez auto.  Miałem wręcz roztrzaskaną kość piszczelową i strzałkową w prawej nodze. Ten wypadek pozostawił jakieś ślady i nie pozwalał mi realizować pełnych „seniorskich” obciążeń biegowych. Pojawiało się mnóstwo kontuzji i dużo treningu zastępczego na rowerze i w basenie. Właśnie w ten sposób trafiłem do triathlonu (śmiech).

Jak triathlon zmienił Twoje prywatnie oraz sportowo przez te wszystkie lata?
Triathlon, czy w ogóle sport na pewno coś nam zabiera (mnóstwo czasu), ale też „coś” nam daje w zamian np. zdrowie lub pozytywnie zakręconych znajomych.

Czego nauczyłeś się poprzez triathlon?
Triathlon na pewno nauczył mnie organizacji czasu. To jest dyscyplina niezmiernie czasochłonna i trzeba umieć zachować równowagę pomiędzy treningiem, pracą, a życiem prywatnym. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy „napinać się” na każdym kroku, to prędzej, czy później z niego odejdziemy. Ambicja, ale i zdrowe podejście to podstawa!!!

Jak wyglądały początki w tym sporcie?
Zadebiutowałem około 10 lat temu. Pierwszy mój start to była kompletna klapa. Nie spodziewałem się takiego końcowego miejsca na mecie. Jako osoba biegająca dyszkę w 31.35 liczyłem na przynajmniej pierwszą 20. Zawody Pucharu Polski ukończyłem na bodajże 42 miejscu (gdzieś w połowie stawki), ale nie zraziłem się. Później było już tylko lepiej (śmiech).

woźniak

Przeczytaj też:

Ola Korulczyk: Ciąża nie wyklucza ze sportu

Czy wcześniej słyszałeś o triathlonie?
O triathlonie usłyszałem dość późno. Chyba wtedy, kiedy startowałem na bieżni w kategorii juniora. Tak naprawdę bum na triathlon w Polsce trwa dopiero kilka lat. Wcześniej to była dyscyplina zdecydowanie mało popularna.

Czy debiut był motorem napędowym do kolejnych startów?
Zdecydowanie bardziej mobilizują mnie wygrane i dobre występy, ale postanowiłem się nie zniechęcać i dać jeszcze szansę triathlonowi, ponieważ lubiłem tę różnorodność trzech dyscyplin.

Jesteś uznawany za jednego z czołowych polskich triathlonistów na 1/2IM. Dlaczego preferujesz akurat ten dystans?
Osobiście zawsze powtarzam, że jestem typem „muła” (śmiech). Nie mam naturalnej szybkości. Myślę, że za kilka lat będę w stanie zaskoczyć rywali na pełnym dystansie.

Czy planujesz jeszcze poprawić życiówkę na połówce 3:59?
Chciałbym w perspektywie kilku lat sprawdzić siły na pełnym dystansie, ale zanim to zrobię, muszę dojść do wyników rzędu 3.50 na dystansie połowę krótszym. Tylko wtedy realnie można myśleć o łamaniu bariery ośmiu godzin i slocie na Hawaje w kategorii PRO.

Czy planujesz treningi tylko pod ten dystans?
Kolejne 2-3 lata na pewno, później będę chciał spróbować sił na pełnym dystansie.

Jak zmienił się triathlon, mając w pamięci własne początki, a obserwując obecną sytuację w tym sporcie?
Dzisiejszy triathlon, a ten sprzed 10 lat to na pewno nie ten sam sport. Pierwsze co przychodzi mi do głowy, to sprzęt. Kiedyś czasowy rower karbonowy był w mniejszości. Teraz ciężej spotkać aluminiową szosę niż „dopasiony” rower czasowy.

W jakim kierunku idą te zmiany?
Moim zdaniem trochę złym. Czasem przez ten cały sprzęt zapominany, co jest najważniejsze w tym sporcie, czyli dobra zabawa.

Masz na koncie wiele sukcesów sportowych. Które z nich najbardziej zapadło w pamięci?
Myślę, że starty w imprezach międzynarodowych są tą wisienką na torcie i to one najmocniej zapadają nam w pamięć.

W bogatej karierze sportowej masz też udział w mistrzostwach Europy i świata w biegach górskich. Jak było?
Było ciężko (śmiech). Na MŚ zająłem 48 miejsce, a na ME 32. Na takich imprezach nie ma słabych zawodników. Każda minuta straty nawet na górskich 10 kilometrach to przynajmniej kilkanaście miejsc w dół.

Jak z perspektywy czasu oceniasz osiągnięte tam wyniki?
Oceniam pozytywnie. Wtedy byłem zawodnikiem biegającym 31.35 na 10km (stadion), to przyzwoity poziom. Lubiłem zawsze biegać w trudnym terenie, bo jestem typem „muła” (śmiech). Nie mam naturalnej szybkości, ale za to mam niezłe predyspozycje wytrzymałościowe.

Czy w przyszłości chciałbyś wrócić do biegów górskich na zawody mistrzowskiej rangi?
Na pewno chodzą mi po głowie MŚ w triathlonie „górskim”. W 2019 roku były rozgrywane podczas Norsmena. Myślę, że tu mógłbym pokazać się z dobrej strony.

Co Ci dała przeszłość w biegach górskich w kontekście triathlonu?
Myślę, że sporo pewności siebie. Skoro w biegach górskich „udało mi się” wystartować w ME i MŚ, to czemu nie miałoby się to udać w triathlonie.

Jakie masz jeszcze cele oraz marzenia zawodnicze oraz trenerskie?
Moim celem jest start na MŚ na pełnym dystansie na Hawajach w kategorii PRO. Jeśli chodzi o cele trenerskie, to nieustannym i głównym celem jest budowanie świadomości każdego  zawodnika. Staram się zawsze tłumaczyć „co i po co” robimy. Im większa świadomość, tym łatwiej o progres i również moją satysfakcję z pracy.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X