Start w Utah wielką przygodą
Obecny sezon jest dla niego powrotem do ścigania po trzyletniej przerwie. Start w mistrzostwach świata Ironman 70.3 St. George dla Mariusza Chrobota będzie pierwszym poza Europą.
Za kilka dni wystartujesz w MŚ Ironman 70.3. Jak przebiegały dotychczasowe przygotowania do tych zawodów?
To był mój pierwszy rok ścigania po blisko trzyletniej przerwie spowodowanej leczeniem kontuzji. Świetny rok. Bardzo dużo podróżowania, trenowania z kumplami, poznawania nowych miejscówek. Cały czas z uśmiechem i pozytywną zajawką. Po kilku latach trenowania z Sylwkiem Szmydtem dostałem możliwość współpracy z legendą, dla mnie zdecydowanie najlepszym trenerem triathlonu Brettem Suttonem oraz Robbiem Haywoodem. Poezja, jednak nie dla każdego.
Czy to najważniejszy start dla Ciebie w tym sezonie?
Absolutnie nie. Nie było takiego startu w tym sezonie. Trochę trzeba było sobie przypomnieć, o co chodzi w tym ściganiu. Utah to przygoda. Nigdy nie startowałem poza Europą.
Czym jest dla Ciebie udział w tych mistrzowskich zawodach?
Zabawą. Możliwością zobaczenia miejsc, które od dziecka oglądało się na ekranie telewizora. Na pewno cieszę się na myśl zobaczenia tak wielu fantastycznych sportowców. Natomiast sama ranga „mistrzostw” kompletnie nie robi na mnie wrażenia. Mistrzostwa są dla profesjonalistów. Przestałem kupować magię tego słowa w odniesieniu do AG, co nie znaczy, że nie podziwiam najlepszych amatorów i ich wyników.
Na jakim jesteś obecnie etapie przygotowań do MŚ Ironman 70.3?
Na ostatnich zawodach uszkodziłem więzadło. Praktycznie od 6 tygodni nie biegam i nie jeżdżę. Mam dlatego mocno wakacyjne nastawienie i mam ogromną nadzieję, że leczenie pozwoli mi ukończyć zawody. Start sercem, bo chcę pokonać tę piękna trasę. Wiem natomiast, że trochę ryzykuje i profesjonalnie byłoby nie startować. Jednak nie muszę być profesjonalistą w tej roli.
-
Zobacz też: Magda Lenz: Kolejny krok to przejście do PRO
Czy przytrafiały się jakieś problemy w czasie przygotowań?
Nie lubię słowa problem. Były przygody wynikające z moich błędów i życia najogólniej mówiąc np. na cztery starty w tym roku dwa razy rozwaliłem się na rowerze, co wcześniej nigdy się nie zdarzyło. Też na tym etapie rodzina i dzieci są dla mnie ważniejsze. Znam własny organizm. Nie zajeżdżam go na siłę upychanymi jednostkami. Mówiąc wprost, wolę oglądać zawody w tańcu córeczki albo jak mój młody się wspina na 35m niż wstawać o 4 rano, aby zrealizować pełny trening.
Czy oprócz Ciebie na starcie zjawią się również Twoi podopieczni?
W tym roku będzie to Tomek Białek. Ktoś jeszcze miał sloty, ale nie wzięli ich. Nawet już nie pamiętam. U nas w TRIMP raczej nie panuje kult mistrzostw za wszelką cenę. Tym bardziej że kasa, jaką trzeba płacić aktualnie za te imprezy jest nienormalna.
Jak oceniasz dotychczasowe starty w tym sezonie?
Podobały mi się z przygodami jednak zawsze na mecie. Były to dwie połówki i dwa pełne. Czasy dalekie od oczekiwań, ale widocznie na takim etapie teraz jestem. Cierpliwie robię swoje. Nigdzie się nie spieszę, jak to miałem w zwyczaju przez wiele lat.
Z jakim nastawieniem staniesz na starcie w St. George?
Tylko dobra zabawa. Mistrzostwa świata dla AG to takie zawody, że w okolicy St. George i Las Vegas są wypożyczone wszystkie szosy. Po tych przygodach z kolanem chciałem na ostatni moment wziąć jakiś rowerek i przeturlać 90k, aby nie targać walizki przez 3 tygodnie po stanach. To pokazuje moje nastawienie do ścigania.
Czego Ci życzyć przed tym startem?
Żebym mógł na mecie dostać ręcznik i medal. Będzie dla dzieci.
Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne