Rozmowa

Sabina Bartecka: To była petarda

Jest zaskoczona ilością wylanych łez radości na mecie w tym sezonie. Do tego nie ukrywa zadowolenia z biegowych. Sabina Bartecka planuje już kolejny rok.

Jakie masz odczucia po tym sezonie?
Sezon to była petarda! To był niesamowity czas pełen wzruszeń i ogromnych chwil szczęścia. Nie przypuszczałam, że tak szybko mogę zrealizować marzenia i główne cele startowe. Chyba jeszcze nigdy tak wiele razy nie płakałam na mecie. Oczywiście to były łzy radości.

Jakie emocje towarzyszyły Ci w ciągu tego całego roku startowego?
Od wielkich nadziei, że może uda się zdobyć sloty na najważniejsze zawody, czyli Mistrzostwa Świata Ironman i Challenge, po duże obawy, czy jestem w stanie jeszcze podkręcić tempo. Nie ukrywam, że mam już swoje lata.       

Z jakimi nadziejami oraz oczekiwaniami wchodziłaś do sezonu 2021?
Miałam dwa główne cele startowe: zdobyć kwalifikację na Championship w Samorin oraz na Ironman World Championship na Hawajach. Poza tym chciałam poprawić pływanie, nad którym mocno pracowałam przez jesień i zimę.

W jakim stopniu udało się je zrealizować?
Właściwie to w 100 procentach! Podczas Challenge Gdańsk w tropikalnych warunkach wytargałam slota, mimo średnio udanego startu. Nie poszedł mi tam rower, a bieg odbył się w temperaturze 34 stopni! Nienawidzę biegania w upale. Więc biegłam głową, bo ciało najchętniej poleżałoby sobie na leżaczku nad wodą. Nie miałam w tym roku szczęścia do pogody i drugi najważniejszy start – tym razem dla odmiany – odbył się w deszczu. To był Ironman w Gdyni.

Cieszyłam się bardzo na ten start, ale już stając na brzegu i spoglądając na fale na morzu i zachmurzone niebo, nie czułam tego „ironmanowskiego” radosnego podniecenia. Morze przeczołgało mnie i wypluło po czterech kilometrach! Czas na zegarku zwalił mnie z nóg i to dosłownie! Nie tak miało być! Na rowerze odbudowałam się dopiero pod koniec pierwszej pętli, kiedy zaczęłam wyprzedzać na podjazdach. Na drugiej pętli wyprzedziłam kilkadziesiąt osób, a na biegu przeszłam samą siebie, osiągając życiówkę na trudnej i pagórkowatej trasie. Na mecie zameldowałam się jako piąta kobieta open, trzecia Polka i pierwsza kobieta w kategorii. To dało mi kwalifikacje na Hawaje!      

Czym ten sezon różnił się od poprzedniego?
Przede wszystkim uwierzyłam bardziej w siebie. W to, że mogę wygrywać na dużych, międzynarodowych zawodach. Mam więcej odwagi, aby rywalizować z najlepszymi.

Na podstawie wszystkich zawodów oraz treningów, w jakiej płaszczyźnie poczyniłaś największy postęp w tym roku?
Największą niespodzianką tego sezonu jest dla mnie moje bieganie. Odpaliłam przysłowiowe wrotki. Już od pierwszego startu wiedziałam, że jest znaczna poprawa i coś fajnego się dzieje. Podczas triathlonów poprawiłam wszystkie życiówki uzyskane w biegach ulicznych na 5,10, 21 i 42 km! Już w 2020 roku przyśpieszyłam, ale teraz weszłam w prędkości, które kiedyś wydawały mi się zupełnie nieosiągalne. Bieganie totalnie mnie zaskoczyło. Dlatego tydzień po połówce w Poznaniu postanowiłam wystartować w Maratonie Warszawskim. Wystartowałam zupełnie bez przygotowań, z treningu triathlonowego i na dużym zmęczeniu po całym sezonie, uzyskując czas 3:20 minut! Dla mnie to kosmos!  

Jaki był dla Ciebie najbardziej wzruszający oraz najważniejszy moment w tym sezonie?
Było ich wiele, bo wielokrotnie stawałam na podium. Najbardziej zostają w pamięci te starty, które nas najwięcej kosztują, w które wkładamy całe siły i serce. Na pewno była to połówka w Skierniewicach w ramach cyklu Garmina. Tam wbiegłam jako pierwsza kobieta, uzyskując czas 4:50! Na pewno w mojej pamięci pozostanie również Ironman Gdynia, gdzie do końca jak lwica walczyłam o pierwsze miejsce w kategorii. Cudowne były również Mistrzostwa Polski na dystansie średnim w Poznaniu, w których wystartowałam z elitą kobiet. Znalazłam się w gronie sześciu najlepszych kobiet, które organizator poprosił do wspólnego startu.

Przez pewien czas w wynikach figurowałam nawet jako pro! Najważniejsze jest to, że zostałam Mistrzynią Polski na dystansie średnim w mojej kategorii oraz zajęłam siódme miejsce open z zawodniczkami pro! Cudownie było również stać się ambasadorką rewelacyjnej imprezy, jaką jest Triathlon Rybnik. To pierwszy triathlon w mojej okolicy. Więc jestem mega podekscytowana tym, że mogę być jego częścią. W 2022 roku będzie kolejne edycja. Dlatego już teraz zapraszam wszystkich triathlonistów na świetne zawody na Śląsku.   

W tym roku brałaś udział m.in.: w rajdzie dookoła Tatr. Czy w kolejnym planuje Pani podobne wyzwania?
Nie wykluczam, bo uwielbiam wyścigi kolarskie i lubię jeździć po górach. Kuszą mnie tego typu starty, zwłaszcza gdzieś w górach. Moje sukcesy zaczęły się właśnie w górach – podczas biegu ultra w Krynicy czy Diablak Extreme Triathlon, który ukończyłam jako pierwsza Polka, druga kobieta w historii. Do dziś jestem rekordzistką trasy!  

W tym roku współpracowałaś z IM Inspiration. Czy w kolejnym sezonie będziesz kontynuować tę współpracę?
Oczywiście. Aplikacja mega się rozwija i jestem bardzo zadowolona ze współpracy. Zupełnie nie odczuwam tego, że jest to aplikacja. Kontakt jest niemal natychmiastowy, a treningi dopasowane do mojej formy. Poza tym cena jest bardzo korzystna! Treningi aktualizowane są co tydzień. W każdej chwili mogę zwrócić się z pytaniem, czy prośbą o modyfikacje. Bardzo przydatny jest też automatyczny eksport treningów do platformy Garmin Connect.

Jak wygląda u Ciebie okres roztrenowania?
Pod koniec września miałam maraton, a 17 października bieg na 10 kilometrów. Więc troszkę biegam, ale odpoczywam od roweru i pływania. Pod koniec sezonu byłam już bardzo zmęczona. Dlatego teraz nadrabiam zaległości „duchowe”. Dbam o sen, odżywianie.  Zapisałam się na kurs języka angielskiego. Chodzę do kosmetyczki, kina i czytam książki. Z rodzinką jeździmy na rowerach i chodzimy po górach. Nie nudzi mi się! 

Kiedy wracasz do treningów?
Na początku listopada zacznę treningi wdrażające, a w połowie listopada wrócę już do reżimu treningowego. 

Jakie masz główne cele na kolejny sezon?
Pierwszy to start w Mistrzostwach Świata Challenge w Samorin 22 maja 2022 roku, na który zdobyłam kwalifikacje w Gdańsku. Do tego mam slota do Roth. Myślę też, żeby powalczyć ponownie o slota na MŚ Ironman, bo w tym roku ze względu na sytuacje epidemiologiczną i całe to zamieszanie z wyjazdami do Stanów, nie wzięłam slota. Prawdę mówiąc, to jeszcze nie wiem, bo trochę obraziłam się na Ironmana. Mistrzostwa Świata na Hawajach stały się zawodami dla ludzi z kasą i nie wiem, czy spełnienie hawajskiego snu jest warte tego, aby zadłużać rodzinę. Bardzo chciałabym ponownie pojechać do Stanów i zabrać tam rodzinę, bo udział w Maratonie Nowojorskim w 2019 roku wspominam niemal każdego dnia. Więc może kwalifikacja na zawody w Utah?        

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X