Rozbiegany Konferansjer: Konferansjerka to nie tylko okrzyki, bieganie i skakanie
W sezonie 2022 brał udział w około 40 imprezach sportowych jako konferansjer. Jakub Graczykowski podsumowuje ten rok startowy z perspektywy konferansjera i opowiada o blaskach oraz cieniach tej pracy.
Jaki to był dla Ciebie sezon jako konferansjera?
Bardzo intensywny. Mam wrażenie, że najmocniejszy z wszystkich dotychczasowych. Rozpoczął się już w kwietniu i zakończy chwilę przed świętami Bożego Narodzenia. Cieszy mnie bardzo fakt, że z 99% Organizatorów nawiązałem ponownie współpracę w sezonie 2022, tak, jak w latach poprzednich. Ale również poprowadziłem kilka nowych imprez, które w tym roku debiutowały na sportowej mapie Polski. Pod względem pracy sezon zaczął się rewelacyjnie, wygrana w Plebiscycie, tytuł Triathlonowego Konferansjera Roku 2021 zdecydowanie dodał wiatru w skrzydła. Raz jeszcze dziękuję wszystkim, którzy oddali na mnie głos, a Wam, Redakcjo za dostarczenie takich atrakcji i emocji. (Zachęcam do powtórzenia kategorii w kolejnych edycjach). Postać Rozbieganego Konferansjera to praca nad marką osobistą. To świetne uczucie, kiedy po imprezie podchodzą do mnie zawodnicy i dziękują mi za moją pracę. Szczególnie że to ja jestem tam właśnie dla nich, a nie oni dla mnie.
W ilu zawodach brałeś udział jako konferansjer w tym roku i czy to większa liczba w stosunku do poprzedniego sezonu?
Na szybko licząc to około 40 imprez, kilkanaście formatów video i webinarów. Czy było więcej pracy niż w poprzednich latach? Tak, nieskromnie muszę stwierdzić, że chyba faktycznie lubicie mnie słuchać, skoro to wszystko nabiera takiego tempa. Czuję w kościach ten sezon. Więc teraz chwila odpoczynku, regeneracja, czas dla bliskich.
-
Zobacz też: Maja Bużycka szykuje się już do nowej roli
W ilu zawodach w ciągu jednego tygodnia potrafiłeś uczestniczyć jako konferansjer w tym sezonie?
Nie ma reguły. W tej branży nie jest rzadkością praca w sobotę w jednej lokalizacji, a w niedzielę w zupełnie innej. Trudność pojawia się, kiedy są one mocno od siebie oddalone. Wtedy, zamiast położyć się po kilku/kilkunastu godzinach prowadzenia imprezy, muszę wsiąść do auta i jechać w inne miejsce. Rekord weekendowy z tego sezonu to około 1250 km. W tygodniu regularna praca na etat, dojazdy do Poznania na nagrania ‘Spectrum by Sportofino’, treningi. Jest co robić.
W jaki sposób regenerujesz się między poszczególnymi zawodami, bo też podczas samej imprezy aktywnie się angażujesz w spikerkę?
Nauczyłem się poprawnie technicznie mówić, a nawet krzyczeć. Widzę na przestrzeni lat, że mogę prowadzić coraz dłużej imprezę z zapasem mocy. Siemienie lniane w takiej ‘zawiesinowatej’ formie to mój przyjaciel, wrogiem wszelkiego rodzaju klimatyzacja. Regularne treningi kondycyjne bardzo pomagają. Wy trenujecie, aby mieć formę na zawody, ja często po to, aby było ona w pracy podczas zawodów.
Patrząc na niektóre filmiki w mediach społecznościowych, nasuwa się pytanie, czy Ty specjalnie na poszczególne zawody przygotowujesz układy taneczne, czy to wychodzi spontanicznie?
Tutaj pasuje jedna z moich ulubionych odpowiedzi, czyli TAK I NIE. Zdecydowanie najczęściej to spontaniczna reakcja, która pewnie wpasowuje się rytmicznie do tego, co akurat leci z głośników. Przygodę ze sportem rozpocząłem od tańca towarzyskiego, na parkiecie spędziłem blisko 10 lat. Coś tam w ciele jeszcze z tego zostało. Ale było kilka razy tak, że spotkałem się z cheerleaderkami z Lava Dance Cheerleaders i robiliśmy układy, które wykorzystaliśmy na imprezie. W końcu chodzi o to, aby przez te kilka godzin zrobić mocne show. (pozdrawiam Dziewczyny z Lava, jesteście SUPER!)
Śledząc Twój profil oficjalny w skali jednego sezonu, można wysnuć obraz, że konferansjerka to przyjemna praca i dla Ciebie to tylko dobra zabawa. Z jednej strony jest w tym dużo prawdy, bo robisz to, co lubisz, ale jakie są cienie w tej pracy, chociażby na podstawie tego sezonu?
Uważam, że tego typu pracę trzeba lubić, aby być wiarygodnym i dobrym w tym, co się robi. Inaczej publiczność szybko zobaczy, że całość to gra, w której główny bohater ma problemy ze szczerością. Ja uwielbiam moment wejścia na scenę, tę adrenalinę, możliwość kontaktu z publicznością, z zawodnikami, bycia częścią czyiś emocji. Jak każda praca i ta ma ciemniejsze barwy. Zajęte weekendy, bycie w ciągłym rozjeździe to chyba najbardziej daje w kość. Ta praca to również duża odpowiedzialność. Organizatorzy wkładają mnóstwo czasu, energii, środków finansowych w stworzenie eventu. Osoba z mikrofonem jest na świeczniku, jej potknięcia widać od razu. A na tym może ucierpieć wydarzenie. Więc proszę mi wierzyć, konferansjerka, to nie tylko okrzyki, bieganie i skakanie (śmiech).
Czy w tym sezonie w pewnym momencie odczuwałeś tzw. zmęczenie materiału, że wpadałeś w taką rutynę, praktycznie co tydzień kilka razy w tygodniu obsługując różne imprezy sportowe jako konferansjer?
To był dla mnie bardzo wymagający rok, który wymógł do sprostania niespodziewanym wyzwaniom. Praca z mikrofonem, kontakt z publicznością, zawodnikami, organizatorami i sukcesy na tej płaszczyźnie okazały się najlepszym lekarstwem na otaczającą rzeczywistość.
Które z zawodów prowadzonych jako konferansjer najbardziej zapadły Ci w pamięci z tego sezonu?
To nie będzie polityczna odpowiedź, a zupełnie szczera. Nie mam ulubionej imprezy, a te zaczynają mi się po prostu już mieszać. Pamiętam momenty, gesty, sytuacje. Czasem mam przed oczami jakieś zdarzenie, ale nie pamiętam kiedy, ani gdzie to było.
-
Czytaj też: Sandra Kopiczko: Przejście do PRO marzeniem
Oprócz samej konferansjerki stawałeś na starcie jako zawodnik. Jak Ci szło w tym sezonie?
Ten sezon był dla mnie bardzo udany. Zaledwie trzy starty, ale pełne emocji, przełamywania barier i ciągle aktualnych wspomnień. Wystartowałem w triathlonie w tandemie z Alexem, podopiecznym Fundacji FizjoTriTerapia. Kiedy płynęliśmy, Alex był w pontonie, na rowerze w przyczepce, a podczas biegu w wózku. Coś pięknego. Następnie mocne ściganie w duathlonie, gdzie wywalczyłem pudło w kategorii wiekowej. A na koniec ściganie na 10 km i nowy PB – 38:31. Rewelacyjnie pracuje mi się z klubem GVT i moim trenerem Kacprem Stępniakiem. Pościgami się trochę z Wami w kolejnym sezonie. Już jestem na liście startowej IM Warszawa. Na razie ½, cel to pełen dystans, a może trochę dłużej.
Czy uczestnictwo w zawodach jako zawodnik może być dla Ciebie pomocne w pracy konferansjera?
Oczywiście. Jako zawodnik wiem, z czym muszą mierzyć się podczas przygotowań, a później na trasie zawodnicy. Jakie emocje towarzyszą im na mecie. Skąd brać motywacje, jak walczyć z bólem. I przede wszystkim, za co tak kochają triathlon. Inaczej całość byłaby jak nauka pływania na sucho. A ja półśrodków nie uznaję. Albo wcale, albo na maksa.
Możesz już zdradzić, w jakich zawodach triathlonowych na pewno można Cię spotkać w sezonie 2023 i zawodnicy będą mogli liczyć na tradycyjną „piątkę mocy”?
Kalendarz buzuje i zachowuje się trochę tak, jakby został wyprany w Red Bull. Jest jeszcze kilka otwartych tematów, o których wspominać w tym momencie nie chciałbym. Ale jeśli prześledzicie mojego Facebook lub Instagram, popatrzycie, gdzie dopingowałem Was w tym roku, możecie mieć pewność, że tam zobaczymy się w sezonie 2023!
Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne, Susz Triathlon