Rok temu złamał obojczyk, a teraz wywalczył slota na Hawaje 2023
Podczas ostatniego startu w Barcelonie wywalczył kwalifikacje na mistrzostwa świata Ironman na Hawajach 2023. Mateusz Grzybek ma ambitne marzenia związane z triathlonem. #polskieHAWAJE
W Barcelonie wywalczyłeś slota na Hawaje 2023. Jak na chłodno oceniasz start?
Nie był to mój najlepszy start w życiu, ale zważając na okoliczności, jestem bardzo zadowolony.
Z jakim nastawieniem stawałeś na starcie?
Do każdego startu podchodzę z takim samym nastawieniem. Chcę trzymać się rozpisanego tempa i zrealizować założony plan. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z nim, wtedy będę zadowolony, niezależnie od zajętego miejsca.
Na co dzień mieszkasz w Barcelonie. Czy start właściwie u siebie dodatkową Cię motywował?
Zdecydowanie, debiutowałem na pełnym dystansie w Barcelonie w 2019 roku. Każdy mój długi rozjazd odbywa się na trasie wyścigu. Kibicowało mi bardzo dużo przyjaciół, więc motywacja była olbrzymia. Dodatkowego smaczku dodawał fakt, iż czekałem na ten start 2 lata. Najpierw w 2020 plany pokrzyżował covid, a później w 2021 roku złamany obojczyk, w wypadku na rowerze miesiąc przed startem.
Jak przebiegał start z Twojej perspektywy?
Pływanie jest moją najsłabszą dyscypliną i wyszedłem z wody daleko, rower zgodnie z planem, choć w stronę Barcelony strasznie wiało. Musiałem trochę przycisnąć, żeby utrzymać założone waty. Na biegu dałem z siebie wszystko. Choć tempo na dwóch ostatnich kółkach było dużo poniżej oczekiwań.
Czy miałeś jakieś problemy na trasie?
Na pierwszym kółku roweru wypadł mi bidon z Maurten 320 mix, czyli ok 80g carbsów. Wiedziałem, że bez niego będzie ciężko. Zapamiętałem, gdzie dokładnie poleciał i liczyłem, że na powrocie wciąż tam będzie. Ku mojemu zaskoczeniu tak było. Sturlał się pod krawężnik i grzecznie na mnie czekał. Szybki pit stop i w drogę!
Z jakim poczuciem wbiegałeś na metę?
Z takim, że dałem z siebie absolutnie wszystko. Po prostu nie było stać mnie na więcej w tym dniu.
Czy długo zastanawiałeś nad wzięciem slota?
Ani sekundy! Choć stres lekki był, bo na moją kategorię przypadało 6 slotów, a ja byłem siódmy. Ktoś zatem musiał go nie wziąć, żebym go dostał. Na moje szczęście tak się właśnie stało!
Jak czułeś się, odbierając przepustkę na mistrzostwa świata Ironman?
Wspaniale! To było ukoronowanie roku ciężkiej pracy, jaką włożyłem, wracając po kontuzji złamania obojczyka, której doznałem w sierpniu 2021 roku.
Czy już poczyniłeś pewne przygotowania logistyczne względem przyszłorocznego startu na Hawajach?
Tak, w sobotę dokonaliśmy wstępnej rezerwacji zakwaterowania. Już wiemy, że będziemy na Hawajach od 6 do 16 października. Poza tym jestem w fazie finalizowania kilku umów sponsorskich, dzięki którym wyjazd na Hawaje będzie w ogóle możliwy. Założyłem też profil na Instagramie, na którym będę dokumentował całą moją drogę na Hawaje. Zapraszam wszystkich do śledzenia!
Jak oceniasz tegoroczne starty?
Zdecydowanie był to mój najlepszy sezon. Kilka startów, z których byłem naprawdę zadowolony, dwa razy podium na zawodach w Hiszpanii, awans na MŚ, nie mogę narzekać.
Czy wywalczenie slota na Hawaje 2023 jest Twoim największym sukcesem w tym sezonie?
Tak, lecz bez dwóch zdań najwięcej satysfakcji sprawiło mi zajęcie trzeciego miejsca w Mistrzostwach Katalonii (IronCat) w maju, gdyż udało mi się ukończyć wyścig w 8:50:40 i dołączyć do zacnego grona ‘sub9’.
Jak trafiłeś do triathlonu?
Sport zawsze był obecny w moim życiu. W młodości grałem w piłkę nożną, później mniej lub bardziej ten sport gdzieś tam się przewijał. Mieszkając w Londynie, dużo biegałem. Miałem za sobą kilka maratonów i zastanawiałem się nad nowym wyzwaniem. Wtedy razem z bratem Łukaszem wpadliśmy na pomysł, żeby wystartować w triathlonie. Okazało się, że jest jeden organizowany bardzo blisko miejsca gdzie mieszkaliśmy. Więcej nam nie było potrzeba. Zapisaliśmy się na początku roku, a w sierpniu wystartowaliśmy w sprincie, żeby zobaczyć, czy się nam spodoba. Był 2015 rok. Jak widać, chyba się spodobało.
Jak wyglądały początki w tym sporcie?
Myślę, że wiele osób zaczynało podobnie. Przygotowywałem się pod dany start, używając gotowych planów treningowych. Po jakimś czasie stwierdziłem jednak, że trzeba znaleźć trenera. Moja żona znała Kubę Woźniaka, ale on akurat nie miał miejsc i tak trafiłem do jego siostry, Justyny. Trenowaliśmy razem prawie dwa lata.
Jak wspominasz triathlonowy debiut?
Bardzo pozytywnie! Mało sprzętu, dużo chęci i dobrej zabawy. Atmosfera pochłonęła mnie całkowicie. Po ukończeniu wiedziałem, że to początek czegoś nowego.
Co na początku sprawiało Ci najwięcej problemów w triathlonie?
Zdecydowanie pływanie. Ukończyłem AWF w Poznaniu na kierunku Turystyka i Rekreacja. Więc umiałem pływać, ale w związku z tym, że bardzo długo nie pływałem, powrót był trudny.
Czym zafascynował Cię triathlon?
Uwielbiam rywalizację i przekraczanie granic własnych możliwości. Uważam, że ciężką pracą i poświęceniem można osiągnąć wiele.
Jaki był dla Ciebie najbardziej wymagający start do tej pory?
Zdecydowanie start w Barcelonie. Cały maraton to było jedno wielkie cierpienie. Po rowerze mięśnie czworogłowe były strasznie spięte i cały bieg musiałem negocjować wewnętrznie z samym sobą by biec w zakładanych tempach.
Jak łączysz treningi z obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi?
Pracuję z domu. To pozwala mi zaoszczędzić czas na dojazdy do biura. Mam różne zmiany, przeważnie pracuję od 9 do 16:30. Zdarzają się jednak również zmiany na 10 czy 12. Trenuję przed pracą, w trakcie przerw i po, przeważnie udaje mi się jakoś sprawnie to wszystko poukładać.
Ile czasu w ciągu tygodnia poświęcasz na treningi?
Same treningi triathlonowe to ok 18-20 godzin. Do tego dochodzą 3-4 godziny treningu siłowego i mobilizacyjnego.
W czym odnajdujesz motywację do dalszych treningów i startów?
Uwielbiam przekraczać granice i stawać się coraz lepszym.
Czytaj też: Magda Lenz: Kolejny krok to przejście do PRO
Twoja narzeczona, Ewelina Tarnawa też jest triathlonistką. Wspieracie się wzajemnie na co dzień w tri przygodzie, czy każde z Was skupia się na sobie?
Już żona, ten rok to oprócz sukcesów triathlonowych olbrzymi sukces w życiu prywatnym – w lipcu po trzyletnim oczekiwaniu spowodowanym covidem. W końcu udało nam się powiedzieć sakramentalne TAK. Wspieramy się bardzo, a dzięki triathlonowi poznaliśmy masę ludzi. Odwiedziliśmy nowe miejsca, robiąc przy tym to, co sprawia nam przyjemność.
Czy triathlon jest u Was w domu głównym tematem rozmów?
Nie ukrywam, że triathlon przewija się dość często. Choć staramy się zachować odpowiednią równowagę, gdyż nie samym triathlonem żyje człowiek.
Trenujesz pod okiem IM Inspiration. Jak trafiłeś pod ich skrzydła?
Mój brat Łukasz zaczął trenować z chłopakami i bardzo sobie chwalił współpracę. Poczynił też olbrzymi progres, co skłoniło mnie to rozpoczęcie mojej przygody, która trwa już dwa lata.
Jak oceniasz dotychczasową współpracę?
Jestem bardzo zadowolony. Treningi są dopasowane do moich możliwości w danym momencie, a wykonanie danej jednostki daje dużą satysfakcję. Ciągle się rozwijam i wiem, że pod okiem chłopaków osiągniemy jeszcze razem niejeden sukces.
Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Jedno już spełniłem. Zakwalifikowałem się na Hawaje! Następne to wystartować tam razem z żoną, przeżyć przygodę życia i powalczyć o TOP10, gdyż wiem, że stać mnie na to.
Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne