Robert Wilkowiecki: Wszystko może się wydarzyć w Nicei
Już w najbliższy weekend stanie do walki w mistrzostwach świata Ironman w Nicei. Robert Wilkowiecki opowiadał o przygotowaniach i nastawieniu przed tą imprezą.
Z jakimi nadziejami wystartujesz we Francji?
Mam nadzieję na dobry wyścig i wszystko ułoży się według założeń. Stanę na starcie z 50 innymi zawodnikami i każdy z nas jest dobrze przygotowany i ma nadzieję na satysfakcjonujący wynik. Myślę, że te zawody będą ciekawe. Wszystko może się wydarzyć.
Co dla Ciebie oznacza fakt, że mistrzostwa świata Ironman odbędą się w Nicei, a nie tradycyjnie na Hawajach?
Szczerze mówiąc, nie jestem fanem tej decyzji o przenosinach MŚ. Mówiłem o tym od samego początku. Choć jako zawodnik nie mam na to wpływu. Więc trzeba się do tego przygotować. Na początku nie podobała mi się ta decyzja, ale próbowałem to przekuć w dodatkową motywację na treningach. Mimo wszystko to jest coś nowego i przez to tworzymy historię. Akurat ten element mi się podoba. Choć wrócę chętnie na Hawaje w przyszłym roku.
We Francji na pewno jest inna trasa kolarska i to chyba jest największa różnica, nie wspominając o mikroklimacie. Jak podchodzisz do tego profilu trasy, z którym zmierzysz się w Nicei?
Byłem tam w lipcu, aby zapoznać się z trasą. Na pewno jest ciekawa. Może dużo się wydarzyć na niej. Widzę w tym fajne możliwości. Choć jest tak trochę trudnych momentów pod względem technicznych, które sprawią trudności wielu zawodnikom. Na pewno czuję się coraz bardziej podekscytowany perspektywą nadchodzącego wyścigu.
Czyli rower może być dużą szansą na dobry wynik?
Na pewno dla niektórych zawodników. Jest duże prawdopodobieństwo, że etap kolarskim może namieszać w czołówce. Mam nadzieję, że to, co ustaliliśmy podczas treningi, jest dobrym planem. Czas pokaże, jak będzie.
Czy sprawdziłeś prognozy pogody, które są przewidywane podczas wyścigu?
Ma być ciepło. Wolę przebywać na słońcu, ponieważ jest mi tak lepiej i przyjemniej.
Kto według Ciebie jest faworytem do zwycięstwa w Nicei?
Jest wielu zawodników na zbliżonym poziomie i o końcowych rezultatach będą decydować detale. Dzięki temu wyścigi są bardziej emocjonujące. Nie będę mówić o faworytach, ale myślę sentymentalnie o Janie Frodeno. On jest prawdziwą legendą. Dlatego cieszę się, że będę uczestniczyć w jego pożegnaniu. Frodeno od początku mojej triathlonowej historii był dla mnie idolem. Więc to stanowi dla mnie niesamowite przeżycie, że będę mógł zmierzyć się z nim w jego ostatnim wyścigu. Mimo rywalizacji na trasie mam do niego duży respekt za jego sportowe zasługi.
Jak wyglądają te Twoje ostatnie dni przed startem?
W ostatnią niedzielę wyleciałem z ekipą do Francji. Ostatnie dni to zapoznanie się z trasą i wyścigowa rutyna jak przed każdymi zawodami. Staram się zachowywać normalność, bo sama ranga tej imprezy dodaje emocji i pobudza organizm. Dlatego staram się zachować jak największy spokój.
Jak wyglądają te rutynowe działania u Ciebie?
Zwykły trening, potem stawiam na odpoczynek, w tym na sporą dawkę snu bez budzika. Pamiętam, jak menadżer przyjechał do mnie do Wrocławia, sprawdzając moje przygotowania. Na końcu stwierdził, że nie ma w tym nic zaskakującego.
Ile trwały bezpośrednie przygotowania pod Niceę?
Pierwsze rzeczy planowaliśmy tuż po tej decyzji o przenosinach MŚ do Francji. Natomiast takie bezpośrednie przygotowania pod Niceę trwały ok. ośmiu tygodni. Choć należy doliczyć m.in.: rekonesans trasy w lipcu.
Na ilu byłeś obozach?
Jedynie w Nicei, bo zmieniliśmy plan. Myśleliśmy o obozie w górach, ale postanowiliśmy, żeby więcej czasu poświęcić na zapoznanie się z trasą i spokojne treningi w domu. Myślę, że pod kątem tych zawodów to jest dobre rozwiązanie.
W sierpniu wróciłeś po obozie w Sierra Nevada i zabrakło potem świeżości w Warszawie. Jak oceniasz tamten wyjazd?
Wtedy ta szala przeważyła na naszą niekorzyść. Tak to już bywa w sporcie. Więc tamten okres uważam za słaby, jeśli chodzi o wyniki. Natomiast każda porażka determinuje do wyciągania wniosków i poprawy przed kolejnymi wyzwaniami. To była fajna lekcja i mieliśmy cenne spostrzeżenia. Cieszę się, że nie miałem momentu podłamania i zwątpienia. Tylko dokonaliśmy analizy wyścigu. O to chyba chodzi w życiu, żeby doświadczać różnych sytuacji, wyciągać z nich wnioski oraz dalej się rozwijać.
Czy Nicea jest Twoim ostatnim startem?
Nie, potem wystartuję w Ironman Cozumel. Będzie chciał zagwarantować sobie miejsce na przyszłorocznych mistrzostwach świata już pod koniec tego sezonu.
Rozmawiał w Poznaniu Marcin Dybuk