Rozmowa

Robert Karaś: Po zawodach uczyłem się chodzić od nowa

Uczucia mam mieszane. Rok temu nie było tyle załamań na biegu, co spowodowane było pogodą, a nie moją formą, bo teraz byłem przygotowany lepiej, jak na podwójnym. Nie mogę powiedzieć, że to było przyjemne, bo trzy razy trafiłem na ścianę i walkę ze sobą.

W których momentach pojawiła się ta ściana?
Pierwszy raz w połowie biegu, jak zostało 60 km do końca, następny moment był około 90 km i potem na 113km, jak zostało „tylko” 13 km do mety.

Co Tobie wtedy pomogło?
Musiałem podzielić bieg na etapy. Wiedziałem, że nie dobiegnę do końca bez zatrzymania się. Zatrzymałem się zatem na 60 km, potem właśnie co ok. 20-30km. Na każdym takim postoju miałem nagrodę w postaci masażu, który przynosił mi dużą ulgę i naprawdę pomagał, chciałem dotrzeć do mety małymi krokami.

Mówiłeś też, że połówka Ironmana jest trudniejsza, niż taki start ultra. Czy to samo możesz powiedzieć w porównaniu do potrójnego IM?
Ogólnie trening jest zupełnie inny do tych dystansów i trzeba pracować na innych intensywnościach. Wtedy to mówiłem, bo nie stoczyłem jeszcze takiej walki ze sobą. Do ultra treningi wyglądają inaczej, robi się je dłużej. Przygotowania do połówki IM są trudniejsze, żeby móc się ścigać na światowym poziomie. A jeśli chodzi o sam wyścig, to trudniejszy jest jednak start ultra, bo trzeba stoczyć wojnę z psychiką.

Wykręciłeś przewagę prawie 3 godzin nad zawodnikiem, który jako drugi dotarł do mety, kiedy taką spokojną przewagę zdobyłeś?
W ogóle w ten sposób nie myślałem. Wiedziałem, że na pętlach kolarskich powiększam przewagę i widziałem jak go dubluję. Ale nie byłem pewny nawet do ostatniej pętli biegu. Ta przewaga na pewno mnie napędzała i to jak widziałem, że łamię przeciwnika przewagą. Ale do ostatniego momentu nie miałem tej pewności, że wygram, bo też nie byłem pewien, że sam ukończę bieg.

Ile takich zawodów w roku człowiek jest w stanie zrobić?
Gość, który był drugi, trzy tygodnie wcześniej wygrał Puchar Świata w Austrii, wykręcił wynik 32 godzin. Jest tam płaska trasa i dobra na rekord. On się ściga w "generalce", więc możliwe, że będzie jeszcze gdzieś startował.

5-krotny Ironman trwał około 74 godzin, to ponad 3 doby. Czy tu trzeba już założyć jakiś czas na sen?
Rozmawiałem ze znajomymi, którzy robią te wyścigi. Mówili, że biegną czy jadą dopóki mają pierwsze halucynacje, wtedy się kładą na 15 minut. Ale oni też mają innego rodzaju treningi, to jest zupełnie odmienne przygotowanie. Jeśli miałbym robić poczwórnego Ironmana, to też bym pewnie nie spał, bo dałoby radę taką trasę jeszcze „przerobić”, ale w dłuższych dystansach na pewno nie.

Ma Pan plan na tego czterokrotnego Ironmana? Rekord Świata wynosi 53 godziny, patrząc na Pana wynik może byłby Pan w stanie złamać 45 godzin?
Nie, nie, nie, to mnie nie interesuje, bo nie można tam być mistrzem świata. Potrójny to był maks, który chciałem osiągnąć, dłuższe dystanse to ludzie już robią dla samych siebie. Chciałem zdobyć mistrza świata w ultra i to mi wystarczy, nie będę się już ścigał na takich trasach.

Jak wygląda regeneracja po tylu kilometrach w ciągłym ruchu?
Pierwsze dwa dni były ciężkie, bo nie mogłem się poruszać i uczyłem się chodzić od nowa. Na trzeci dzień fizycznie było już ok. Psychicznie niestety jest gorzej, jeszcze nie odpocząłem, bo mam tour po mediach i opowiadam o triathlonie. Ale to już jest meta i zaraz pewnie odczuję ulgę, odetnę się i wrócę do trenowania.

Na mecie potrójnego Ironmana też była radość i ulga?
Totalnie zero emocji. Nic mnie nie cieszyło, nic nie smuciło, byłem zrąbany i nic do mnie nie docierało, dopiero dużo dużo później.

Z tego co wiem, od razu ściągnęli Pana na badania antydopingowe. Zakładam, że to żadna przyjemność, zwłaszcza w takim momencie..
Tak, tak samo jak na podwójnym (Ironmanie, dop. red.), trzeba od razu oddać próbkę moczu do badań. Po takim wysiłku było mi trudno, więc dopiłem jeszcze 3 litry płynów. Jakoś po godz. 14 zakończyłem bieg, a to trwało do ok. godz. 18. Niby proste zadanie, ale jednak trudne.

Ile osób jest w Twojej drużynie i za co są odpowiedzialni na zawodach?
Inne role pełnią na treningu, a inne na wyścigu. Były cztery osoby i piesek, który mi kibicował. Natalia, moja żona, przyjaciele Piotr, Adrian i Janisz.

Janisz?
Janisz, to imię, choć kiedyś też myślałem, że to ksywka J Janisz był mechanikiem, który odpowiadał za sprzęt rowerowy. Moja żona przygotowała jedzenie według zaleceń dietetyka i podawała bidony z wodą, chłopaki podawali żele i wodę z lodem do chłodzenia. Także każda osoba była odpowiedzialna za coś innego. Bez nich nie byłoby tego sukcesu, moja zasługa to około 1%, ich 99%. Oni zmieniali pokarm jak nie miałem na coś ochoty, dopingowali mnie, byli tym całym fundamentem, dzięki któremu ukończyłem wyścig. I jeszcze mój piesek Jack Russell Terier -Judy, mały, skoczny, szczekała na mnie i kibicowała.

Każdy ma takie zaplecze drużynowe?
Każdy zawodnik musi mieć support, ale nie każdy tak współpracował ja my. Byliśmy naprawdę dobrze przygotowani i zgrani, każdy wiedział za co odpowiada, nawet komentatorzy mówili głośno, że mam najlepszy support na świecie!

Jak wyglądają przygotowania Was jako drużyny do takich zawodów?
Przygotowania nie są trudne, trenowaliśmy np. podawanie bidonów, trzeba się po prostu zgrać, każdy miał swoje zadanie. Janisz wiedział, że jeśli mnie nie będzie po 15 minutach od wjazdu w kolejną pętlę, tzn., że mogło mi pójść koło i trzeba do mnie jechać. Natalia przygotowywała posiłki, były już gotowe na dzień przed, a jedzenie tych posiłków było trenowane wcześniej na treningach i na podwójnych Ironmanie. Pozostali podawali bidony, musieli się po prostu trochę rozbiec.

W jaki sposób dokonujecie obliczeń tego, w jakiej częstotliwości powinieneś dostarczać sobie pożywienia, wody, chłodzenia organizmu?
Dietetyk wszystko ustalał. Podaliśmy mu kilometraż pętli każdego etapu i do tego były ustalane proporcje. Porcje miały być niewielkie i miały mi po prostu wystarczyć na chwilę, ustalanie pożywienia to nie jest moja rola już, ja się po prostu słuchałem.

Z pewnością masz swoje sympatie i antypatie, jeśli chodzi o jedzenie..
Tak, ale miałem to przećwiczone wcześniej, niektóre posiłki się sprawdziły, a inne tym razem nie. W pewnym momencie zjadłem też dodatkowo 3 kawałki pizzy na rowerze, to było po około 100 kilometrze. Piłem też więcej coli tym razem. Na biegu dodatkowo jechałem na niemieckich soczkach w kartonikach ze słomką. Te soczki miały około 80-90 kcal jak żele, były pyszne i dobre do przyjęcia. Nie wiem jak moja drużyna wpadła na te soczki, ale kiedy spróbowałem jednego, to chciałem po prostu więcej. Cały karton tych soczków dostarczyli mi nawet kibice z Polski, którzy przyjechali tam z Hamburga.

Jak wyglądało żywienie na trasie, na każdym etapie?

Ustalone było tak, że do 5 godziny zawodów jadę na żelach. Na początku da radę jeść takie produkty, a potem już nie, organizm nie przyswaja. To tak jak na treningach je się żele, a potem po treningu ma się ochotę zjeść coś normalnego. Następnie są owoce z musem, potem wołowina
z cukinią podlana rosołem, podawana w kubeczkach. Starałem się zapętlać posiłki, ale żeli nie mogłem już tykać, dlatego pojawiły się te niemieckie soczki. Trzeba zmieniać posiłki, bo inaczej jest uczucie, takie, jakby się człowiek czymś zatruł.

Co zjadłeś na pierwszy posiłek po zawodach?
Późno wieczorem zamówiłem niemiecką kiełbasę z keczupem i piwo. Ale to była masakra, bo miałem popalony przełyk od żeli, zrobiłem ten sam błąd co na ultra. Ale piwo walnąłem 😉

Opowiedz proszę jak wyglądały same zawody. Zacznijmy od etapu pływackiego:)
Pływaliśmy na 50-metrowym basenie, ze względu na bezpieczeństwo zawodników i równy dla wszystkich dystans – wyszło aż 228 pętli.  Co 2 kilometry miałem krótki postój, żeby zjeść żel, wypić wodę i się schłodzić wodą z lodem. Każdy zawodnik miał na torze swojego sędziego, który sprawdzał wszystko i co 100 metrów zapisywał czas. Widziałem też tabliczkę i słyszałem dzwonek sygnalizujące ostatnie 100 metrów.

Co było trudne, co było zaskoczeniem na etapie w wodzie?
Zaskoczeniem na etapie pływackim była właśnie gorąca woda, która nagrzała się przez upały do 30 stopni, mimo tego że organizator kilka dni wcześniej i tak obniżył jej temperaturę do 23 stopni. W wodzie poza tym nie było żadnych kryzysów, jeśli chodzi o formę. Ze względu na temperaturę ciężko się pływało, jednak każdy skorzystał z pianki – siłą rzeczy ja również. Musiałem momentami płynąć wolniej w tej piance, aby się nie przegrzać, ale i tak płynęło się lżej, ze względu na wyporność.

Jak wyglądał etap kolarski?
Dystans wyniósł 540 km, każda pętla miała około 8,09km, 44 metry przewyższenia, w sumie musieliśmy przejechać 67 pętli.

Czyli bardzo dużo zwalniania, aby nawrócić..
Tak, na końcu każdej pętli co 4 km było małe rondo, gdzie trzeba było zwolnić prędkość prawie do zera, aby zawrócić. I na środku też było małe rondo, do którego też trzeba było bardzo zwolnić, bo nie dało się go pokonać z dużą prędkością. Ale tym właśnie charakteryzują się wyścigi ultra, są bardziej techniczne. Co mnie mocno zaskoczyło, to prawie 3 tysiące metrów przewyższenia na trasie kolarskiej.

Jak wyglądał etap biegowy?
Etap biegowy to aż 96 pętli, każda po 1320 metrów, przewyższenie na całości też niemałe, bo aż 700 metrów. Mięśniowo było okej, trochę mnie bolało, ale to było normalne. Bardziej czułem się wycieńczony przez pogodę. Na końcu już dopadło mnie zmęczenie psychiczne i średnia zaczęła spadać

Wykluczenie/pominięcie jakiego elementu wsparcia od razu definitywnie zakończyłoby zawody?
Na pewno najważniejsze było odżywianie i chłodzenie. Mogłem przebywać w zakresach, które wytrenowałem, ale jakbym się źle chłodził – po pierwsze, niewystarczająco nawodnił i źle odżywiał – właśnie w tej kolejności, to nie ukończyłbym tego startu.

Jak takie zawody wpływają na zdrowie organizmu, mięśni, stawów?
Na pewno takie wyścigi nie są zdrowe. Ale treningowo przygotowywałem się tak samo, jak do mniejszych dystansów, więc myślę, że jeden czy dwa takie wyścigi nie mają większego wpływu na zdrowie, dopiero jeśli startowałbym tak 2-3 razy do roku regularnie to pewnie miałoby wpływ. Tym bardziej, że nie chcę już tego robić.

Czy na potrójnym Ironmanie miałeś okazję poprawić jakieś błędy z podwójnego Ironmana?
Na podwójnym Ironmanie rok temu zwymiotowałem, a tu nie dopuściłem do tego, w odpowiednim momencie zmieniłem jedzenie, to było na rowerze. Poza tym nie było żadnych błędów czy ich powielania, wszystko szło "okej".

Jak nastawiasz swoją głowę przed takimi zawodami? Widzisz metę czy raczej dzielisz wszystko na etapy?
Dzielę każdą część na etapy, np. w wodzie skupiam się, żeby co 42 sekundy uderzać w ścianę, na rowerze mam kręcić konkretne waty, a na biegu trzymać się założeń, jeśli chodzi o tempo. Nie wizualizuję sobie całego wyścigu, mety czy tego typu dziwnych rzeczy, że np. prowadzę, wygrywam. Skupiam się na tym ile mam jechać, ile biec, co mam jeść.

Jak pracujesz głową w trakcie zawodów, potrzebujesz dopingu z zewnątrz czy wystarczy Tobie Twoja własna motywacja?
Są takie momenty kryzysowe jak np. na biegu, który sobie podzieliłem na etapy. Było mi trudno, ale jeśli spojrzę na nich wszystkich, na moją ekipę, to staram się to dalej zrobić dla nich, a nie dla siebie. Gdy widziałem, jak im zależy, jak mnie dopingują, wspierają, podają jedzenie czy mają nawet przerażenie w oczach, lub widziałem jak Judy szczeka, to chciałem to ukończyć właśnie dla moich bliskich. Wiadomo, dla siebie też robiłem ten start, dla wyniku, dla satysfakcji, ale wtedy,
w tych trudnych momentach było to dla nich.

Jak wyglądają treningi do zawodów ultra?
Trenuję około 6 godzin dziennie. Dwa razy w tygodniu robię zakładki, czyli symulacje wyścigów w tempie startowym na pożywieniu z zawodów oraz dwa treningi z trenerem siłowym. Czasem robię 4 jednostki treningów w ciągu dnia, takie są dwa dni w tygodniu, a jeden dzień wolny mam zawsze w niedzielę. To wszystko zależy też od okresu przygotowawczego. Co dzień jest natomiast takie samo zmęczenie. Trenuję takim systemem, że pierwsze trzy tygodnie w miesiącu są narastająco, jeśli chodzi o intensywność treningów, a w czwartym tygodniu są luźniejsze treningi. Przeważnie są to 3-4km pływania, rowerem około 3 godzin, biegu mam około 13-15km, rzadko biegam powyżej 20km.

Czy pomiędzy poszczególnymi treningami masz jakieś przerwy?
W cztery dni są przewidziane treningi z przerwami, a w dwa dni nie. Przerwy zależą od pogody, staram się wtedy spokojnie zjeść i zregenerować, czasem są to 2 godziny, czasem 3.

Plany na przyszłość sportową?
We wrześniu chcę wylecieć i przygotować się do kwalifikacji na Hawaje, gdzie  będę się kwalifikował to zależy od mojego organizmu.

Trzymamy zatem kciuki i życzymy powodzenia!

Rozmawiała Magdalena Gintowt-Dziewałtowska

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X