Robert Karaś wraca już do Hiszpanii
Robert Karaś zaskakiwał wygrywając podwójnego i potrójnego Ironmana, za każdym razem ustanawiając rekord świata. Zaskoczył wielu zapowiadając walkę z najlepszymi na Hawajach. W tym celu wyjechał do Hiszpanii, gdzie przez rok miał się przygotowywać do dwóch najważniejszych startów. Pierwszego na początku grudnia w Argentynie, gdzie planował zdobyć kwalifikacje na Kona. Drugiego w połowie października 2019 roku walcząc podczas legendarnego Ironmana.
Wspólne treningi nakręcały ich
Plan był idealny. Na Gran Canarii gdzie panują świetne warunki do treningów przez cały rok miało spełnić się marzenie Roberta. I wszystko przebiegało zgodnie z planem przez osiem tygodni. Karaś wyjechał do Hiszpanii pod koniec sierpnia. Ciężko trenował. Po pięciu tygodniach dołączył do niego Maciej Bodnar. Wspólnie treningi nakręcały ich do jeszcze cięższej pracy.
– Zawsze lepiej się trenuje w grupie – mówi Robert Karaś. – Byliśmy zaskoczeni efektami trzech tygodni treningów.
Tamtego pechowego dnia Robert i Maciej jechali przez małą hiszpańską miejscowość. Karaś na chwilę się odwrócił, aby sprawdzić gdzie jest kolega. Wtedy jadący przed nim samochód zahamował.
– To się stało tak nagle, że nie było żadnych szans, aby Robert zdążył się zatrzymać – powiedział Maciej Bodnar.
Z całym impetem uderzył w samochód.
Dokładny opis zdarzenia znajdziesz TUTAJ. Relacja Roberta Karasia i Maciej Bodnara.
Doktor przez duże D
Triathlonista kilka dni później był z powrotem w Polsce. Zoperowano go. Zespolenie stabilne kości jarzmowej i oczodołu prawego – tak brzmi fachowo robota wykonana przez doktora Bogdana Chomika z elbląskiego szpitala.
– Niesamowity człowiek – twierdzi Robert Karaś. – Nie tylko wykonał zespolenia to jeszcze podtrzymywał mnie na duchu. Nie czułem się najlepiej psychicznie i to właśnie on pomógł mi uporać się z tym. Po wypadku miałem dużo zmartwień. Najpierw o życie, później martwiłem się tym, że wszystko zostało zaprzepaszczone.
On mówił, że to się da wszystko jeszcze zrobić. I muszę przyznać, że robił to świetnie. Uwierzyłem w to. W sobotę wracam do Hiszpanii.
Za dwa tygodnie będę mógł już się ruszać. Najpierw wycieczki rowerowe, po dwóch kolejnych truchtanie. Po ośmiu tygodniach będę mógł zacząć pływać w basenie. Jeszcze bez nawrotów, tylko od ściany do ściany, ale to już coś. W tej chwili szukam okularków do pływania. Niestety, nie jest to takie proste, bo w oczodole mam płytki i śrubkę, która je scala i żadne okularki nie pasują. Szukam maski, ale obawiam się, że będzie przeciekała. W najgorszym przypadku nauczę się pływać bez okularków. Trochę będą szczypały oczy, ale to drobiazg.
Kwalifikacje w czerwcu lub lipcu
Aby do lutego. Jak zdaje się przekonywać Robert. Wtedy będzie mógł rozpocząć interwały, czyli jego ulubione, poważne treningi. Jak wyliczył będzie czas na przygotowanie formy na czerwiec, lipiec i start w zawodach, na których zdobędzie kwalifikacje na Hawaje. Czy wystartuje w czerwcu czy w jednej z czterech imprez w lipcu zdecyduje w maju. Wtedy planuje kontrolny start w jakiejś mniej prestiżowej hiszpańskiej imprezie.
– Będę chciał sprawdzić formę w warunkach wyścigu – wyjaśnia Karaś. – Po zawodach podejmę decyzję co dalej. A teraz muszę zaplanować jak nadgonić stracony czas. Tym bardziej, że jeszcze dwa tygodnie temu, po operacji nawet nie chciałem słyszeć o treningach, a teraz czuje się już dobrze fizycznie, trochę gorzej psychicznie, ale już mnie nosi. Wiem, że zadanie, które jest przede mną jest trudne. Żaden zawodnik nie chciałbym być wyłączony z interwałów na sto dni, ale ja wierzę w siebie i jestem przekonany, że uda się w przyszłym roku wystartować na Hawajach. Mam też nadzieje, że regeneracja będzie przebiegała szybciej niż powiedział lekarz i może uda się wszystko trochę przesunąć w czasie i dzięki temu zacząć szybciej poważne treningi. Mam konkretny cel i to pomaga. Zawody są w określonym czasie i nikt ich nie przesunie dla mnie. Trzeba sobie to wszystko wywalczyć. Na szczęście wszystko przebiega dobrze. Bóle ustępują i tylko czucie zębów jeszcze nie wróciło. Stomatolog powiedziała, że jak po trzech tygodniach nie wróci to będzie oznaczać, że zęby są martwe i będzie trzeba zrobić leczenie kanałowe. Ale mam nadzieję, że wróci.
Tak więc wyścig Roberta Karasia trwa. W tej chwili z czasem, a wierzymy, że już niebawem także z rywalami…
Tekst i foto Marcin Dybuk
Czytaj także: