Rozmowa

Realizm przy mistrzowskim wyścigu

Maciej Radecki realistycznie podchodzi do sobotnich MŚ Ironman 70.3 w St. George. Mimo tego zapewnia, że powalczy o jak najlepszy wynik, a przy trasie będzie go wspierać rodzina.

Za kilka dni wystartujesz w mistrzostwach świata Ironman 70.3 w St. George. Jak przebiegają przygotowania do tych zawodów?
Zawody w St. George to ostatni punkt mojego triathlonowego sezonu. Po IM Maryland odpocząłem kilka dni i pod koniec września wróciłem do treningu. Mimo znośnej pogody za oknem, całą pracę na rowerze wykonałem na trenażerze w domu. Udało się też zrealizować wszystkie jednostki na basenie, co w moim przypadku nie zawsze było regułą. Lubię biegać w każdych warunkach, więc tutaj problemów było najmniej. W międzyczasie udało się dopiąć wszystkie sprawy związane z samym pobytem w Stanach Zjednoczonych. Po MŚ zostajemy jeszcze na tydzień i chcemy zobaczyć kilka miejsc, których nie udało się zwiedzić podczas naszych poprzednich wizyt na zachodnim wybrzeżu USA.

Kto będzie Ci towarzyszyć w USA?
Do USA poleciałem razem z żoną i córką. Żona wspiera mnie od lat. Dla córki będą to trzecie zawody w życiu (pierwsze tak krótkie, do tej pory kibicowała mi na dwóch Ironmanach). Na miejscu będą też znajomi triathloniści z rodzinami, na ich gorący doping liczę równie mocno.

Z jakimi oczekiwaniami staniesz na starcie?
Jestem realistą. Wiem, że czołowe lokaty są poza moim zasięgiem. Nie jestem do końca zadowolony z dwóch połówek, w których startowałem w tym roku. Liczę, że tutaj wszystko zagra tak, jak powinno. Nie spodziewam się fajerwerków na pływaniu, jak tylko wsiądę na rower, to będę próbował gonić znajomych i przesuwać się w górę w klasyfikacji AG. Jeśli uda się utrzymać dobre tempo na bieganiu, to z uśmiechem przetnę linię mety.

Który to będzie start w tym sezonie?
MŚ będą moim siódmym startem w tym sezonie. Większą uwagę skupiłem w tym roku na startach na pełnym dystansie IM. W St. George chcę pokazać się z dobrej strony i zamknąć sezon dobrym wynikiem sportowym.

Z jakim nastawieniem staniesz na starcie tej mistrzowskiej imprezy?
9te miejsce w kat. M40-44 podczas IM Maryland we wrześniu zmotywowało mnie do dalszej pracy. Lubię pofałdowane trasy rowerowe, liczę na dobre, uczciwe ściganie. Chcę się sprawdzić na tle międzynarodowej stawki triathlonistów i zobaczyć jak daleko mi do najlepszych.

Jak znalazłeś się w triathlonie?
Zacząłem biegać i czytać forum biegowe w 2012 roku. Trafiłem na wpis jednego z biegaczy o jego przygodzie z triathlonem i starcie na dystansie ½ IM. Stwierdziliśmy z kolegą, że przecież zawsze lubiliśmy jeździć na rowerach. Bieganie też sprawia nam frajdę, więc może spróbujemy naszych sił na ¼ IM. Wybór padł zawody w Poznaniu w sierpniu 2013 roku.

Jaką miałeś styczność ze sportem przed triathlonem?
Triathlon jest pierwszym sportem, w którym poza elementem zabawy i spędzania czasu ze znajomymi doszedł też czynnik treningu. Wcześniej grałem tylko w piłkę nożną w amatorskich / podwórkowych ligach.

Jak wyglądały początki w tym sporcie?
Większość moich przygotowań do pierwszego startu, to były treningi biegowe. Od momentu gdy zapisałem się na zawody, do samego startu, na basenie byłem może 3 razy, a rower szosowy wypożyczyłem 2 dni przed zawodami. W kolejnym roku było już mniej chaotycznie.  Nauczyłem się pływać kraulem, kupiłem rower szosowy, zamontowałem lemondkę. Zacząłem trenować pod okiem Asi Susmanek w Tribition, zacząłem urywać kolejne minuty na dystansie ¼ IM i zadebiutowałem na połówce. Nawiązałem znajomości, które trwają do dziś i wykraczają poza triathlon.

Kiedy zadebiutowałeś w triathlonie?
To był na ¼ IM w Poznaniu z 2013 roku. Wspominam ten start bardzo dobrze. Postawiłem sobie cel, aby dotrzeć na metę w czasie poniżej 3h. Płynąłem bez pianki, żabką, bo przepłynięcie 100m kraulem było wtedy dla mnie wyzwaniem. Na rowerze chciałem utrzymać średnią powyżej 30 km/h i to się udało. Bieganie było wówczas moją najmocniejszą stroną, co nie oznacza, że mocną. Finalnie wyszedł czas 2:56:10. Stwierdziłem, że treningi i starty triathlonowe mogą być dobrym sposobem oderwanie się od komputera na spędzenie wolnego czasu.

Z czym na początku miałeś problem w triathlonie?
Największym problemem na początku było pływanie. Nauka pływania kraulem zajęła mi sporo czasu. Do tej pory jest to moja najsłabsza dyscyplina. Bieganie po rowerze też pozostawiało sporo do życzenia i dopiero od kilku sezonów wygląda to solidniej. W miarę rozwoju triathlonowego i zwiększenia godzin treningowych w tygodniu trzeba było też lepiej zorganizować własny czas, żeby pogodzić życie prywatne, zawodowe i treningi.

W jaki sposób łączysz treningi z obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi?
Staram się dobrze zarządzać czasem, wykorzystać każdą lukę w kalendarzu na trening, a sporą część treningów robię późnym wieczorem. Moja żona nie tylko jest wyrozumiała, ale przede wszystkim wspiera moje ambicje triathlonowe. To ona namówiła mnie, żebym zmierzył się z pełnym dystansem po raz drugi w tym roku, po tym jak pierwszy start nie wyszedł tak, jak bym chciał.

Ile czasu trenujesz w ciągu tygodnia?
W tym sezonie skupiłem się na treningu do IM, więc objętość treningowa była dosyć spora. W kluczowych okresach przygotowań dochodziła to 15-16 godzin w tygodniu. Poza tymi okresami to około 10-12 godzin treningu tygodniowo.

Co Cię motywuje do dalszych treningów i startów?
Lubię rywalizację. Nakręca mnie fakt, że mogę startować ze znajomymi, walczyć o wysokie lokaty w kategorii wiekowej. Stawiałem sobie cele na kolejne lata i to motywowało mnie do treningu. Mam już w głowie, co chciałbym osiągnąć/poprawić w kolejnym sezonie. Więc nie zabraknie mi motywacji na 2023 rok.

Kto Cię trenuje?
Od sezonu 2021 trenuję w Trinergy pod okiem Olgi Kowalskiej. Jestem bardzo zadowolony z dwóch sezonów pod okiem Olgi. W zeszłym roku udało się znacząco poprawić życiówki na ¼ i ½ IM, stałem na podium zawodów w Poznaniu i Malborku. W tym roku postawiliśmy na dystans IM. Olga przygotowała mnie do zawodów w Vitoria-Gasteiz. Na dwa tygodnie przed zawodami dopadła mnie choroba. Dodatkowo już w trakcie etapu kolarskiej w Hiszpanii popełniłem błędy w żywieniu i start się nie udał. Olga pozytywnie zareagowała na pomysł podjęcia kolejnej próby jeszcze w tym roku, szybko przeanalizowała, co poszło nie tak. Zastosowałem się do jej wskazówek i dwa miesiące po starcie w Vitorii ukończyłem IM Maryland. Urwałem godzinę z dotychczasowej życiówki na tym dystansie, a przede wszystkim podbudowałem się psychicznie. W przyszłym sezonie będziemy kontynuować współpracę.

Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Jednym z marzeń była na pewno kwalifikacja na MŚ 70.3. Udało się w Astanie w 2019, ale slota na zawody w Nowej Zelandii wykorzystam dopiero w przyszłym roku w Lahti. Do St. George jadę dzięki slotowi z Gdyni 2021. Drugie marzenie, za którym goniłem w tym sezonie to kwalifikacja na Hawaje. Zabrakło niewiele – dwóch miejsc / trzynastu minut. Zapewne podejmę jeszcze próbę kwalifikacji na MŚ Ironman, ale na pewno nie w przyszłym roku.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X