Rozmowa

Przemysław Szuder: Do trzech razy sztuka

Wywalczył slota na przyszłoroczne MŚ na Hawajach za trzecim razem. To będzie dla niego najważniejszy start. Trenuje pod okiem Rafała Medaka. Przemysław Szuder w rozmowie z TriathlonLife.pl opowiada o początkach w triathlonie, wywalczeniu slota na Hawaje oraz współpracy z trenerem.

Wywalczyłeś kwalifikacje na Hawaje podczas Ironman Louisville. Na co się nastawiałeś przed tymi zawodami?

Jestem bardzo zadowolony z tych zawodów. Przed startem nastawiałem się na walkę o slota na Hawaje. Jednak przez myśl mi nie przeszło, że mam szansę stanąć na podium. To były zawody, na których wreszcie wszystko zagrało. Udało się wykręcić dobry wynik.

Jaki był problem z częścią pływacką?

W piątek organizator ogłosił, że pływanie się nie odbędzie. Ze względu na fale upałów w USA rzeka Ohio zakwitła. W wyniku tego pojawiły się toksyczne sinice.

Jak zareagowałeś na tę informację?

Początkowo byłem mocno tym rozczarowany jak większość zawodników. Jednak w sobotę pogoda zmieniła się dramatycznie. Temperatura w nocy spadła do około zera. Wyjście z wody przy 3-4 stopniach byłoby trudne. Postanowiłem za bardzo się tym nie przejmować.

Jak przebiegł Twój wyścig?

Pojechałem rower bardzo równo według założonych watów. Trasa w Louisville ma 1.700 metrów przewyższenia. Dlatego bardzo uważałem, żeby nie przepalić jej pierwszej części. Z roweru schodziłem na czwartym miejscu w kategorii wiekowej. Z T2 wybiegłem już na trzeciej pozycji.

A jak poszło ci bieganie?

Zacząłem bieg dość ostrożnie. Minęło mnie 2-3 zawodników, ale już po kilku kilometrach ich dogoniłem. Od około 20 kilometra byłem na drugim miejscu, ale finalnie atakujący z dalszego miejsca Ivan O’Gorman z czasem biegu dwóch godzin i 55 minut przebił się na pierwsze miejsce, a ja skończyłem na trzecim. To mój najlepszy jak dotąd czas biegu na długim dystansie.

Przemysław Szuder triathlon

Zobacz też:

Anna Tomica: Jestem szczęśliwa!

Jaki osiągnąłeś czas biegu?

Na części biegowej osiągnąłem czas 3:17. Poprawiłem się o około 20 minut. Jestem z tego biegu bardzo zadowolony.

W którym momencie pojawiły się problemy?

Do 29 kilometra maratonu właściwie wszystko szło idealnie. Pilnowałem jedzenia. Nogi czuły się świetnie. Niestety wtedy dopadła mnie bardzo mocna kolka. Nie wziąłem nic na kolejnych dwóch bufetach. To było poważnym błędem.

Jakie były skutki tego błędu?

Zaczęło mnie odcinać energetycznie. Na kolejnym bufecie wrzuciłem w siebie wszystko, co się dało. Kawałek dalej stała Sylwia, moja żona. Ona informowała mnie na bieżąco, gdzie są rywale. Dostałem od niej sporego motywacyjnego kopa. Zebrałem się ponownie do szybszego biegu i obroniłem trzecie miejsce przewagą zaledwie 13 sekund.

Czy to będzie pierwszy Twój wyjazd na Hawaje jako zawodnik?

Tak, to jest moja pierwsza kwalifikacja. Było to moim marzeniem już od dłuższego czasu.

Od kiedy poważnie podszedłeś na poważnie do realizacji tego marzenia?

Od zeszłego sezonu podszedłem poważnie do realizacji marzenia o starcie na Hawajach. Udało się to osiągnąć w trzecim starcie.

Jak wyglądały dwie poprzednie próby wywalczenia slota?

W zeszłym roku naciągnąłem mięsień pleców tuż przed startem w Walii. To nie pozwoliło mi  zrealizować założeń na rowerze pomimo mocnego pływania i biegu. W kwietniu w drodze do RPA burza śnieżna uziemiła nas w Zurychu na prawe dwa dni. W efekcie tego dotarłem do Port Elizabeth na 12 godzin przed startem. Tym razem wszystko poszło bezbłędnie i marzenia się spełniły. Można powiedzieć, że do trzech razy sztuka.

Przemysław Szuder

Czytaj także:

Ulatowska wystartowała 25 razy. „To był mój najlepszy sezon”.

Został Ci rok do startu na Hawajach. Czy masz już przygotowany plan przygotowawczy?

Na razie jestem w okresie roztrenowania i przygotowania niezbyt mnie zaprzątają. To był długi sezon. Przez ostatni rok trzykrotnie wystartowałem na długim dystansie. Potrzebuję odpoczynku. Mam też 100 procent zaufania do Rafała Medaka, który mnie trenuje. Na jego głowie spoczywa plan przygotowawczy. Ja jestem tylko od roboty. Na pewno wystartuję na  kilku połówkach. Bardzo lubię ten dystans. W tym sezonie po każdym starcie na tym dystansie byłem jeszcze mocniejszy. To przełożyło się na dobry wynik w Louisville. 

Wolisz treningi grupowe, czy jesteś typem indywidualisty?

Raczej nie jeżdżę na typowe zgrupowania. Jestem typem samotnika, jeśli chodzi o trening. Z  pojedynczymi wyjątkami zadania biegowe i rowerowe realizuję w pojedynkę. Co roku staramy się wyjechać rodzinnie na tydzień w ciepłe miejsce w sezonie zimowym. Przez ostatnie dwa lata była to Gran Canaria. Tam stacjonują Alicja i Rafał Medakowie podczas zimy. Jest to okazja do mocniejszego bloku treningowego. Wtedy realizuję część sesji z innymi zawodnikami Triangle Sports, którzy akurat są na Gran Canarii.

Z kim trenowałeś w tym roku?

W tym roku sporo treningów robiłem z Danem McIntoshem. On przygotowywał się do walki o kwalifikację na IO Tokio 2020. w zeszłym roku jeździłem na rowerze z Celine Schearer To zwyciężczyni IM Zurych w kategorii Pro. Fajnie też popływać na torze obok Danieli Ryf, czy Patricka Lange. To miało miejsce w lutym.

Od kiedy jesteś zafascynowany triathlonem?

Triathlon fascynował mnie od nastoletnich czasów. Jednak zawsze wydawało mnie się, że jestem zbyt słaby, aby dać sobie radę w tym sporcie. Zawsze bardzo lubiłem rower. Jeździłem sporo w MTB. Jednak do 30 roku życia w ogóle nie biegałem.

Kiedy miałeś pierwszy raz styczność z bieganiem?

Żona namówiła mnie na wspólne przygotowanie się do Run Warsaw w 2007 roku. Od tego czasu powoli poprawiałem czasy. Wydłużałem dystanse. Pobiegłem pierwszy maraton w Poznaniu w 2009 roku. Wtedy na serio zacząłem myśleć o spróbowaniu sił w triathlonie. Był to wtedy niszowy sport. Sporo czasu zajęło mi zebranie wiedzy, jak się w ogóle do tego zabrać. Przez dwa lata sporo dowiedziałem się o triathlonie. Wystartowałem w kilku zawodach, zszedłem z czasem na ½ do około 5:05. W Kopenhadze zadebiutowałem na dystansie Ironman w 2013 roku.

Jaką masz przeszłość sportową przed triathlonem?

Nie mam tak zwanej przeszłości sportowej. Nigdy nie uprawiałem żadnego sportu na poważnie, ale jednocześnie zawsze byłem osobą dość aktywną. Od zawsze kocham rower.  Jeździłem sporo w MTB. Startowałem w wielu maratonach rowerowych, ale kończyłem je raczej w drugiej połowie stawki.

Przemysław Szuder

Przeczytaj też:

Marcin Konieczny: Czuje niedosyt po Frankfurcie

Kiedy stanąłeś pierwszy raz na starcie zawodów?

Zadebiutowałem na połówce w Suszu w 2011 roku.

Skąd wziął się pomysł na udział w tamtej imprezie?

Postanowiłem zapisać się na ½ Ironamna w Suszu pod koniec 2010 roku. Był tylko mały problem. Bo pływałem jedynie żabką „turystyczną”.

W jaki sposób pracowałeś nad pływaniem?

Zacząłem samodzielnie chodzić na basen trzy razy w tygodniu. Po 2-3 miesiącach pływałem już 2.000 metrów ciągiem kraulem. Oczywiście pływanie strasznie mnie stresowało przed zawodami. Zwłaszcza że start odbywał się z wody. Oprócz regulaminowego dystansu trzeba było jeszcze dopłynąć na środek jeziora.

W jakim czasie wówczas pokonałeś etap pływacki?

Popłynąłem w czasie około 40 minut. Gdy wyszedłem z wody, wiedziałem już, że dalej jakoś pójdzie. Był tego dnia spory upał. Strasznie mnie przeczołgał ten start, a zwłaszcza bieg. Mimo to jednocześnie wiedziałem od razu, że znalazłem sport dla siebie.

Czym dla Ciebie jest triathlon?

Triathlon stał się dla mnie stylem życia. Chyba nie potrafię znaleźć lepszego określenia.

Jak zmieniała się Twoja motywacja do treningów?

Moja motywacja treningowa ewoluowała z czasem. Początkowo wyzwaniem było samo ukończenie coraz dłuższych dystansów. Później starałem się poprawiać moje rekordy życiowe. Obecnie chyba najbardziej motywuje mnie przesuwanie granicy własnych możliwości. Hasło ‘Anything is possible’ to w sumie frazes, ale coś w tym jest. Granica naszych możliwości jest dużo dalej, niż nam się wydaje!

Od kiedy współpracujesz z Rafałem Medakiem?

Od dwóch lat jestem w teamie Triangle Sports i trenuje mnie Rafał Medak. Wcześniej całość treningu składałem samodzielnie. Na początku szedłem do przodu. To jest łatwe, gdy zaczyna się z niskiej bazy, ale sezony 2016 i 2017 były stagnacją. Zatrzymałem się na pewnym poziomie. Często łapałem drobne kontuzje, które hamowały postępy.

Jaki postęp uczyniłeś pod okiem tego trenera?

Rafał przez te dwa lata zrobił ze mnie przede wszystkim dużo bardziej kompletnego zawodnika. Wyrównał się mój poziom w każdej dyscyplinie. Obecny sezon to olbrzymi krok do przodu, ale nadal widzę, ile jeszcze jest miejsc i elementów do poprawy. Mamy co robić z trenerem w 2020 roku. Od wielu lat pływam też z Kubą Bieleckim i Neon Team. Na pewno to się nie zmieni. Panuje świetna atmosfera na treningach. Do tego Kuba ma też bardzo indywidualne podejście do każdego zawodnika. To pomaga mi lepiej wpisać zadania w grupie w mój indywidualny plan treningowy.

W której płaszczyźnie czujesz się najmocniejszy?

Zdecydowanie najmocniejszy mam rower. W minionych dwóch latach bardzo poprawiłem też pływanie, zwłaszcza open water. Teraz jestem w stanie wychodzić z wody w czołówce mojej age grupy.

Sprawdż też:

Bartosz Czajkowski wywalczył slota na mistrzostwa świata

Która jest piętą achillesową?

Bieganie jest moją najsłabszą dyscypliną. Zrobiliśmy duży postęp przez ostatnie dwa lata, ale nadal tu jest największy potencjał. Zresztą widać to nawet po moich życiówkach na dystansach biegowych. One nie są imponujące: 38:00 na 10km, czy 1:24 w półmaratonie. Głównie skupialiśmy na biegu się przed Louisville. Nad nim chcemy pracować też zimą.

Jaką rolę w Twojej sportowej pasji pełni rodzina?

Rodzina to moi najwierniejsi kibice. Na większość zawodów jeździmy wspólnie. Triathlon wydaje się sportem indywidualnym, ale to nie jest do końca prawdą. Głównie mojej żonie Sylwii zawdzięczam fakt, że jestem w stanie poświęcić tyle czasu na trening. Chciałbym jej za to w tym miejscu jeszcze raz podziękować! Mam nadzieje, że spodoba się jej na Hawajach

A jak dzieci reagują na sportową pasję ojca?

Starszy syn całkowicie wkręcił się w kibicowanie tacie. Oprócz tego sam trenuje oraz startuje.  W tym roku w Poznaniu wygrał triathlon w kategorii wiekowej ośmiolatków. Już nie może się doczekać startu za rok. Bardzo kibicują mi też mój tata i brat, który zresztą sam ściga się na szosie. W tym roku zajął trzecie miejsce w kategorii w Haute Route Pyrenees, jednej z najtrudniejszych etapówek na świecie.

Czy łatwo pogodzić wszystkie obowiązki z triathlonem?

Nie zawsze jest łatwo wszystko pogodzić. Staramy się planować każdy tydzień z wyprzedzeniem. Sylwia zawsze wie, kiedy mam dłuższe sesje treningowe. Po treningu staram się maksymalnie angażować w obowiązki domowe. To nie jest idealne pod kątem regeneracji, ale to bez znaczenia. Przecież nie jestem profesjonalistą. Często jest więc tak, że prosto z długiego roweru pędzę z dzieciakami na plac zabaw, czy na zakupy. Praktycznie każde długie niedzielne wybieganie robię z moim synem. On towarzyszy mi na rowerze. Możemy sobie wtedy pogadać do oporu. Zrobiliśmy już jednorazowo nawet 36 kilometrów.  To było dla Janka rekordem, jeśli chodzi o dystans. Dodatkowo dzieci często biegają obok mnie na bieżni. Kiedy ja jestem na trenażerze, dochodzi nawet do awantur, które ma trenować z tatą w pierwszej kolejności!

Przemysław Szuder

Zobacz także:

Piotr Ławicki: Byłem załamany pływaniem

Jaka jest motywacja dzieci do treningów z tatą?

Ich motywacja jest różna. Syn chce być jak tata. Sześcioletnia córka ogląda w czasie marszobiegu kreskówki. Najważniejsze jest to, że jesteśmy ciągle razem. W ogóle fakt, że większość treningów robię w garażu, bardzo pomaga zoptymalizować czas poświęcony na trening.

Gdzie pracujesz zawodowo?

Pracuję w branży IT. Sporo podróżuję służbowo. To jest jedno z większych wyzwań w planowaniu moich treningów. Jednak Rafał świetnie rozumie, jak prowadzić takich zawodników. Sam przez wiele lat miał pracę o podobnym charakterze. To nie przeszkadzało mu w wielokrotnym kwalifikowaniu się na MŚ.

W jaki sposób doświadczenie Rafała Medaka wpływa na Ciebie?

Jego doświadczenie w tym zakresie bardzo mi pomaga. Często w trakcie podróży korygujemy program treningowy nawet kilkukrotnie. Bo okoliczności nas do tego zmuszają.

Możesz podać jakiś przykład?

Przykładowo w sierpniu w Brnie biegałem po schodach na wzgórze zamku Veveri, bo wszystkie rowery spinningowe w hotelu były zepsute. Trening siłowy musiał być zrobiony. To tylko jeden z przykładów. Bo trener ma mnóstwo takich kreatywnych pomysłów w głowie.

Czy miałeś jakieś problemy zdrowotne w tym sezonie?

Urazy omijały mnie w tym sezonie. Zacząłem korzystać regularnie ze wsparcia Ewy Kunik. Ona jest fizjoterapeutką. Wychwytuje drobne napięcia oraz przeciążenia. Przeciwdziała im, zanim zamienią się w poważną kontuzję.

Czy start w Louisville to był ostatni start w tym sezonie?

Tak, sezon był długi i czas odpocząć. Przyznaję, że chodził mi po głowie jeszcze start w 70.3 w Bahrainie. Jednak ostatecznie termin koliduje z moją pracą. Więc problem sam się rozwiązał. Teraz jest czas dla rodziny. Treningi w okresie zimowym nie będą tak duże objętościowo, jak w minionym roku. Bo nie planuję startu na długim dystansie aż do Mistrzostw Świata.

Czytaj ponownie:

Mikołaj Luft: Rozważam zakończenie kariery PRO

Jaki zrobiłeś postęp w sezonie 2019?

To był świetny rok. Właściwie w każdym starcie stawałem na podium lub byłem tuż za nim. To wcześniej było zupełnie poza moim zasięgiem. Poprawiłem czasy w każdej dyscyplinie.  Zupełnie z marszu zrobiłem życiówkę w Gdyni. Wywalczyłem sloty na Hawaje i do Taupo.

Co było kluczem do tego sukcesu?

Kluczem było dobre monitorowanie poziomu zmęczenia przez cały sezon. Dzięki temu omijały mnie infekcje, a trening był bardzo systematyczny.

Jakie masz cele na przyszły sezon?

Głównym celem jest dalsze podnoszenie poziomu sportowego, zwłaszcza biegu. Najważniejszym startem będzie Kona. Chcę się przygotować absolutnie najlepiej, jak będę mógł. To nie mają być zawody ‘na zaliczenie’. Zdaję sobie sprawę, że dobry rezultat na Hawajach nie jest dla mnie łatwą sprawą.

Dlaczego?

Będę debiutantem. Dodatkowo nie najlepiej znoszę upały. Z drugiej strony już ten sezon pokazał, że bardzo podniosłem tolerancje na wysokie temperatury. Zacząłem lepiej się nawadniać korzystając z Precision Hydraition. Dawałem radę biegać szybciej nawet w wysokich temperaturach. Będziemy nadal pracować nad adaptacją termiczną.

Z jakim nastawieniem pojedziesz na Hawaje?

Pojadę na Hawaje z nastawieniem na walkę. Chciałbym też powalczyć o podium MP na połówce, które uciekło mi o dosłownie kilkanaście sekund w tym roku.

Jakie masz marzenia w triathlonie?

Marzy mnie się, żeby zdrowie pozwoliło startować przez całe życie. Mam dreszcze emocji, jak widzę zawodników z M75 czy M80 na mecie. To niesamowite sprawa mieć tyle energii w tym wieku.

 

Rozmawiał: Przemysław Schenk

foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X