Rozmowa

Marta Dzieciątkowska: Nacieszyłam się sukcesem z bliskimi

Wróciła z Australii z drugim miejscem w Pucharze Świata. Paratriathlonistka Marta Dzieciątkowska dzieli się przemyśleniami po otwarciu sezonu i zdradza dalsze plany.

Jak się czujesz po świetnie rozpoczętym sezonie, gdzie w Australii zajęłaś drugie miejsce?
Cudownie. Minął około tydzień od startu, więc zdążyłam wrócić do Polski i nacieszyć się sukcesem razem z bliskimi. W dodatku przed powrotem do domu udało mi się zwiedzić Melbourne i poczuć wakacyjny klimat. 

Co stanowiło największe wyzwanie przy tym starcie?
Samo wystartowanie w zawodach. Nie czułam się najlepiej, ponieważ miałam za sobą kilka nieprzespanych nocy. Nigdy tak nie miałam w dniu startu, dlatego nie byłam pewna, jak organizm zareaguje na taki wysiłek. Na szczęście ogromnie mnie zaskoczył i w momencie „on your mark” & horn zupełnie zapomniałam o tym, jak źle się czuję i od tego momentu mogę powiedzieć, że poszło jak z płatka.

Jak przebiegał wyścig?
Na etapie pływackim trochę się oszczędzałam, bo nie byłam pewna sił. Płynęłyśmy z trzema dziewczynami w grupie i dopiero na samym końcu lekko przyspieszyłam, dzięki czemu wyszłam jako pierwsza z wody. Na rowerze już pełen gaz! Na samym początku jednak wyprzedziła mnie Francuzka i z czasem zwiększała przewagę. Etap biegowy wspominam naprawdę dobrze. To był jeden z niewielu biegów, gdzie skupiłam się na tym, żeby po prostu biec, a nie na tym jak mi ciężko. To był dobry ruch i +100 pkt do „mentalu” (śmiech).

Jaka była pierwsza reakcja, kiedy okazało się, że zajęłaś drugie miejsce?
Czy przypadkiem nie pomyliłam trasy? (śmiech) Na szczęście na zegarku było 5 km biegu, czyli nie doszło do pomyłki. Nie wierzyłam w to, ale bardzo się ucieszyłam. Chwilę po stracie, gdy przybiegła Ukrainka (czyli tak naprawdę tylko 15 sekund później), pogratulowałyśmy sobie serdecznie. Alysa zawsze była ode mnie szybsza, więc chyba oby dwie byłyśmy lekko zdziwione.

Ten start ma o tyle ważne znaczenie, że jesteś niemal pewna kwalifikacji na igrzyska paraolimpijskie. Co dla Ciebie znaczyłby wyjazd do Paryża?
Dla mnie to wciąż odległy cel i marzenie. Myślę że będzie tak do 1 lipca 2024, czyli do momentu zakończenia kwalifikacji paralimpijskich. Robię wszystko, żeby się dostać i przy okazji dobrze się przy tym bawię. Wyjazd do Paryża byłby dla mnie zwieńczeniem całej mojej przygody paratriathlonowej. Przed wypadkiem, ale też już podczas rehabilitacji w szpitalu – nigdy w życiu bym nie pomyślała, ile pięknych momentów związanych z tym sportem może na mnie czekać. Jednak wszystko to dzięki bliskim i wielu wspaniałym osobom, które spotkałam na mojej drodze. Bez nich nie osiągnęłabym nic.

Czy po wywalczeniu pewnej kwalifikacji planujesz przed imprezą we Francji specjalny obóz przygotowawczy?
Jak najbardziej, ale to będziemy planować trochę później, jak już będziemy mieć pewną kwalifikację. Najbliższy start będzie prawdopodobnie w Yokohamie 11 maja. Do tego czasu jeszcze czeka mnie trochę treningów i egzaminów do zdania na studiach.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X