Rozmowa

Perzyński: Nie mogę doczekać się niedzieli!

W niedzielę zadebiutuje na pełnym dystansie  w Enea IRONMAN Gdynia, a 19 lat temu walczył o życie i przeszedł przeszczepienie wątroby. Grzegorz Perzyński nie odczuwa presji z tym wyzwaniem.

Jak czujesz się na kilka dni przed najważniejszym wyścigiem w dotychczasowej przygodzie z triathlonem?
Czuję się fantastycznie. Naprawdę! Nie mam żadnego ciśnienia oraz presji. Po prostu chcę się tym cieszyć, tak długo, jak to będzie możliwe (śmiech). Jestem szczęśliwy, że tutaj jestem i wystartuję w Ironmanie, a co najważniejsze, tym samym, mam możliwość trąbienia o problemach polskiej transplantologii, jak i promowania jej pięknej idei, czyli dzielenie się życiem, poprzez moją dramatyczną historię – opowieść, inspirować i dawać nadzieję innym. To jest promocja pięknej idei poprzez piękną dyscyplinę sportu, ale działa to w obie strony, bo jak lepiej można promować triathlon, czy jakikolwiek inny sport, jak nie poprzez pokazanie ludzi, którzy żyją dzięki decyzji innych ludzi o oddaniu organów swoich bliskich, a dzięki temu taki np. Perzyński może cieszyć się życiem uprawiając choćby ten wspaniały sport i opowiadać o tym wszystkim, żeby coraz więcej osób podejmowało takie decyzje i ratowało ludzkie istnienia, bo taka jest stawka tej gry! A z drugiej strony, namawiać do aktywnego stylu życia, choć może nie każdego do tak długich Ironmanów (śmiech). A jeżeli będzie coś nie tak i stwierdzę, że jednak muszę się wycofać z trasy, to nie będę się forsować i czegoś na siłę udowadniać. Ja w ogóle nie czuję potrzeby udowadniania czegokolwiek. Nie ukrywam, że trochę byłem spięty przed konferencją, ale wszystko poszło fantastycznie. Poczułem wreszcie ten luz opowiadania o ważnych rzeczach, również w kontekście mojego startu. To potwierdza, że zacząłem przygotowywać odpowiednie nastawienie mentalne do tego wyzwania i to mnie teraz cieszy chyba najbardziej. Już fizycznie nic nie poprawię. Od lutego ostro zasuwam treningowo, ale obciążenia były dawkowane stopniowo. Wszystkie treningi zostały rozplanowane przez firmę Roberta KarasiaIm Inspiration i działamy przez ich niesamowitą aplikację, za co kolejny raz bardzo Robertowi dziękuję, tym bardziej, że jego naprawdę  bezinteresowna  pomoc, to nie tylko przygotowanie treningowe. Oczywiście polecam aplikację z pełnym przekonaniem!

Czy możesz stwierdzić, że jesteś przygotowany do Ironmana?
Nie, bo to jest niemożliwe, nie możesz wiedzieć, że jesteś przygotowany do czegoś, czego w ogóle nie znasz, zwłaszcza jeśli to coś nazywa się Ironman, ale wiem, że wykonałem ogromną pracę, która dała mi nieopisaną radość i zabawę i tak właśnie podchodzę do tego startu. Zobaczymy, jak się potoczą sprawy. Naprawdę chcę się przekonać, jak tam jest, tam, czyli w samym środku tego żywiołu. Jestem optymistą i czuję się fantastycznie.

Wspomniałeś o nastawieniu. Jak u Ciebie wygląda przygotowanie mentalne?
Zaskoczyłeś mnie tym pytaniem. Przeszedłem takie piekło w 2002 roku, mając na myśli moje dramatyczne przeszczepienie wątroby, czekając na organ do ostatniej możliwej chwili, że chyba nic nie będzie dla mnie większym wyzwaniem. Zastanawiałem się wcześniej, czy jednak nie wystartować na 1/2IM zamiast na pełnym dystansie. Tak też byliśmy umówieni z organizatorami, że ostateczną decyzję podejmiemy na końcu moich przygotowań. Chciałem postawić sprawę jasno i uczciwie, bo przecież jeszcze wtedy nawet nie wiedziałem, co to znaczy trenować ponad 20 godzin tygodniowo i co na to powie mój organizm. Oczywiście po dwóch, pierwszych tygodniach adaptacji mój trening był zorientowany na to dłuższe wyzwanie. Na pewno pod względem mentalnym dochodziłem stopniowo do tego momentu, w którym teraz jestem. Podobnie jak w przypadku formy fizycznej. Już jakiś czas temu zacząłem sobie to układać w głowie, że wystartuję jednak w całości a nie w połówce, tym bardziej, że  forma rosła a waga spadała.  Oczywiście, z uwagi na mój stan potransplantacyjny,  zawsze pozostawiam sobie margines bezpieczeństwa. Nigdy nie jechałem na maksa podczas zawodów oraz treningów, ale są sytuacje, na które kompletnie nie mamy wpływu. Wtedy nic nie możemy zrobić. Ale to chyba dotyczy wszystkich, niezależnie od karty zdrowia. Już o tym gdzieś mówiłem, że w planach treningowych mam cotygodniowe tzw. wycieczki rowerowe i biegowe, czyli dłuższy, spokojny rower i bieg. Zamierzam po prostu wybrać się na jeszcze trochę dłuższe wycieczki, choć pewnie jeszcze bardziej spokojne, a wcześniej trochę się pokąpać w morzu.. Jedyne założenie to przeczytać napis “Meta” na końcu tej wycieczki. Nie zakładam żadnego czarnego scenariusza. Wręcz nie mogę doczekać się niedzieli! Przy okazji zapraszam na stronę Fundacji.

Czego Ci życzyć w niedzielę?
Pełnej zabawy na trasie, skoro to pełny dystans (śmiech).

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne, materiały prasowe

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X