Paweł Reszke zaprogramowany na Hawaje 2021
Przepustkę na Hawaje chce wywalczyć we Włoszech. Do tego dąży do złamania 4h na zawodach w Gdyni. Trenujący pod okiem Piotra Nettera, Paweł Reszke stara się rozsądnie podtrzymać formę podczas pandemii.
Obecnie zmagamy się z pandemią. Czego Ci najbardziej brakuje?
Treningów w basenie, jeżeli chodzi o bieganie, rower i siłownię jesteśmy w stanie wykonać większą liczbę jednostek treningowych w improwizowanych warunkach. Nie może to być też jakiś ciężki trening, z nie wiadomo jakimi zadaniami. Cały czas trzeba mieć w tyle głowy to, że im bardziej eksploatowany organizm, tym bardziej jest narażony na różnego rodzaju infekcję. W szczególności w obecnej sytuacji trzeba wziąć to pod uwagę. Zaplanować treningi w ten sposób, aby zbytnio się nie forsować, tylko podtrzymać formę.
Z jaką częstotliwością trenujesz w domowych warunkach?
Mając do dyspozycji bieżnię elektryczną oraz trenażer dwa treningi dziennie, całość zabiera mi około 14 – 16 godzin tygodniowo.
Jakie miałeś cele na ten sezon?
Cel pozostaje ten sam. To są to zawody w Emilia Romagna we Włoszech 19 Września 2020 i awans na MŚ na Hawajach w 2021.
Jaki miał być ten sezon dla Ciebie?
Ze względu na zaplanowany główny start na jesień mam nadzieję, że uda się go zrealizować. Ten sezon miał być w pewnym sensie przełomowy. Przepracowałem bardzo dobrze ostatnie cztery miesiące. Nigdy wcześniej nie pracowałem tak ciężko i systematycznie. Cały czas wierzę w to, że pierwszy po 2015 roku start na pełnym dystansie Ironmana okaże się sukcesem.
Zobacz też:
Czasówka zamiast pierścionka zaręczynowego
Przed triathlonem jaki miałeś kontakt ze sportem?
Kilka lat w liceum i na studiach uprawiałem koszykówkę. Byłem zawodnikiem w III lidze i lidze akademickiej. Dodatkowo zawsze przejawiałem chęci do biegów długodystansowych. Pierwszy maraton zrobiłem w 2005 roku w Gdańsku.
A skąd pomysł na triathlon?
W 2011 roku, po przeczytaniu w jednej z gazet o zawodach w Suszu, postanowiłem wystartować w tych zawodach.
Udało się?
Tak. W 2012 roku na zawodach w Suszu na dystansie 70.3 zadebiutowałem w triathlonie. Wcześniej wykonałem zaplanowany plan, by złamać pięć godzin i udało się. Po tych zawodach już nie myślałem o innych sportach. Atmosfera wśród kibiców i zawodników sprawiła, że jak tylko mogłem, to wracałem do Susza w kolejnych latach. Wszystkie przygotowania w późniejszym czasie były podyktowane ciągłą poprawą w pływaniu, jeżdzieniu na rowerze i bieganiu.
Jak dalej rozwijała się Twoja przygoda z tym sportem?
Decyzja już w 2012 roku o dołączeniu do klubu UKS Tri-team Rumia, w którym jestem do dziś, zmieniła całkowicie moje podejście do triathlonu.
Dlaczego zainteresowałeś się triathlonem?
Jako zawodnik i trener zawsze interesowałem się metodyką treningu w sportach wytrzymałościowych. Interesuje mnie podejście w treningu do tych trzech dyscyplin osobno i razem jako triathlon. Jest to dyscyplina, w której potrzeba iść czasami zgodnie z planem treningowym, a czasem trzeba improwizować, gdyż nigdy wszystko nie wychodzi w 100 procentach.
W jaki sposób godzisz triathlon z innymi obowiązkami?
Jako zawodnik, który ma inne obowiązki, niż tylko wyjść na trening, nie mogę sobie pozwolić na profesjonalny trening. Jednak dużo zależy od tego, czy podchodzimy do tego wszystkiego profesjonalnie. Dlatego też w zeszłym roku podjąłem decyzję o przeprowadzce, w miejsce, gdzie mogę trenować, mam blisko do pracy. W ten sposób nie tracę niepotrzebnie czasu. Jestem w stanie zaangażować się odpowiednio w rodzinę, służbę i pracę.
Jak rodzina i najbliżsi reagują na Twoją sportową pasję?
Wszystko zależy od tego, jak wspierają Cię w tym wszystkim najbliżsi. Mam to szczęście, że moja druga „połówka” wspiera mnie wtedy, kiedy tylko może. Mam spokojną głowę. Wtedy mogę przygotowywać się nawet w domowych warunkach. Dzieci dodają mi dodatkowej motywacji szczególnie na zawodach.
Zajrzyj do:
Jacek Krawczyk w Portugalii czeka na rozwój wydarzeń
Na jaką możesz liczyć pomoc z ich strony?
Najbardziej chyba pomaga to, że żona, planuje dzień. Najpierw pyta mnie, kiedy robię treningi, a później planuje dzień i za to ją bardzo kocham.
Jak w tym wszystkim godzisz pracę?
Czasami jest bardzo ciężko i trzeba się nagimnastykować, ale wcześniejsze decyzje odnośnie zmiany miejsca zamieszkania, czy pracy w 2016 roku, okazały się trafne. Dodatkowo organizacja zajęć, chociażby treningów pływackich o 5:30 w klubie sprawiają, że praktycznie zawsze jesteśmy w stanie trening wykonać.
Jak oceniasz miniony sezon 2019?
Ze względu na służbę, zazwyczaj w sezonie planuję sobie jeden lub dwa starty w roku, gdzie przygotowuję się i koncentruję się na tych zawodach. Resztę startów wykonuję zazwyczaj „bezpośrednio z roboty” i dyspozycja nie jest wtedy zbyt dobra. Jeżeli chodzi o zeszły sezon to zawody celem numer jeden były w Gdyni. Nie wykonałem celu, jaki sobie założyłem (złamanie 4h08), ale był to zadowalający start. Wtedy zająłem drugie miejsce w kategorii wiekowej i był „pojechany” solidny mocny rower.
Jakie masz spostrzeżenia po tamtym roku startowym?
Cały czas wierzę we własne możliwości. Mam nadzieję, że będę w stanie bardziej profesjonalnie przygotować do sezonu.
Jakie zmiany w przygotowaniach wprowadziłeś przed tym sezonem?
Zdecydowanie poszedłem w kierunku jakości w treningu. Staram się, aby każdy trening był przemyślany i wynikał z jakiejś większej koncepcji.
Jakie miałeś cele na ten sezon?
Chciałem jeszcze dokładniej podejść do treningu. Od grudnia zeszłego roku trenuję i stawiam sobie małe cele, którymi monitoruję postępy razem z trenerem. Cel pozostaje ten sam. Są to zawody w Emilia Romagna we Włoszech 19 września 2020 i awans na MŚ na Hawajach w 2021.
Jak obecna sytuacja zmieniła Twoje sportowe plany na ten rok?
Początek sezony odpadł zupełnie. Były nim MŚ w półmaratonie, które miały się odbyć w marcu. Miałem też wystartować w duathlonie w Rumi na sprincie, zawody w maju też odpadły. Na szczęście jestem zawodnikiem, który lubi trenować i być w reżimie treningowym. Wystarcza mi dobry tydzień testowy, w którym sprawdzam postępy. Zawody są pewną nagrodą, a one na pewno prędzej, czy później przyjdą.
Jakie masz cele oraz marzenia związane z triathlonem?
Zdecydowanie to są zawody na pełnym dystansie, także już te we Włoszech w 2020 roku. Tam chciałbym powalczyć o 8:40 oraz Hawaje 2021, gdzie też chciałbym zbliżyć się do granicy dziewięciu godzin. Jednak pozostaje ciągły cel chyba ten najbardziej upragniony od kilku lat, czyli cztery godziny na połówce w Gdyni.
Rozmawiał: Przemysław Schenk
rozmowa przeprowadzona 2.04.2020
foto: materiały prywatne
smutnie, ale nie zrobisz tego w tym roku
Nie będzie żadnych imprez sportowych pracuj, bo może rusza pierwsze zawody w 2021