Rozmowa

Paweł Najmowicz: Doping syna dodawał energii

Zajął 18 miejsce PRO podczas Lotto Challenge Gdańsk. Na trasie mógł liczyć na doping rodziny. Paweł Najmowicz szykuje się już na ½ w Suszu.

Czy doszedłeś już do siebie po niezwykle wymagającym wyścigu podczas LOTTO Challenge Gdańsk?
Tak. Szczerze to już na drugi dzień czułem się dobrze. Start na ¼ IM w Stężycy zostawił dużo większy ślad niż ½ (śmiech). Mięśniowo czuję się dobrze, nic nie boli można trenować dalej.

Jakie masz odczucia po tych zawodach?
Przede wszystkim wiem, gdzie jest moje miejsce w szeregu. Stawka zawodników PRO była naprawdę mocna, a ściganie na najwyższym poziomie. Zawsze sobie powtarzam i mówię to głośno, jak chcesz poznać swoją prawdziwą formę i w jakim miejscu jesteś z przygotowaniami to wystartuj w topowej imprezie w międzynarodowej stawce.

Jak oceniasz osiągnięty czas i finalnie 18 miejsce?
Jestem zadowolony. Już samo ukończenie w takich warunkach było wielkim wyczynem. Start nie poszedł w 100 procentach po mojej myśli. Dużo problemów technicznych przed samym startem i w trakcie wyścigu spowodowały, że wynik jest, jaki jest. Nie zamierzam się tłumaczyć z tego, co poszło nie tak.  Wystarczy, że sam wiem, gdzie popełniłem błędy. Czas i miejsce biorę na klatę i gratuluję wszystkim zawodnikom ukończenia tego piekielnego wyścigu.

Pierwszy etap rywalizacji pokonałeś 25:04. Jak się pływało?
Etap pływacki poszedł nadzwyczaj lekko. Prawie wcale się nie zmęczyłem. Od samego początku płynąłem po prostu swoje. Dużo ciężej znoszę treningi OPENWATER z moim bratem (śmiech). Wyszedłem na dobrej pozycji z małą stratą nawet do pierwszego i najlepiej pływającego triathlonisty na świecie Łukasza Wójta. Moja strata wynosiła dwie minuty i 43 sekundy. Był to naprawdę dobry prognostyk przed etapem kolarskim.

Kiedy zaczął Ci doskwierać upał na trasie?
Już po pierwszej pętli kolarskiej upał dawał się we znaki. To była prawdziwa wojna ze słońcem i lejącym się żarem z nieba. Nie będę miło wspominał tego etapu (śmiech).

Zobacz też rozmowę ze Zbigniewem Gucwą

 

Czy po wypadnięciu bidonów z roweru kiełkowała myśl w głowie o zejściu z trasy?
Nie. Tego dnia wykluczyć z wyścigu mogłaby mnie jedynie kontuzja, defekt całkowity roweru lub po prostu omdlenie na trasie. Nastawiałem się na duże zmęczenie i wręcz tropikalne warunki. Zgubienie na trasie dwóch bidonów jest moim błędem i dużym niedopatrzeniem. Można było temu zaradzić. Co się stało, już się nie odstanie. 

Jak udało Ci się przetrwać niezwykle ciężki bieg?
Chłodziłem się na każdy możliwy sposób. Popijałem wszystko, co wpadło mi w ręce. Biegłem od jednego punku żywieniowego do drugiego, dla głowy (mojej psychiki) było to najlepszym rozwiązaniem. Organizator zadbał o odpowiednią i bardzo bogatą strefę żywieniową na trasie biegowej. Na ostatnie dwie pętle z czterech, wszedłem w pewien nawyk i wydaje mi się, że przebiegłbym nawet maraton w takich warunkach (śmiech).

W jaki sposób próbowałeś wytrzymać w tym niezwykłym upale, przez który wielu zawodników nie ukończyło startu?
Na start do Gdańska przyjechała moja narzeczona wraz z naszym synkiem Mieszkiem, który dopingował mnie na trasie!!! Obiecałem mu medal i słowa dotrzymałem. Jego krzyki “tata go go go”, “tata odeń” czyli tata ogień (śmiech) było wzruszające i dawało dużo energii. 

Niestety Twój brat nie ukończył wyścigu, ale mogłeś liczyć na jego doping. Czy to była dodatkowa motywacja na trasie?
Zawsze się wspieramy w tych dobrych i złych chwilach. Doping na trasie i rady pomogły ukończyć ten wyścig. Niestety, to nie był dla Sebastiana dobry dzień. Patrząc ilu topowych zawodników wycofało się z wyścigu, świadczy o tym, w jakich warunkach przyszło się nam ścigać. Jestem pewien, że Sebastian odpali w tym roku i będzie to na jego koronnym dystansie IRONMAN. Nadal uważam go za najbardziej doświadczonego polskiego zawodnika na tym dystansie. 

Jakie wnioski wyciągnąłeś po starcie?
Warto walczyć do końca. Nawet jak nie idzie po naszej myśli. Triathlon jest tak nieprzewidywalną dyscypliną sportu, że jednego dnia można ledwo ukończyć zawody, a następnym razem wygrywać z uśmiechem na twarzy. 

Kiedy planujesz kolejny start?
Następny przystanek to Susz triathlon ½ IM.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X