Paweł Jędrasiewicz: To był najwolniejszy start w karierze
Na MŚ na Hawajach zajął 123 miejsce w M30-34. Ukończył trasę w czasie 10:16:22. Pomimo miłych wspomnień nie jest do końca zadowolony z wyścigu. Paweł Jędrasiewicz prosto z Hawajów ocenia start podczas MŚ.
Jak wspominasz start na MŚ na Hawajach?
Jestem bardzo zadowolony, że udało mnie się wystartować na tych zawodach i je ukończyć bez konieczności marszu. Jednak mam świadomość, że to był mój najwolniejszy wyścig w karierze. Jeszcze jest bardzo dużo aspektów, które w przyszłości mogą znacznie poprawić końcowy wynik.
Jakie trudności Ciebie spotykały w czasie rywalizacji?
Podczas pływania na wysokości nawrotki na katamaranie zaczęły mi dokuczać objawy choroby morskiej. Podczas drugiej połowy etapu pływackiego musiałem walczyć z mocnymi zawrotami głowy i uczuciem nudności. To mocno dało znać na etapie kolarskim.
Czy to jedyne problemy?
Było też kilka innych przygód, jak zagubiony bidon z większością żeli na 60 kilometrach trasy rowerowej.
W jaki sposób musiałeś poradzić sobie w tej sytuacji?
Zgubienie bidonu wymusiło korzystanie z niesprawdzonych przed startem żeli z bufetów. Jednak trzeba pamiętać, że każdy zawodnik z 2500 startujących miał własne problemy. Wielu z nich ukończyło zawody ze świetnym wynikiem.
Zobacz też:
Ania Lechowicz jest najszybszą Polką na Hawajach
Co było Twoim celem przed tymi zawodami?
Moim celem było ukończenie zawodów. Za wszelką cenę chciałem uniknąć defektów, wywrotek oraz marszu. Próbowałem poznać specyfikę tego wyścigu oraz pojechać i pobiec najlepiej, jak się da. Przy tym uwzględniałem reakcję organizmu na tropikalne warunki.
W jakim stopniu udało się spełnić założenia przed tym startem?
Wszystkie wytyczne udało się spełnić, ale trzeba pamiętać, że końcowy czas nie jest satysfakcjonujący dla mnie. Byłem przygotowany na fatalne warunki podczas biegu. Natomiast myślałem, że część rowerowa pójdzie trochę “z automatu”.
Potwierdziło to się podczas startu?
Było całkowicie na odwrót: podtopiony i skołowany po pływaniu, bardzo cierpiałem na rowerze. Wyszedłem z wody bardzo późno. Przez to zmuszony byłem jakoś omijać grupy draftujące. Miałem grubo ponad 300W na podjeździe. Mimo to byłem wyprzedzany przez 20 osób, jadących na kole. Jednak po chwili, jadąc 250W po płaskim, czy z góry wyprzedzałem ich z dwukrotną prędkością. To powoduje rwanie tempa, aby nie narazić się na karę za drafting. Myślę, że nie tylko ja spotkałem się z tym problemem.
Co byś zmienił w przyszłości?
Na przyszłość założyłbym tez inne przednie koło. Zbagatelizowałem opowieści o słynnych crosswinds. Podczas wyścigu napsuły sporo nerwów. Czasem zmuszały do pięciominutowej jazdy w górnym chwycie, aby nie wyrwało kierownicy. Z drugiej strony demonizowany przez wszystkich energy lab okazał się bardzo przyjemnym fragmentem trasy biegowej. Tam wiało mocniej, niż na autostradzie, Był też doping ekipy z red bulla.
Czytaj także:
Jakub Kimmer: Obawiam się wywalczenia slota na Hawaje 2020
Jak przebiegł proces aklimatyzacji przed startem na Hawajach?
Za radą trenera starałem się robić przez pierwsze 30 minut treningi na trenażerze bez wiatraka z zamkniętym oknem. Następnie zwiększałem ten czas wraz z kolejnymi treningami.
Czy to się sprawdzało?
To był strzał w dziesiątkę. Biorąc pod uwagę moje historyczne starty, to widać było poprawę mojego samopoczucia. Najbardziej zabrakło przygotowania open water bez pianki. W całej karierze płynąłem wyścig bez pianki. Tylko raz mnie się zdarzyło na połówce w Miami. Niestety nie było mi dane przygotować się do tego, będąc we Włoszech na kilka tygodni przed startem.
Dlaczego?
Bo temperatura była za niska, a fale tworzyły się za duże, by trenować pływanie bez pianki. Poza tym dwa dni po przylocie dostałem gorączki. Ona pojawiała się każdej nocy aż do dnia startu.
Co było tego przyczyną?
Było to prawdopodobnie spowodowane klimatyzacją podczas 24 godzinnego lotu samolotem oraz przesadnym jej używaniem w każdym z odwiedzanych w Konie miejsc. Mam wrażenie, że Hawajczycy nadużywają klimy.
Sprawdż też:
Regina Kaplan-Rakowski: Największą trudnością był strach
Czy ten start był Twoim ostatnim w tym sezonie?
Tak. Teraz jestem w trakcie roztrenowania. Jestem wciąż na hawajskich wyspach. Więc czasem pozwolę sobie na pływanie z żółwiami.
Masz już jakiś plan przygotowawczy oraz cele na kolejny sezon?
Na razie jest za wcześnie na plany na kolejny rok. Najbliższe tygodnie pozwolą określić moje biznesowe/służbowe plany. To zdeterminuje sportowe aktywności i cele.
Czego nauczył Ciebie start na Hawajach?
Podczas treningu na trenażerze należy włączać farelkę zamiast wiatraka. A tak na serio to dużego zaskoczenia nie ma. Trzeba poprawić pływanie i starać się unikać problemów.
Planujesz jeszcze wrócić na Konę i powalczyć o jeszcze lepszy wynik?
To pokaże najbliższa przyszłość. Jest dużo wyścigów, które niekoniecznie pozwolą się łatwo zakwalifikować na Konę, ale wydają się ciekawą opcją samą w sobie.
Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne