Paulina Klimas: Życie mnie skopało na tyle, że byłam wykończona
Przez dwa ostatnie sezony, Paulina Klimas zmagała się z różnymi problemami zdrowotnymi, w tym boreliozą, złamanymi żebrami oraz zakażeniem. Nie poddała się i kontynuuje walkę o udział w Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu.
Byłaś na wyjeździe wypoczynkowym w Dubaju. Jak wrażenia?
Aktualnie jestem już w drodze powrotnej do domu. Wybrałam Dubaj, bo wiem, że nie wytrzymałabym długo, leżąc plackiem na plaży. Dubaj jest też gwarancją ciepłej pogody z w miarę krótkim lotem, bo tych po sezonie mam dość. Udało mi się zobaczyć praktycznie każdą dzielnicę miasta, odpocząć i poleżeć na plaży.
Bez wątpienia taki wypoczynek był Ci potrzebny. Bardziej odczuwałaś zmęczenie psychiczne, czy fizyczne sezonem?
Ten rok, a w zasadzie dwa lata były dla mnie bardzo ciężkie. Zaczęło się od złamanego żebra i boreliozy. W tamtym sezonie ciągle goniliśmy formę. Już byłam przekonana, że wszystko co najgorsze za mną, w maju byłam w życiowej formie, która miała już tylko rosnąć i zdarzył się niefortunny upadek, miałam ranę miażdżeniową biodra, później zakażenie. Wszystko bardzo się przeciągało i bałam się, że już przegrałam walkę o igrzyska. Na szczęście nastąpił przełom dzięki opiece profesora Artura Pupki. Udało się wystartować w Krakowie. Zrobiłam to tylko dlatego, że bardzo chciałam reprezentować kraj właśnie na tych zawodach, choć byłam totalnie nie przygotowana. Było to ciężkie doświadczenie, nie przez wynik, bo ten i tak mnie pozytywnie zaskoczył, ale doszło do mnie to, co się stało i jak bardzo znowu się cofnęłam. Wcześniej tego nie dopuszczałam.
Co wtedy postanowiłaś?
Podjęłam kolejną walkę o wyjazd do Paryża i powrót do formy. Udało mi się i znowu byłam w super formie. Jako jedyna Polka reprezentowałam kraj na próbie przedolimpijskiej. Byłam zadowolona ze startu. Wiedziałam, że wystarczy doszlifować formę i znów będę nawiązywać walkę z najlepszymi. Oj, jakie by to było proste, ale przecież takie nie mogło być. Po starcie we Francji upadłam na rozbieganiu. Niestety, mocno uderzyłam w żebra, ból był na tyle duży, że uniemożliwiał mi trenowanie. Byłam już na tyle zdesperowana i wiedziałam, że mam bardzo mało czasu, że zdrowie zeszło na drugi plan. Trenowałam na tabletkach przeciwbólowych (to głupi pomysł i nikomu nie polecam) i doprowadziłam do kontuzji biodra przed ostatnimi startami w sezonie. Wylatywałam w czwartek o 8 rano, a dzień wcześniej o 18 leżałam na rezonansie. Trudno uwierzyć, że tyle rzeczy może się wydarzyć, sama pewnie bym nie uwierzyła, gdyby ktoś mi to opowiadał. Niestety, życie skopało mnie na tyle, że byłam już zmęczona fizycznie i przede wszystkim psychicznie. Sama nie wiedziałam, na ile przerwa, wakacje i totalne nie myślenie o sporcie są mi potrzebne.
Co było dla Ciebie najtrudniejsze podczas pokonywania poszczególnych problemów zdrowotnych w tym sezonie?
Myśl, że nie zdążę. Mam wrażenie, że przez parę miesięcy byłam w trybie walki. Coś się działo, musiałam się odbudować, ciągle walczyć, byłam tym zmęczona. Tak naprawdę nie było w tym roku startu, do którego byłabym przygotowana i gdybym miała czekać na dobry moment pewnie od maja nie zobaczylibyście mnie na starcie, ale postanowiłam podjąć walkę na tyle, ile to było możliwe. To ciężkie doświadczenie. Jestem osobą, która w treningu musi mieć wszystko zrobione na sto procent. Gdy tego brakuje, nie czuję się pewnie. Wiem, w jakim powinnam być miejscu i jak powinna wyglądać moja walka o igrzyska. Tak się nie stało, więc muszę grać tym, co mam.
W którym momencie pojawiła się myśl, aby się poddać i co spowodowało, że postanowiłaś podjąć dalszą walkę?
Wiele było takich momentów. Na pewno pierwszy w tym roku był wtedy, kiedy rana się nie goiła. Jednak najciężej było mi przed samym Maroko, kiedy do żeber doszło biodro. Byłam na skraju wytrzymania. Czasem sama się zastanawiam, jak to zrobiłam, że pojawiłam się na ostatnich startach.
Mimo wszystko udało się Tobie kilkukrotnie wystartować. Z których zawodów masz największą satysfakcję?
Z żadnego wyścigu w tym roku nie jestem w pełni zadowolona. Jednak trzy ostanie pokazały mi, że potrafię się ścigać i to z nich mam największa satysfakcję. Jestem też wdzięczna za te wyścigi, bo miało ich już w ogóle nie być.
Jakie wnioski wyciągnęłaś po tegorocznych zmaganiach?
Żeby słuchać organizmu i dać mu odpocząć wtedy, kiedy tego potrzebuję.
Jak wygląda Twoja aktualna sytuacja zdrowotna?
Myślę, że jest ok, w końcu jestem po wakacjach.
Czy ustaliłaś z trenerem, kiedy rozpoczynacie przygotowania pod sezon 2024?
Na razie jest odpoczynek. Kiedy będę gotowa, będziemy ustalać sezon. Choć tego czasu znowu nie jest za wiele, bo z początkiem marca muszę być gotowa do wyścigów.
Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: Paulina Klimas FB, triathlon.org, worldtriathlon.org