Rozmowa

Olga Masłowska: Mój cały potencjał nie był w pełni wykorzystany

Mimo skończenia z triathlonem kilka lat temu nadal pozostaje w sporcie. Olga Masłowska podsumowuje ten etap w życiu i nie wyklucza startów w tri.

W jakich okolicznościach zaczynała się Twoja przygoda z triathlonem?
Odkąd pamiętam, sport w moim życiu odgrywał bardzo ważną rolę. W domu rodzinnym oglądaliśmy najważniejsze wydarzenia sportowe z wielkim zamiłowaniem. Od dziecka największą miłość czułam do pływania. Każdy wyjazd z rodziną nad jezioro, czy nad morze był dla mnie niesamowitym przeżyciem. Pochodzę z małej miejscowości Kiszkowo (20km od Gniezna) dlatego na swój pierwszy wyjazd na basen czekałam do 2008r. Wiedziałam, że pragnę nauczyć się profesjonalnie pływać. Więc poinformowałam rodziców, że nie wyjdę z basenu, dopóki nie zapiszą mnie na lekcje u instruktora (śmiech). Rodzice się zgodzili i zapisali nas (mnie i moją siostrę bliźniaczkę). Naszym pierwszym trenerem okazał się prezes Gnieźnieńskiego Towarzystwa  Triathlonowego, który po roku cotygodniowych lekcji pływania zaproponował nam obóz z triathlonistami. I tak zaczęła się ta przygoda!

Jak wspominasz początki w tym sporcie?
Początki w sporcie pamiętam doskonale. Cała „triathlonowa rodzina” – zawodnicy, trenerzy przyjęli mnie i moją siostrę Bognę z otwartymi ramionami, byli pomocni, a swoją postawą i słowami przekazywali dużo motywacji. Treningi nie dawały mi aż tak w kość. Przede wszystkim odbywały się w cudownej atmosferze. Triathlon te kilkanaście lat temu był całkowicie inny od tego, co widzimy dzisiaj na arenie krajowej. Nie był to sport popularny, a zawodów nie organizowano z takim rozmachem jak w dzisiejszych czasach.

Kiedy zadebiutowałaś w triathlonie?
Jak każdy w „tamtych czasach” moim pierwszym startem był aquathlon w Wąsoszach w 2010r., a po raz pierwszy w pełnym triathlonie wystartowałam w Dębnie w 2011r.

Czy od razu po pierwszym starcie byłaś przekonana do kolejnych wyścigów?
Zdecydowanie tak! Pierwszy start był impulsem do dalszego rozwoju i chęci pokonywania kolejnych barier.

Startowałaś z sukcesami też w pływaniu długodystansowym. Jak oceniasz też ten sportowy epizod?
Od zawsze kochałam pływać, a w mojej okolicy – w Lednogórze odbywały się zawody pływackie na wodach otwartych. Tam właśnie stawiałam pierwsze kroki w tej dyscyplinie. Ściganie się w jeziorach było i jest dla mnie do dzisiaj wielką frajdą. Wiele też dzięki tym startom się nauczyłam – poznałam własny organizm. Moim ulubionym dystansem było 3000m.

Czy to doświadczenie w pływaniu długodystansowym przekładało się też na triathlon?
Uważam, że pływanie długodystansowe w dużej mierze przełożyło się na pływanie w triathlonie. Dzięki temu, że znałam własny organizm i dobrze czułam wodę. Potrafiłam wbiegać do strefy zmian z teoretycznie lepszymi pływaczkami (osiągającymi lepsze wyniki w basenie). Pływanie na wodach otwartych diametralnie różni się od tego w niecce basenowej. Ważna jest „orientacja w terenie” i umiejętność poradzenia sobie z tzw. „pralką”.

Jak oceniasz wówczas dostępne możliwości dla młodych triathlonistów i poziom rozwoju triathlonu w Polsce?
Triathlon stał się bardzo popularnym sportem. Ten fakt sam w sobie powoduje, że możliwości jest więcej.  W wielu polskich miastach powstały kluby, teamy triathlonowe dzięki temu jest łatwy dostęp, aby zacząć tę piękną przygodę. Obserwuję również działania PZTri, w ostatnich latach pojawiły się programy tri pop czy talent ID, dzięki którym młodzi zawodnicy mogą się sprawdzić i zostać zauważeni. Jednak uważam, że jeśli chodzi o sport kwalifikowany, promocja tej dyscypliny jest znikoma i działania, które są podejmowane nie wystarczają, aby uzbierać „zaplecze” zawodników.

Jak zmieniało się Twoje postrzeganie triathlonu w przekroju całej kariery w tym sporcie?
Bardzo cieszy mnie rozwój tej dyscypliny nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Przez cała swoją triathlonową karierę patrzyłam, jak pięknie ten sport się rozwija. Od mojego pierwszego do ostatniego startu zaszły diametralne zmiany, jeśli chodzi o organizację imprez czy poziom sportowy. Pamiętam na początku mojej przygody za starty płaciło się 50 zł wpisowego. Dziś wygląda to zupełnie inaczej. Imprezy są często rozłożone na cały weekend i startuje na nich tysiące osób.

Z perspektywy czasu, czujesz, że udało się w triathlonie wykorzystać w pełni potencjał?
Często zastanawiałam się nad tym, co by było, gdybym została dłużej na arenie triathlonowej. Myślę, że mogłabym coś jeszcze pokazać, że mój cały potencjał nie był w pełni wykorzystany. Z perspektywy czasu myślę, że była potrzebna mi wtedy jakaś zmiana, na którą się nie odważyłam.

Co uważasz za największy sukces w triathlonie?
Największe moje sukcesy to zdecydowanie:

II miejsce – Mistrzostwa Świata Szkół w ramach Światowych Igrzysk Młodzieży Szkolnej

(ISF WSC TRIATHLON) – indywidualnie

II miejsce – Mistrzostwa Świata Szkół w ramach Światowych Igrzysk Młodzieży Szkolnej

(ISF WSC TRIATHLON) – drużynowo

III miejsce – Mistrzostw Polski Juniorek

W której płaszczyźnie triathlonowej czułaś się najlepiej?
Jak większość triathlonistów powiem szczerze, że nie mogę wybrać jednej, przewodniej dyscypliny. Zakochałam się w tym sporcie poprzez jego różnorodność.

Który sezon był dla Ciebie najlepszy i dlaczego?
Sezon 2017 był dla mnie tym najbardziej wyjątkowym, ponieważ po wielu latach wyrzeczeń i ciężkiej pracy stanęłam na trzecim stopniu podium Mistrzostw Polski w kategorii junior. Do tego startu przygotowywali mnie dwaj trenerzy Jędrzej Przybylski oraz Robert Czaja, z którymi świetnie mi się współpracowało.

Podczas czynnej kariery zawodniczej jakie dostrzegałaś plusy i minusy uprawiania triathlonu?
Jak we wszystkim tak i w sporcie wyczynowym możemy znaleźć plusy i minusy, zacznę od tych pierwszych:
– spełnianie marzeń, realizacja

– przekraczanie granic komfortu

– hartowanie

– próba charakteru

– a przede wszystkim poznanie fantastycznych ludzi, którzy dzielą twoje pasje

Minusy:

– większość czasu poza domem

– zaniedbywanie kontaktów z rodziną i znajomymi z innych środowisk przez częste wyjazdy i podporządkowanie życia treningom

– narażanie organizm na kontuzje i przeciążenia.

Jakie miałaś cele w triathlonie?
Moim głównym celem była chęć poprawiania się i bycia coraz lepszym. Nigdy nie wybiegałam z planami za daleko. Stawiałam sobie za cel zdobycie medalu MP – dopóki tego nie miałam, nie mogłam przesuwać granic.

W jakim stopniu udało się je zrealizować?
Myślę, że udało się to w 90%. Gdy zdobyłam medal Mistrzostw Polski Juniorek, kolejnym celem był medal w kolejnej kategorii wiekowej, jednak nie zostało mi to dane. Pomimo wszystko jestem w pełni zadowolona z tego, co udało mi się osiągnąć.

W którym momencie sportowej kariery w triathlonie uświadomiłaś sobie, że Twoja droga odbiega od triathlonu?
Pierwsze takie myśli o zakończeniu przygody triathlonowej zaczęłam miewać w lutym 2018r. po obozie kadrowym w Hiszpanii. Pojechałam na to zgrupowanie po kontuzji stopy i był to dla mnie bardzo ciężki czas. Wielu moich przyjaciół zakończyło już wtedy kariery sportowe, czułam pewnego rodzaju przygnębienie. Po pewnym czasie okazało się, że mam problemy kardiologiczne i podejrzewano u mnie kardiomiopatię. W ostatecznych wynikach wyszły tylko zaburzenia rytmu serca. Nie minęło wiele czasu a życie, obróciło się o 180 stopni. Wtedy dowiedziałam się, że zostanę mamą.

Jaki miałaś pomysł na siebie poza triathlonem?
Byłam przekonana, że moje życie dalej będzie się kręciło wokół sportu, bo był to temat, który najlepiej „czułam”. Zawsze marzyłam o zrobieniu papierów instruktora pływania.

Kiedy stanęłaś na starcie po raz ostatni?
Ostatni mój start w sporcie kwalifikowanym był pierwszego sierpnia w Pniewach na dystansie sprinterskim.

Czego najbardziej Ci brakuje z czasów uprawiania tego sportu?
Zdecydowanie najbardziej brakuje mi tej atmosfery, która panowała na zawodach, treningach oraz obozach. Z wielkim uśmiechem na ustach wspominam czasy, w których trenowałam. Poznałam wspaniałych ludzi, z wieloma mam kontakt do dziś. Uwielbiałam, jak wszyscy się motywowaliśmy i byliśmy dla siebie największym wsparciem.

Czy jeszcze śledzisz wydarzenia triathlonowe?
Oczywiście śledzę te najważniejsze wydarzenia sportowe. Jestem zawsze na bieżąco, jeśli chodzi o WTCS (World Triathlon Championship Series) – zawsze trzymam kciuki za Florę Duffy i Alex’a Yee. Bacznie obserwuję też zmagania Mistrzostw Polski.

Jak oceniasz obecny rozwój triathlonu w Polsce z perspektywy byłego zawodnika?
Widać, że nieustannie wszystko idzie do przodu i w lepszym kierunku. Chociaż uważam, że za mało zawodów organizowanych jest dla dzieci. Triathlon w Polsce dość mocno „przejęli” amatorzy, a w moim mniemaniu zapomina się o tych, którzy są najważniejsi, od których się wszystko zaczyna – dzieciaki!

Czym się obecnie zajmujesz?
Udało mi się zrealizować parę marzeń. Zostałam instruktorem pływania w tym także dla dzieci i niemowląt. Ukończyłam studia na kierunku wychowanie fizyczne, studiuję teraz kolejny kierunek.  Niedługo czeka mnie wyprowadzka do innego miasta ze względu na zawód męża – nowe możliwości, nowe miejsce pracy. Cały czas staram się swoją obecnością wspierać mój rodzimy klub GTT Diament Gniezno. Oprócz tego jestem mamą na pełny etat.

Czy masz dalej jakiś kontakt ze sportem, niekoniecznie z triathlonem?
Tak. Sport towarzyszy mi przez cały ten czas. Oczywiście już w nie tak dużym stopniu jak kilka lat temu, ale wyskoczę czasem na jakiś trening.

Jak obecnie postrzegasz triathlonem już po zawodniczym epizodzie?
Moje postrzeganie triathlonu na przestrzeni lat zmieniło się. Kiedyś triathlon był czymś, do czego nie każdy miał dostęp i bardzo wyjątkową dyscypliną. Dziś mamy w Polsce mnóstwo imprez i pełno zawodników, którzy uprawiają ten sport (co z jednej strony bardzo mnie cieszy). Lecz uważam, że po części jest to po prostu moda. Mam wrażenie, że każdy kto odbębni sobie start, jest teraz znawcą i wszystko o tym sporcie wie. Nie mówiąc już o tym, że jest sporo nieświadomych ludzi, którzy na pierwszy ogień zapisują się na pełen dystans. Jak wszystkiego są dwie strony medalu, bo z jednej strony popularyzacja sportu cieszy, a z drugiej martwi, bo zapomina się o fundamentalnych jej wartościach.

Jakich rad udzieliłabyś innym triathlonistom, którym droga życiowa w pewnym momencie też odbiegnie od triathlonu i będą szukać alternatywy i pomysłu na siebie?
Odejście od sportu jest czymś zupełnie naturalnym, u jednych przychodzi szybciej u drugich później. Najważniejsze jest być świadomym tego, że się to może skończyć i dać sobie dużo zrozumienia i przestrzeni. Słuchać własnego organizmu i pamiętać, że życie bez wyczynowego sportu też może dać wiele satysfakcji i nowych możliwości! Jeden rozdział się zamyka, ale kolejny otwiera.

Czy krążyła myśl w głowie, aby może wrócić do triathlonu na chociażby sporadyczne starty w AG?
Tak, zdecydowanie! W zeszłym roku udało mi się wystartować w sztafecie na etapie pływackim. Mam nadzieję, że jeszcze zobaczymy się na trasach!

W jakich sportach chciałabyś jeszcze spróbować sił w przyszłości?
Sportów, które zawsze chciałam spróbować, jest cała lista. Na niej znajdują się m.in. pole dance, boks czy nurkowanie!

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X