Rozmowa

Ola Truskolawska zadowolona ze spotkania z Haug i Charles-Barclay

Została wicemistrzynią kategorii wiekowej w Samorin. Ola Truskolawska nie ukrywa zadowolenia z wyniku, ale też ze spotkania sław triathlonu.

Jaki miałaś humor, wyjeżdżając z Samorin?
Z Samorin wyjechałam oczywiście w znakomitym nastroju, bo nie spodziewałam się, że mogę tam stanąć na podium. Były to moje pierwsze zawody za granicą, czy pierwszy wygrany slot. Dlatego głównie jechałam po to, by sprawdzić tam siebie i poprawić własny czas na tym dystansie. Absolutnie nie brałam pod uwagę tego, że jestem w stanie coś wygrać. Lista kobiet w mojej kategorii była dość długa.

Czy opadły już pierwsze emocje po zawodach?
Emocje jeszcze nie do końca opadły. Nadal nie mogę uwierzyć, że zajęłam drugie miejsce w kategorii na międzynarodowych zawodach. Dodatkowo jeszcze czuję fizycznie ten start.  Dochodzi zmęczenie podróżą do Polski, ale nie żałuję.

Jakie masz odczucia po tych zawodach?
W mojej ocenie zawody poszły dobrze. Poprawiłam życiówkę. Choć wiadomo, że zawsze może pójść coś lepiej. Pogoda była dobra, nie padało. Przeszkadzał tylko na pływaniu i rowerze dość duży wiatr.

Jak oceniasz organizację zawodów?
Sama organizacja zawodów zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Całość była bardzo dobrze przygotowane. Wszędzie było mnóstwo wolontariuszy, którzy pomagali. Strefy zmian, trasy, wszystko było dobrze opisane i oznaczone. W razie wątpliwości wolontariusze służyli pomocą. Na trasie zawodów zapewniono dużo punktów odżywczych.

Jak się pływało?
Z pływania nie jestem zadowolona. Wiedziałam, że będzie ciężko, gdy widziałam rano spore fale. W sobotę miałam zaplanowany krótki trening w rzece. Stan wody był podobny do tego w dniu startu. Dlatego wybrałam basen. Jestem z Gdyni. Pływam w morzu. Z tego powodu fale w zasadzie nie robią na mnie wrażenia. Tutaj dochodził spory prąd rzeki oraz dość chłodna woda. W jedną stronę  płynęło się ciężko pod prąd, ale można było nawigować według bojek. Z powrotem nie było łatwiej. Oślepiało słońce i nie było widać bojek. Mój czas pływania nie był zadowalający, ale z drugiej strony to właśnie jest ciekawe w tym sporcie.  Zawsze jest inaczej. Nigdy nie ma idealnych warunków i trzeba sobie radzić.

Jakie panowały warunki na rowerze?
Rower to chyba moja najmocniejsza dyscyplina i tutaj obawiać się mogłam tylko jakiegoś uszkodzenia technicznego roweru np. pękniętej dętki. Trasa rowerowa wiodła od Samorin w stronę Bratysławy autostradą z pięknym asfaltem z kilkoma nawrotami. Trasa była dość szeroka i zawodnicy nie mieli problemu, by wyprzedzać, czy robić nawrotki. W jedną stronę niestety dość mocno wiało. To sprawiało, że spadało tempo i trzeba było więcej popracować. „Nagrodą” była trasa w drugą stronę, gdzie przy niskich watach osiągało się spore prędkości. Na trasie doszło do kilku wypadków, w tym do jednego bardzo groźnego, gdzie konieczne było lądowanie helikoptera ratowniczego. Przez tę sytuację wstrzymano nas na trasie kolarskiej, co zapewne miało wpływ na czasy zawodników. Nikt nie protestował w tej sytuacji. Ostatecznie czas roweru był bardzo zadowalający, mimo silnego wiatru i przymusowego przestoju przez pięć minut.

Jakie miałaś założenia na części biegowej?
Na bieg miałam ustalone oczywiście tempo biegu. Aczkolwiek trenerka niczego nie narzucała. Miało być mocno, ale na wyczucie. Zaczęłam dobrze. Nawet zdziwiłam się, że po mocnym rowerze tak dobrze mi się biegnie. To duża zasługa mojej trenerki, Aleksandry Sypniewskiej-Lewandowskiej, dzięki której wiem, że praca nóg na rowerze jest inna niż na biegu. Więc można biec swoje. Pogoda tego dnia była idealna na bieg. Nie padało. Był lekki wiatr, no i nie było upału jak w czasie zawodów w Gdańsku. Mój czas biegu był zbliżony do mojej życiówki na półmaratonie. Dlatego też się ucieszyłam.

Czy ostateczny rezultat i miejsce w kategorii wiekowej Cię zadowala?
Z miejsca w kategorii jestem bardzo zadowolona. Z uzyskanego czasu nie do końca.  Zawiodłam się pływaniem w Dunaju. Mimo iż ostatnio pływało mi się dobrze.

Dzień wcześniej odbywał się Puchar Collinsa w światowej obsadzie. Czy udało się Pani śledzić te zmagania przy trasie?
Byłam oczywiście na tych zawodach, jednak tylko na tej części, gdzie startowały kobiety.

Jak wrażenia?
Byłam pod ogromnym wrażeniem, że w jednym miejscu zgromadziły się prawie wszystkie sławy triathlonu, które do tej pory tylko obserwowałam na relacjach z zawodów. Miałam okazję zobaczyć z bliska rowery zawodników pro, którzy są poza zasięgiem większości amatorów. Tempa tych zawodniczek są marzeniami amatorów. Cieszyłam się, że miałam okazję obserwować ich zmagania. 

Udało się spotkać któryś z zawodników?
Tak, najbardziej zadowolona jestem ze spotkania i zdjęcia z Anne Haug i Lucy Charles-Barclay. Poza tym miałam okazję zobaczyć i dopingować i inne zawodniczki: Danielę Ryf, Skye Moench, Teresę Adam, Sarę Crowley.

Jak wyglądają dalsze plany?
Miałam bardzo długi sezon, bo startuję od kwietnia. Teraz będę miała dłuższy odpoczynek. Czeka mnie porządne roztrenowanie, bo miałam sporo treningów i startów ostatnio.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X