Rozmowa

Ninja z mistrzowskimi ambicjami w triathlonie

Agata Szkudlarek jest w sporcie od dziecka, a do triathlonu zawitała trzy lata temu. Obecnie trenuje pod okiem Kacpra Adama i nie ukrywa mistrzowskich ambicji na dłuższych dystansach, choć dopiero przed nią debiut na Ironmanie.

Co zadecydowało o tym, że trafiłaś akurat do tego sportu?
Zdecydowało to, że na początku trenowałam biegi długie przez osiem lat. W którymś momencie stwierdziłam, że przerzucę się na górskie biegi. To było moim marzeniem. Z tego względu że elementem treningu każdego biegacza górskiego jest też rower, to zakupiłam pierwszą szosę. Miała być głównie na trenażer. Potem okazało się, że te biegi górskie rozmyły się w mojej karierze. Więc pomyślałam, że skoro mam rower i dobry bieg, to może dołożę to pływanie. W ten sposób przywitałam się z triathlonem.

Jak wspominasz początki w tym sporcie?
To była miłość od pierwszego startu. Podoba mi się, że ten sport jest zróżnicowany. Do tego jest dużo rzeczy, których trzeba dopilnować. Dlatego to jest ciekawa dyscyplina sportu. Początki w triathlonie były dla mnie chodzącą zagadką, ponieważ nigdy nie jeździłam na rowerze szosowym, a wpinane pedały, czy inne techniczne aspekty były mi obce. Musiałam dowiedzieć się wielu rzeczy. Dla mnie fajnym aspektem była też okazja uczenia się od innych triathlonistów. Uważam, że jeśli ktoś wchodzi w tak skomplikowany sport, to jest podróż w nieznane. Choć potem jak się okiełzna te wszystkie elementy, to triathlon okazuje się ciekawą i wciągającą dyscypliną.

Kiedy zadebiutowałaś w triathlonie?
Zadebiutowałam trzy lata temu w Stężycy, na Garmin Iron Triathlon. Wówczas chyba nigdy nie pływałam w jeziorze (śmiech). To było dość szalone. Od razu wystartowałam na 1/4IM, bo wiedziałam, że ciągnie mnie do tych dłuższych dystansów. Dlatego zaczęłam od ćwiartki. To było wyjątkowe wydarzenie w moim życiu. Kiedy przeżyłam pływanie, to było spokojniej na reszcie trasy.  

Czy od razu po pierwszym starcie byłaś przekonana do kolejnych wyścigów?
Tak, za każdym razem stawiam sobie wysoko cele. Od pierwszego startu wiedziałam, że zrobię Ironmana. To będzie mój cel. Jestem długodystansowcem i właśnie lubię długie dystanse. Choć wiedziałam, że musiałam do tego dojść krok po kroku. Więc teraz będzie mnie czekać upragniony Ironman.

Co uważasz za największy sukces w dotychczasowej przygodzie z triathlonem?
Na pewno slot na MŚ Ironman 70.3 Utah. To otworzyło też myślenie, że mogę więcej. Drugim największym sukcesem jest wygranie slota na mistrzostwa świata w Finlandii, w tym roku.

Jaką obecnie rolę w Twoim życiu pełni triathlon?
Ogromną, triathlon jest taką dyscypliną, że zajmują dużą ilość czasu. Trzeba podporządkować życie pod treningi. Oprócz tego sama jestem trenerką i za chwilę fizjoterapeutką. Kończę studia. To wszystko wzajemnie się przenika i triathlon ukształtował mnie w pewnym stopniu.

Jak udaje Ci się wszystko połączyć?
Czasami sama się dziwię (śmiech). Jest tego naprawdę dużo. Mam sporo podopiecznych pod sobą. Praca i dzielenie tego z trenowaniem na półprofesjonalnym poziomie jest trudne. Myślę, że dobre planowanie całego dnia jest kluczem, bo inaczej by się nie udało. Trzeba wcisnąć własny trening między innymi treningami podopiecznych. Uważam, że bez trenowania innych nie miałabym tyle motywacji oraz chęci do własnych ćwiczeń.

W jaki sposób bycie fizjo pomaga Ci w triathlonie?
Wiem, jakie występują urazy w tym sporcie. Pomaga mi w tym to, że na co dzień pracuję głównie ze sportowcami w zakresie treningu motorycznego. Dopiero też zaczynam przygodę jako fizjoterapeutka, bo nie jestem jeszcze nią oficjalnie, a jestem trenerką, bo nie mam tytułu magistra. Choć to jest kwestia czasu. To okazuje się być pomocne w mojej trenerskiej przygodzie, bo wiem, z czym mogą zmagać się zawodnicy, np. przy niskiej motywacji. Gdy zdarzy się kontuzja, wiem jak pomóc. Bardzo lubię biomechanikę ruchu i wszystkie aspekty związane z ruchem. Sama też musze pracować nad ruchem, zwłaszcza w kontekście pływania.  

W jakich innych sportach próbowałaś sił oprócz triathlonu?
Bieganie długodystansowe, maratony, półmaratony, choć nadal uwielbiam bieganie. Całą przygodę ze sportem zaczęłam od siatkówki, w wieku 15 lat. Potem łączyłam to z biegami, ale w pewnym momencie stwierdziłam, że sporty drużynowe nie są dla mnie.

W zeszłym roku oprócz startów triathlonowych wystąpiłaś też w Ninja Warrior. Co spowodowało, że zdecydowałaś się na udział w tym programie?
Głównie krąg, w którym obracam się na co dzień, czyli osób, które łączą biegi przeszkodowe z zawodami ninja. Wszyscy znajomi próbowali sił w tym programie. Był casting i postanowiłam pojawić się na nim. Do tego mój chłopak już tam występował, dlatego stwierdziliśmy, że tam razem pójdziemy i pokażemy, na co nas stać. Chcieliśmy zobaczyć, jak to wygląda.

Jak było?
Dość zabawnie, wszystko, co nam się wydaje w TV, na żywo tak nie wygląda. Jest trochę reżyserowanych momentów i trzeba było robić kilka rzeczy na pokaz. Tak naprawdę pod kątem tego programu trenowałam pod okiem Ninjy Witchera, który też występował w tamtym programie i wygrał. To była krótka przygoda. Samo Ninja Warrior wiązało się z tym, że chciałam pokazać, że triathloniści też mogą to uprawiać oraz łączyć te dyscypliny.

Jakie wrażenie zrobiła na Tobie cała otoczka telewizyjna?
Nie mam problemów z kamerami, więc nie przytłoczyła mnie ta otoczka. Było dość zabawnie, ponieważ mój chłopak stwierdził, że będzie człowiekiem kokardą. Występowaliśmy jako związek, dlatego pokazywano nas razem. Nagrywano nas również wcześniej przed samym programem. Było to ciekawe doświadczenie i polecam, aby każdy zobaczył, jak to wygląda.    

Czym najbardziej się różni rzeczywistość, jaką na miejscu spotkałaś, a tym, co widzimy w telewizji?
Jest mnóstwo nagrywek, a wychodzi 10 sekund materiału. Dla mnie sam występ był stresującym wydarzeniem. Po pierwsze czekaliśmy na niego bardzo długo. Towarzyszy temu duży stres, bo nikt nie odpaść na pierwszej przeszkodzie (śmiech). Sam wysiłek trwa z trzy minuty, a samo oczekiwanie na niego potrafi potrwać nawet 8-9 godzin. Uważam, że każdy powinien spróbować udziału w takich programach. To jest super przygoda. 

Jaki był dla Ciebie sezon 2022?
Udany, zwłaszcza ten slot do Lahti, do tego trzecie miejsce w kategorii wiekowej podczas mistrzostw Polski w Poznaniu. To był dobrze przepracowany sezon. Moimi celami na tamten rok były też starty na IM i 1/2IM. Choć pełny dystans zostanie zrealizowany w sezonie 2023. Mimo tego zrobiłam trzy razy połówki. Zaliczyłam również zagraniczny start w Tallinie. Tam też nie było źle (śmiech).

Od dwóch miesięcy trenujesz pod okiem Kacpra Adama, również trenowałaś u niego w Hiszpanii. Jak wspominasz też wyjazd treningowy?
Uważam, że Kacper jest jednym z najlepszych trenerów. Ma ogromną wiedzę i serdecznie polecam jego podejście, które trafiło do mnie. Nie jest rygorystycznie nastawiony, że triathlon jest priorytetem, tylko życie jest najważniejsze. Daje mi również kopa motywacyjnego, kiedy się przewracam. Rozumie, że czasami dana jednostka treningowa nie wyjdzie zgodnie z moimi oczekiwaniami i wówczas wspiera. Wyjazd do Hiszpanii był udany. W 100 procentach mogłam skupić się na treningu. Czasami robiliśmy z Kacprem po trzy jednostki dziennie. Oczywiście było zmęczenie, ale nie było nudno. Wszystko było zorganizowane super, dlatego polecam wyjazdy treningowe z Kacprem Adamem.

Dlaczego zdecydowałaś się na współpracę z Kacprem?
Dawno temu, kiedy dostałam pierwszy rower czasowy, mój tata, który jest moim menadżerem i wspiera mnie we wszystkim, co robię, razem tworzymy team i staramy się wspólnie jeździć na wszystkie wyjazdy, zorganizował nam bikefitting u Kacpra we Wrocławiu. Zrobili to tak dobrze, że złapaliśmy z Kacprem pierwszy kontakt. Oczywiście potem wróciłam do Warszawy i nie mieliśmy kontaktu ze sobą. Później mój tata znalazł informacje, że są organizowane obozy triathlonowe i stwierdził, że mnie wyśle, abym poćwiczyła w ciepłym miejscu. W ten sposób zgadaliśmy się z Kacprem po dwóch latach i odebrał mnie z lotniska w Hiszpanii. Myślę, że wtedy zakwitła miłość od pierwszego wejrzenia (śmiech). Jeszcze wtedy nie był moim trenerem podczas pierwszego obozu. Po tamtym wyjeździe zafascynował mnie własnym podejściem i stwierdziłam, że zmienię trenera na niego. Oczywiście pozdrawiam trenera Piotra Tartanusa. Nic się nie wydarzyło, po prostu tamten trener jest bardziej od biegów przeszkodowych. Był super trenerem, ale chciałam coś zmienić. Postawiłam na Kacpra i nie żałuję tej decyzji. Bardzo serdecznie go pozdrawiam.   

W Twoim sztabie jest też Marcin Mientki, z którym współpracujesz od strony kolarskiej. Jak udaje się łączyć pracę z dwoma trenerami?
O dziwo bardzo dobrze, myślałam, że to będzie logistyczna zagwostka. Na pierwszej rozmowie z Marcinem oraz Kacprem cudownie się dogadaliśmy. Wszyscy mamy wspólną wizję. Widzę, że bardzo się starają wspierać mnie w tej przygodzie. Cele, które sobie postawiłam na 2023 rok, są bardzo ambitne. Jestem mega wdzięczna, że trafiłam na nich. Nie ma też żadnych problemów z tym, że gdzieś wyjeżdżam z Kacprem. Wtedy Marcin rozpisuje treningi kolarskie. To też jest w zgodzie z Kacprem Adamem. Po prostu w trójkę podążamy w jedną stronę. 

Jakie ustaliliście cele na sezon 2023?
Cel jest jeden, zostać mistrzynią świata w kategorii wiekowej na dystansie Ironmana. Postawiłam sobie taki cel i wiedziałam, że będę do niego dążyć wcześniej niż nawet debiut na pełnym dystansie. Takie są plany, żeby wywalczyć slota w Hamburgu. Mam nadzieję, że to się uda. Chcę pojechać na Hawaje i tam o coś powalczyć. Nie zamierzać tam udać się tylko na wycieczkę. Chcę za każdym razem walczyć o najwyższe miejsca.

Czy w tym okresie przygotowawczym planujesz kolejne obozy treningowe?
Oczywiście, z tatą ustaliliśmy, że takie obozy będą raz w miesiącu. Więc będzie jeszcze dość dużo tych wyjazdów. Jeśli zrobi się ciepło w Polsce, to i tak warto udać się do Hiszpanii. Tam pod okiem Kacpra Adama można zrobić trzy treningi w jeden dzień. Już pod koniec lutego lecę do Kacpra.

Co chcesz osiągnąć w triathlonie?
Chcę osiągnąć coś takiego, że nie ważne, w której będę kategorii wiekowej, to zamierzam być w TOP3. Zależało mi na tym, aby liczyć się w sporcie i ścigać się z najlepszymi. Jeśli zrobię Ironmana, to jestem na tyle zwariowana, że będę myśleć o dystansach ultra. Już świadomie mówię, że to będzie w przyszłości. Kiedyś może to się uda.  

Masz dopiero 23 lata. Czy w przyszłości chciałabyś przejść do PRO?
Oczywiście, że tak. PRO jest moim marzeniem i chciałabym ścigać się z najlepszymi. Po to startuję w triathlonie, aby dojść do etapu treningowego i nabrać doświadczenia, aby kiedyś przejść do PRO. Takie mam ambitne cele. Jeszcze dużo przede mną.

W jakich sportach chciałabyś jeszcze spróbować sił?
Wydaje mi się, że wszystkie sporty, które są związane z dużym wysiłkiem fizycznym. Na razie nigdzie się nie wybieram poza triathlon. Łączę to z biegami OCR. W przyszłości chciałabym spróbować górskich biegów. Chciałabym spełnić to marzenie. Mam tak ambitne plany triathlonowe, że długa droga przede mną, aby zaczynać inny sport.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X