
Dariusz Kondraciuk triathlon uprawia od 13 lat. Zanim trafił “tutaj” podbijał koszykarskie parkiety. Zdobywał medale mistrzostw Polski m.in. z Anwilem Włocławek. Był u szczytu. Potem wszystko runęło. Alkohol, samotność i strach przed rozpadem rodziny. Dziś żyje w trzeźwości, spełnia marzenia i pokazuje, że prawdziwa siła zaczyna się wtedy, gdy prosisz o pomoc.
Miłość do koszykówki, sukcesy sportowe, medale i marzenia o reprezentacji. Potem – kontuzje, koniec kariery, imprezy, alkohol i życie na krawędzi. Aż w końcu moment, w którym zrozumiał, że wszystko się rozpada – on sam, jego małżeństwo, rodzina.
W szczerej do bólu rozmowie Dariusz Kondraciuk opowiada o drodze: od młodego chłopaka zakochanego w koszykówce, przez lata w cieniu uzależnienia, aż po życie w trzeźwości i spełnianie marzeń, o których kiedyś nawet nie śnił.
Nie pije i nie pali od dziesięciu lat. W tym czasie skończył studia, nauczył się grać na perkusji, uprawia z – jak sam mówi, małymi sukcesami – triathlon. W 2023 roku w Castle Triathlon Malbork zajął trzecie miejsce w kategorii M45, kończąc dystans średni z czasem 4:53:32.
Mówi, że to najlepszy etap jego życia. Zapytany, czym dla niego jest męskość, odpowiada: „To umiejętność poproszenia o pomoc. I odwaga, by rzucić ręcznik, gdy wiesz, że przeciwnik – jak Mike Tyson – cię pokona.”
To rozmowa bez kompromisów. O upadku, przemianie i męskiej sile, którą dzisiaj dzieli się z innymi, także w poniższej rozmowie.