Trener, który nie uczy tylko wygrywać, ale dojrzewać

Neal Henderson to nazwisko znane każdemu, kto interesuje się triathlonem i kolarstwem na najwyższym poziomie. Przez dekady trenował mistrzów świata, olimpijczyków i wschodzące gwiazdy. Ale jego historia to coś więcej niż sportowe sukcesy — to opowieść o pasji, wytrwałości i człowieku, który zamiast tworzyć idealnych zawodników, pomaga ludziom rozwijać się poprzez sport.
Neal Henderson to człowiek, którego ścieżka zawodowa idealnie wpisuje się w powiedzenie: „rób to, co kochasz, a nigdy nie będziesz musiał pracować”. Od trzech dekad związany z triathlonem, z pasją i uważnością prowadzi zawodników z absolutnego topu, jak Flora Duffy, Taylor Knibb, Chelsea Sodaro (na zdjęciu głównym) czy Ben Kanute. Ale droga do tej pozycji była pełna zakrętów – i ogromnego zaangażowania.
Od siłacza do triathlonisty
Zaczynał jako silny, niziutki chłopak z Hershey, który zamiast długiego biegu wolał przysiad z 225 kg. Marzył o reprezentowaniu Penn State w lekkoatletyce, ale usłyszał od trenera, że „nie jest na tym poziomie”. Mógł się poddać. Zamiast tego wskoczył na rower i… dosłownie „zjechał” w triathlon. Z czasem, jak sam mówi, zrozumiał, że ten sport ma w sobie coś, co przyciąga na całe życie: — Widziałem 40-latków, którzy nadal startują. Pomyślałem: „Nawet jak będę bardzo stary, mogę to robić”. I robi do dziś. Pierwszy start? Elizabethtown College, 1 kwietnia, pływanie w basenie, 10 mil na rowerze i kilka kilometrów biegu. Do dziś pamięta emocje.
Od wolontariusza do trenera mistrzów
Wszystko zaczęło się od… listu. Prawdziwego, papierowego listu z prośbą o możliwość wolontariatu. Tak trafił do Colorado Springs, gdzie przyjęto go z otwartymi ramionami, choć bez wynagrodzenia. Spał w najtańszym motelu, potem kątem u szefa. Trenował młodzież, sam studiował, pisał granty, żeby przywrócić do życia laboratorium badawcze. Przez całe lata łączył pasję z pracą naukową i praktyką — i, jak sam mówi, uczył się na wszystkim, co robił.
Jako trener nie stara się robić z każdego zawodnika „idealnego”. Nie wierzy w to. Jego pytanie brzmi: — Jakie są twoje mocne strony i jak je wzmocnić? A potem: — Jak odebrać atuty rywalowi? Przykład? Na mistrzostwach świata U23 tak rozplanował jazdę Taylor Knibb, by uniemożliwić rywalce wykorzystanie jej mocnej strony – biegu. I to zadziałało.
Trener z sercem (i rozumem)
Henderson nie jest tylko analitykiem i motywatorem. Wzruszająco opowiada o dniu, w którym jego podopieczny zakwalifikował się do igrzysk jako 17-latek, a on w tym samym czasie trzymał kciuki za Jamie Whitmore, która przechodziła operację nowotworu. — To był dzień z dwóch krańców emocji — mówi. Ale też dzień, który pokazuje, jak bardzo sport i życie są splecione.
Nie chodzi tylko o rekordy
Zawodnicy Hendersona wygrywają wielkie wyścigi. Ale dla niego równie ważne jest to, jacy są jako ludzie. — Jeśli ktoś jest świetnym sportowcem, ale kiepskim człowiekiem — nie jestem zainteresowany — mówi wprost. Dlatego cieszy się, gdy jego podopieczni kończą studia, zakładają rodziny i… są szczęśliwi.
Jedna z jego najważniejszych zasad brzmi: nie wyczerpuj się w treningu. Zostaw coś na dzień zawodów. — Często to nie zmęczenie decyduje o postępie, tylko adaptacja. Lepiej zjeść i się zdrzemnąć niż robić dwugodzinny rytuał „regeneracyjny”.
Trener z misją
Dziś Henderson pracuje m.in. z mistrzynią świata Ironman Chelsea Sodaro. I wie, że jej sukces z Kona może być równie trudny do powtórzenia, jak do osiągnięcia. Ale wierzy, że może jeszcze więcej. A że oboje (podobnie jak Kanute) mają małe dzieci — jeszcze lepiej ich rozumie.
Na koniec wraca do słów legendarnego Johna Woodena: — O sukcesie trenera nie decyduje to, co wydarzy się w zawodach. Zapytaj za 20 lat — i sprawdź, kim stali się jego zawodnicy jako ludzie.
Remigiusz Kamiński
Tekst opracowany na podstawie artykułu Tima Heminga opublikowanego na triathlete.com, “Six Degrees of Coach Neal Henderson”. Tłumaczenie własne. Foto główne triathlon.org