Rozmowa

Siedem godzin na bloku operacyjnym, a później na trening

Już za kilka dni wystartuje w MŚ w Abu Dhabi, co jest spełnieniem jednego z marzeń. Aleksandra Wiertelak nie odczuwa presji w związku z tym startem. Do triathlonu trafiła, jak wielu z nas, przez przypadek. Ale jak już się zakochała, to podporządkowała pracę zawodową treningom. 

Za kilka dni wystartujesz w mistrzostwach świata w Abu Dhabi. Jak przebiegają przygotowania do tych zawodów?
Wszystko szło znakomicie i forma rosła z tygodnia na tydzień. Jednak życie pokazuje, że nie wszystko da się zaplanować.

Co się wydarzyło?
Dopadła mnie infekcja, która niespodziewanie najprawdopodobniej dość mocno obciążyła płuca i serce. Wymagało to przerwy i zdecydowanego zwolnienia, aż do czasu uzyskania prawidłowych wyników. Już jest lepiej.

Czy to są jedne z najważniejszych zawodów dla Ciebie w tym sezonie?
Zdecydowanie. Choć to duże zaskoczenie i zarazem nieplanowane przedłużenie sezonu.

Jakie masz oczekiwania?
Zrobić maksymalnie tyle, ile się da w danym dniu. Bez presji. Moje własne plany zostały dość mocno zweryfikowane. Więc w tym roku zdobywam cenne doświadczenie. Co nie oznacza, że odpuszczę i nie będę walczyć o jak najlepsze czasy.

Z jakim nastawieniem staniesz na starcie?
Mega pozytywnym. Już sam udział w imprezie mistrzowskiej, z najlepszymi zawodnikami ze świata, to dla mnie wyróżnienie i olbrzymia motywacja. Raczej jestem optymistką i staram się nie martwić na zapas.

Jak u Ciebie z przygotowaniami logistycznymi do tych zawodów?
Samolot i noclegi zarezerwowane. W wolnych chwilach sięgam do przewodnika. Zawsze przed każdym wyjazdem lubię wcześniej poznać kulturę i ciekawe miejsca, jakie zobaczę przy okazji.

Kto z Tobą uda się do Abu Dhabi?
Koleżanka, która chwilę trenowała triathlon i wspólnie wyjeżdżałyśmy na zawody. Wie bardzo dobrze, jak to wygląda od strony zawodnika. Dodatkowo wie, co zrobić z rowerem, gdy coś się zepsuje, w przeciwieństwie do mnie.

Ilu planujesz czasu na aklimatyzację?
Przeznaczę dwa dni. Chcę wystartować zanim organizm zorientuje się, co się dzieje. Choć ogólnie lubię ciepłe klimaty i nie mam bardzo dużych problemów ze startami w zawodach podczas upalnych dni.

Czy to będzie debiut na imprezie mistrzowskiej rangi?
Tak. Jadę w tym roku zrobić po prostu swoje, ale przede wszystkim zdobywać doświadczenie i dobrze się bawić tym sportem.

Jak zawitałaś do triathlonu?
Spontanicznie. Po operacji kolana potrzebna była rehabilitacja, aby wrócić do pełni sprawności. Wtedy usłyszałam, że muszę więcej ćwiczyć. No i się zaczęło. Pierwszy i zarówno ostatni start jaki planowałam na 1/8 w Szczecinie miał być jej zwieńczeniem. Jednak jeszcze tego samego dnia po zawodach szukałam kolejnego startu.

Co zapamiętałaś z pierwszego startu w Szczecinie?
Pamiętam niesamowitą atmosferę, która panowała. Przy okazji było to pierwsze pływanie w piance na otwartym akwenie. Dodajmy, że do wody wskoczyłam w drugiej trójce, więc po chwili mocno się zdziwiłam tym, co się działo. Jednak wola przepłynięcia jak najszybciej dystansu 1/8 była silniejsza, niż cokolwiek innego. Trasa rowerowa pokonana na kupionej na ostatnią chwile używanej, starej, poczciwej Meridzie z pedałami spd kupionymi w sobotę przed startem. Bieg, który po 500 m zakończył się niesamowitą kolką, tym samym stał się wspólnym spacerem z inną z zawodniczek. Do dzisiaj nie mam pojęcia, jak dotarłam do mety, ale pamiętam, jak dużą mi to sprawiło frajdę.

Z czym na początku miałaś najwięcej problemów w triathlonie?
Zdecydowanie bieganie. Nigdy w życiu tego nie robiłam. W kilka miesięcy od marszu, przez marszobiegi i trucht, do pierwszych przebiegniętych 10km na zawodach. Wiem, że tu w przyszłości da się sporo zrobić.

Czy przed triathlonem miałaś kontakt ze sportem?
Tak. W gimnazjum i liceum trenowałam strzelectwo sportowe z karabinu pneumatycznego i kulowego.

Co Ci dało dotychczasowe uprawianie innych dyscyplin?
Choć strzelectwo było sportem zdecydowanie statycznym, wtedy nauczyłam się łączyć codzienne długie treningi z innymi obowiązkami. Dzięki nim dzisiaj wiem, co znaczy systematyczna i ciężka praca. Starty w tamtych zawodach na pewno bardzo mocno wzmocniły też moją odporność psychiczną i nauczyły reakcji organizmu na duży stres przed i w trakcie samych zawodów.

Czym zainteresował Cię triathlon?
Różnorodnością treningową i rozwojem fizycznym pod każdym kontem. Tutaj człowiek nigdy się nie nudzi, a jeśli zaczyna tak myśleć, szybko można wdrożyć coś nowego.

W jaki sposób łączysz treningi z obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi?
Triathlon jest chyba jedną z najbardziej wymagających dyscyplin sportowych pod tym kontem. Zajmuje zdecydowanie sporo czasu, co wymaga dyscypliny i dobrego planu. W chwili, gdy wiedziałam, że chcę osiągnąć w tym sporcie trochę więcej, zmieniłam pracę z systemu zmianowego na oddziale intensywnej terapii na codzienne 7,5h na bloku operacyjnym. Od rana praca, a popołudniami czas na treningi. Dodatkowo mam dookoła siebie wielu znajomych i przyjaciół, którzy mnie w tym wspierają.

Z czego czerpiesz motywację do dalszych treningów i startów?
Lubię mieć postawione konkretne cele. Zarówno te małe, które realizuję na każdym treningu jak i te odległe. Jestem typem zadaniowca. Jeśli coś sobie zaplanuję, zrobię niemal wszystko, aby to osiągnąć.

Kto Cię trenuje?
Od początku, gdy stwierdziłam, że chcę czegoś więcej, niż tylko dobrej zabawy podczas zawodów oraz, aby miało to wszystko ręce i nogi, jestem pod opieką doświadczonego trenera Piotra Padee, który sam jeszcze jest czynnym zawodnikiem.

Jak układa się dotychczasowa współpraca?
Początki chyba nie były łatwe. Nie raz pojawiała się informacja zwrotna po treningu. Jestem uparta i wiele chcę po swojemu. Potrzebuję zawsze trochę czasu, aby zaufać. Jednak, gdy ten moment minie, a ja widzę, że idzie to w dobrym kierunku, jestem w stanie podporządkować się i wiele poświecić. Po dwóch latach współpracy myślę, że ten moment nastąpił i układa się ona bardzo dobrze. Wzajemny szacunek i 100 procentowe zaufanie w kwestiach treningowych. Zbudowane również w bardzo dobrej relacji w czasie poza treningowym.

Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Jedno spełni się w Abu Dhabi. Jeśli jednak patrzymy dalej, to stale się rozwijać i podnosić poziom sportowy. Wyniki przyjdą same. Choć nie powiem, pomału rodzi się nowe marzenie, które będę chciała zrealizować może w przyszłym roku, może za dwa lata.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X