Rozmowa

Wystartuje na Hawajach, bo odwołali jego lot

#polskieHAWAJE Wywalczył slota na Hawaje w tym roku, w Gdyni. Dla Piotra Grybera to będzie debiut na Hawajach oraz trzeci start na pełnym dystansie w tym sezonie.

Jak u Ciebie ostatnie przygotowania do mistrzostw świata Ironman na Hawajach?
Generalnie dobrze, choć na początku łatwo nie było. Miałem zakończyć sezon w Gdyni, następnie urlop z roztrenowaniem. Musiałem zrewidować plany szczególnie treningowe i ułożyć je ponownie. 

Na jakich zawodach udało się wywalczyć slota na Hawaje?
Podobnie jak część osób wywalczyłem slota w Gdyni w tym roku. Było to dla mnie duże zaskoczenie. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że pierwotnie w poniedziałek (w dzień wręczenia slotów) mieliśmy z rodziną wylatywać na urlop. Z powodu zmian rozkładu lot został przesunięty na wtorek. Tym samym mogłem pojawić się na ceremonii.

Jak wspominasz zawody w Gdyni?
Start wspominam dobrze. Miało to być zakończenie sezonu z próbą poprawienia wcześniejszych rezultatów w IM. Podszedłem do tego startu „na luzie” bez napinki, czy konieczności udawadniania czegokolwiek. Pływanie jak na mnie było dobre, szczególnie że można było płynąć bez pralki. Na rowerze wiedziałem, co mnie czeka szczególnie trzy razy podjazd pod NDW (choć sam podjazd za Kielnem też nie był prosty). Znałem trasę, bo mieszkam niedaleko i byłem w stanie robić treningi w tych okolicach. Najbardziej zadowolony jestem z biegu, gdzie udało się uzyskać bardzo dobry wynik. To właśnie dzięki temu mogę lecieć na Hawaje.

Czy tegoroczny start będzie Twoim pierwszym na tej historycznej imprezie?
Tak, to mój debiut. Nigdy o tym nie marzyłem, tym bardziej jest to niesamowita sprawa.

Z jakim nastawieniem pojedziesz na Hawaje?
To nie są zawody, gdzie każdy może się zapisać, a trzeba zdobyć kwalifikację. Z reguły wyniki na „normalnych” zawodach mają rozkład normalny (zresztą jak w wielu dziedzinach) i te ogony są wyjątkami. Tutaj ten najlepszy wyjątek kwalifikuje się, więc mamy zawody, gdzie są sami najlepsi z całego świata. Wyniki są zdecydowanie inne niż w przypadku normalnych zawodów. Tym samym powiem trochę przewrotnie, jadę nie zająć ostatniego miejsca w AG. Zamierzam się cieszyć się całym wyścigiem, dobrze spędzić czas z rodziną, trochę pozwiedzać. Generalnie zawody i cały pobyt to swego rodzaju niespodziewana nagroda za te siedem sezonów startów.

Czym jest dla Ciebie start na Hawajach?
Wielką przygodą i jak każdy start w IM wyścigiem z samym sobą, z własnymi słabościami.

Czy z powodu debiutu na Hawajach masz jakieś obawy przed tymi zawodami?
Wiadomo, że jest to znacząca impreza, na którą wielu triathlonistów chce się dostać. Jest to swego rodzaju otoczka powodująca, że może się pojawiać trema. Spodziewam się, że do czasu startu w wodzie będzie uczucie nerwowości, ale później trzeba będzie podjąć walkę i zrobić swoją robotę bez oglądania się na innych. Oczywiście jest zagadką, jak organizm zareaguje na temperaturę, wilgotność, inna florę bakteryjną w wodzie i jedzeniu, ale każdy debiutant tego się obawia.

Przygotowujesz się pod Hawaje tylko od strony treningowej, czy próbujesz czerpać jak najwięcej informacji o zawodach, trasie, czy panujących tam warunkach?
Mieliśmy spotkanie z Marcinem Koniecznym. Przeglądam informacje na Facebooku, czy oglądam filmy na Youtube. Wiem jednocześnie, że każdy inaczej opisuje własne odczucia związane z aklimatyzacją, trudnością trasy, czy samą logistyką. Trzeba tego wszystkiego samemu doświadczyć i nabrać doświadczenia. Podobnie zresztą jak z innymi zawodami – zawsze debiutanckie są trudniejsze niż inne. Nie ważne, ile się zdobędzie się informacji, będzie zawsze zaskoczenie in plus albo in minus.

Jak oceniasz dotychczasowe starty w tym sezonie?
Ten sezon jest długi, a początek był dość trudny. Pierwszy start to był IM Hamburg, gdzie na setnym kilometrze zaliczyłem wywrotkę, ale ukończyłem zawody. Po tygodniu była zaległa sprzed trzech lat ½ w Charzykowych, gdzie mocno odczuwałem skutki wywrotki. Start był zabawą, aby pokazać sobie hart ducha i siły. Na szczęście kolejne zawody były czystym przygotowaniem pod IM Gdynia, na które zapisywałam się dość późno. Miał to być najważniejszy start w sezonie. Po zdobyciu slota zdecydowałem się na jeszcze jeden start, aby być w ciągu treningowo/zawodowym, szczególnie że było roztrenowanie urlopowe. Trochę inaczej miał się potoczyć, ale cieszę, że tak się kończy.

Czy masz określone oczekiwania względem startu na Hawajach?
Start na Hawajach będzie trzecim IM w tym roku. Wiem, że tak się nie robi, ale taka szansa może nie powtórzyć. Jadę, aby nie zająć ostatniego miejsca w AG, czyli ukończyć zawody wszystko inne będzie super zaskoczeniem. Oczywiście będę walczył o jak najlepszy wynik i miejsce, ale powyższe to taki plan minimum.

Jak trafiłeś do triathlonu?
W 2015 roku firma, z którą współpracuję, Vectra, była sponsorem zawodów w Gdyni i był dostępny pakiet startowy. Podjąłem rękawicę i zdecydowałem się na udział w zawodach – od razu na dystansie ½. Dla ścisłości dopiero w momencie, jak podjąłem decyzję, zacząłem chodzić na basen, aby trenować pływanie i kupiłem rower. Realnie zacząłem trenować w maju. Rower to była typowa koza, którą do dziś wykorzystuję w trenażerze. Bieganie było też wyzwaniem, ale w tym przypadku „na szczęście” biegać zacząłem na trochę wcześniej – na wiosnę w 2015 roku. Generalnie miał to być tylko ten jeden start, aby udowodnić sobie, że jestem w stanie to zrobić. Skończyło się Hawajami.

Jak wyglądały początki w tym sporcie?
Nieporadnie. Kiedyś miałem sporą nadwagę i mało się ruszałem. W końcu jednak zmobilizowałem się do zrzucenia wagi. Udało się. Aby podtrzymać efekty, coś sobie tam truchtałem, a tu spadł mi z nieba pakiet startowy i się zaczęło. Od początku trenuję samodzielnie bez współpracy trenerskiej. Czytałem, na co zwrócić uwagę przed pierwszymi startami, ale jak to się mówi teoria jedno praktyka drugie. Najtrudniejsze było połączenie różnych typów aktywności i ułożenie tego wraz z życiem zawodowym oraz prywatnym. Z czasem została wypracowana jakaś rutyna, która organizuje życie zarówno mi jak i całej rodzinie. Jest to szczególnie ważne na początku roku szkolnego, gdzie dochodzi układanka związana z zajęciami syna. Po pierwszym starcie w Gdyni i osiągnięciem lepszego wyniku od sąsiada. Stwierdziłem, że chcę próbować sił w kolejnych zawodach. Następny rok to były starty na dystansie ½ i z każdym startem uzależniająca chęć kolejnych wyzwań. Wraz z kolejnymi zawodami pojawiały się nowe elementy w sprzęcie i zawsze zaskakiwała ich cena.

Jak było w debiucie?
Debiut był na ½ w Gdyni. To było bardzo ciekawe przeżycie. Samo ukończenie było dla mnie sukcesem. Na zawodach pierwszy raz pływałem w piance i generalnie w OW. Dodatkowo nie było rolling startu tylko „pralka”. Moja żona powiedziała po zawodach, że bała się o ten etap. Wiedziałem, jak będzie wyglądać rower, bo miałem przejechaną kilkukrotnie tę trasę. Sam bieg to spokojne dotarcie do mety, gdzie nie dowierzałem, czy faktycznie zrobiłem wszystkie pętle biegowe albo czegoś nie pomiąłem. Zawody robiłem bez zegarka i osiągnięty czas był dla mnie ogromnym zaskoczeniem.

W jaki sposób na co dzień łączysz treningi z obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi?
Łatwo nie jest. Wcześniej początek roku szkolnego to czas układania w pierwszej kolejności zajęć syna i dzielenia się ogarnięciem tego razem z moją żoną Olą. Później ustalamy, kiedy jakie są możliwe aktywności. Przykładowo, kiedy syn miał/ma angielski, to wówczas odbywam trening biegowy tak, aby po jego zakończeniu odebrać go i wrócić do domu. Oczywiście pracuję zawodowo jak i moja żona – mamy dość wymagające zajęcia i często nie jest to praca od-do. To powoduje, że czasami trzeba zmienić harmonogram treningów. Dodatkowo staramy się dzielić obowiązkami związanymi z „kontrolą” nauki. Nie mniej bez wsparcia rodziny nie byłbym w stanie trenować. Za to jestem im bardzo wdzięczny.

Ile czasu w ciągu tygodnia poświęcasz na treningi?
To zależnie od okresu, ale w czasie największego nasilenia jest w granicach 13-17 godzin tygodniowo. W przypadku przygotowań samo długie wyjeżdżenie rowerem zajmuje min. 4h.  Zatem pozostałe treningi same się dokładają.

Co byś poradził innym amatorom, którzy mają problem z łączeniem obowiązków ze sportem?
Jak najwięcej starać się planować, ale elastycznie podchodzić do pojawiających się sytuacji. Przede wszystkim trzeba ustalić zasady z bliskimi i w razie zamian ustalać z nimi kolejne kroki. Pomimo że jest to sport indywidualny, to otoczenie praca i rodzina mają istotny wpływ na postępy.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X