Rozmowa

Miłosz Sowiński: Chyba pora myśleć i mówić o Hawajach

Przyjechał do Bydgoszczy, aby zrealizować zobowiązania sponsorskie i wystartować w sztafecie. W rozmowie z Triathlonlife.pl Miłosz Sowiński zdradził długoterminowe plany, także te o Hawajach. 

Wystartowałeś w Bydgoszczy w sztafecie na 1/4IM. Co wydarzyło się w strefie zmian?
Atmosfera podczas sztafety nie była napięta. Nasz kapitan Marcin Tomczak nie narzucał żadnej presji, że mamy wygrać. Więc w pełni wyluzowany rozmawiałem z Przemkiem Zabelem, prezesem AMZ i innymi znajomymi. Nagle sędziowie wybiegają z hali i mówią, że Marcin czeka na mnie w strefie zmian, więc szybko pobiegłem. Ostatecznie w strefie zmian straciliśmy około pięciu minut. Z tego powodu na początku biegu była lekka spinka, aby nie zawieść drużyny. Po pierwszej pętli sytuacja została opanowana i udało się wygrać w sztafecie. (Ostatecznie sztafeta została zdyskwalifikowana za brak numeru. Jedna z drużyn złożyła protest, a ten sędziowie uznali za słuszny. Następnego dnia Miłosz zrehabilitował się i już zgodnie z przepisami poprowadził sztafetę AMZ do wygranej – dop. red.)

Jaki jest cel takiego przyjazdu do Bydgoszczy i startu w sztafecie?
Głównie to zobowiązania sponsorskie wobec AMZ. Jest to jedno z głównych wydarzeń, które wspierają, dlatego nie mogło mnie zabraknąć. W zeszłym roku też wspierałem AMZ podczas Enea Bydgoszcz Triathlon. Poza tym to świetna zabawa i możliwość spotkania się z zawodnikami.

Lubisz takie eventy, na które przyjeżdżasz na większym luzie i spotykasz się z kolegami?
Coraz bardziej, niestety wszystko zastopowała pandemia. Podczas pierwszego roku pandemicznego wystartowałem dwukrotnie, dlatego się nie najeździłem. W zeszłym sezonie było już lepiej, ale jakoś nie skupiałem się na imprezach w Polsce. W tym roku trochę zmieniłem podejście. Mam się z kim ścigać na krajowym podwórku. Więc to jest fajne.

Jak Ci się trenuje z Tomkiem Kowalskim?
Dobrze, jeszcze się docieramy i testujemy różne metody treningowe. Po tamtym sezonie byłem dosyć mocno zamulony i po prostu zmęczony. Zrobiłem sobie dłuższe roztrenowanie. Zacząłem trenować dopiero w styczniu. Tak naprawdę rozpoczęliśmy od podstaw. Wróciliśmy do techniki. Potem była faza budowania prędkości na pływaniu oraz bieganiu. Proces odmulania przebiega zgodnie z planem, ale widać, że jeszcze brakuje mi kilku miesięcy solidnego treningu.

Jak długi będzie ten sezon dla Ciebie?
Najprawdopodobniej sezon skończę dopiero w listopadzie. Tak myślę. Z prędkościami lepiej powinno być już w sierpniu, ale szczyt formy chyba przypadnie na wrzesień – listopad.

Masz już jakieś starty na oku?
Teraz jest dużo zawodów. Widać, że wszystko ruszyło po pandemii. Jest w czym wybierać. Na jesień jest chyba pięć Ironmanów. Na pewno coś wybiorę. Z krótkoterminowych planów, to szykuję się do Ironman Kalmar (20 sierpnia). To będzie taki pierwszy sprawdzian w Ironmanie w tym sezonie. Marzy mi się, aby ten start był bezproblemowy i żeby przygotowania przebiegły pomyślnie.

To nadal najważniejszy będzie pełny dystans? Miałem wrażenie, że cofasz się do połówki.
Taki był plan, ale chyba jednak bardziej odpowiada mi długi dystans. Chyba z nim wiążę przyszłość.

Jak będą wyglądać najbliższe tygodnie Twoich przygotowań?
Trenuję już od dwóch tygodni z myślą o Ironman Kalmar. Po drodze wystartuję prawdopodobnie w Gdyni. To też nie jest tak, że wcześniej nie trenowałem. Po prostu objętości były mniejsze. Teraz wystarczy to zwiększyć i wydłużyć rozjazdy i rozbiegania. Myślę, że to powinno wystarczyć, żeby walczyć.

O co będziesz walczyć w Kalmar?
Chyba trzeba zacząć otwarcie mówić, że zaczyna się walka o slota. Wcześniej startowałem, aby zobaczyć, co się wydarzy na tym Ironmanie. Ten długi dystans jest nieprzewidywalny. Nie nastawiałem się na slota. Może myślałem o złamaniu ośmiu godzin, ale to też duże osiągnięcie. Myślę, że jeśli chce się jechać na Hawaje, to trzeba o tym myśleć i mówić. Powoli zaczynam być w dobrym miejscu finansowym i mogę głównie skoncentrować się na Ironmanie i kwalifikacjach.

Czyli chcesz dołączyć do Roberta Wilkowieckiego, zdobyć kwalifikacje i powalczyć na Hawajach?
Tak, czas to głośno powiedzieć. 

Sponsorem Miłosza Sowińskiego jest firma AMZ – producent najwyższej jakości kołder i poduszek w 100% szytych w Polsce, od 30 lat dbający o dobry wypoczynek w ponad 15 krajach na całym świecie. Aktywny partner sportowców oraz młodych kadrowiczów Polskiego Związku Triathlonu. Zobacz produkty stworzone z myślą o regeneracji triathlonistów.

Marcin Dybuk

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X