Rozmowa

Miłosz Sowiński: Challenge Almere głównym celem

Skończył na ósmym miejscu podczas Ironman Frankfurt. Teraz Miłosz Sowiński skupia się na treningach przed głównym startem w Holandii.

Jak wrażenia po starcie?
Wykonałem plan, który założyłem przed startem. Czas był lepszy od planowanego. Celowałem w TOP10 i dopiąłem swego.

Jaki miałeś plan na ten wyścig?
Starałem się nie spalić. Przed startem powtarzałem sobie, że wystarczy popłynąć mocniejsze rozpływanie. Potem pojechać lepszy rozjazd na rowerze i na końcu czeka mnie intensywne rozbieganie. W ten sposób próbowałem zdjąć z siebie całą presję. Wiadomo, że mistrzostwa Europy to są poważne zawody. Chciałem dobrze czuć się psychicznie przed oraz w trakcie zawodów.

Jak przebiegał sam start?
Pływanie było bez pianek. Przez pierwsze okrążenie płynąłem w nogach prowadzącej grupy, ale czułem, że to tempo może nie było za mocne, ale czegoś mi zabrakło. Na rowerze od razu złapałem mocnego kolarza. Współpracowaliśmy i dojechaliśmy kilku zawodników. Z tego zrobiła się grupa około 10 osób. Przez pierwsze okrążenie kolarskie jechałem zachowawczo. To był też taki rekonesans trasy. Starałem się jeść głównie stałe pokarmy i pić. Czułem, że tempo jest komfortowe. Nie miałem problemu z utrzymaniem mocniejszych kolarzy.

Na drugiej pętli zaczęła się układać taktyka w głowie. Zacząłem nastawiać się na ściganie. Wiedziałem, kiedy zaatakować. Postanowiłem rozerwać grupę na podjeździe, bo kilka osób po prostu wiozło się na kole, nie dając żadnych zmian. Zainicjowałem atak i prowadzący Niemiec pojechał za mną. Zaczęliśmy odjeżdżać reszcie grupy. W ten sposób zawisnęliśmy pomiędzy dwoma grupkami. Więc dostosowałem taktykę do bieżącej sytuacji. Do tego idealnie zagrało żywienie. Ostatecznie dojechaliśmy do strefy zmian z dużą przewagą nad drugą grupą. Niestety nie udało się odrobić do prowadzącej, która jechała kosmicznym tempem. Wtedy wiedziałem, że głównie będzie walka o TOP10.

Jak się biegało?
Zacząłem spokojnie bieg, mając w głowie start w Hiszpanii. Tam od pierwszych metrów zacząłem się ścigać. W tym przypadku cały czas kontrolowałem tętno i to było kluczowe, aby nie było za wysokie. Z pogodą nie było dramatu, ale pod koniec etapu biegowego zacząłem czuć te 30 stopni. Dzięki wcześniejszemu nawadnianiu się oraz uzupełnianiu elektrolitów nie czułem, że się przegrzewam. Biegłem równym tempem do 30 kilometra. Wyszło około 4min/km. Nawet krzyczałem do suportu, aby do tego momentu nie mówili mi, jaki mam czas. Chciałem w pełni skupić się na sobie. W pewnej chwili z drugiej grupy zaczęło mnie doganiać 2-3 zawodników. Jednak zaprocentowało to moje równe tempo, ponieważ wszyscy goniący mnie rywale po prostu spuchli, a ja zacząłem przyśpieszać. Pod koniec wyprzedziłem Norwego Caspera Stornesa i jeszcze podkręcałem tempo na ostatnich kilometrach. Ostatecznie dzięki odpowiedniemu rozkładowi sił ukończyłem wyścig w całkiem dobrej formie.

Co dalej?
Jestem zgłoszony na MŚ Challenge Almere. To jest główny cel tego sezonu.  

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: Marcin Sowiński

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X