#JaToTRI: Między podium a codziennością – historia zawodnika, trenera i człowieka z pasją

Z mistrzowskimi tytułami na koncie, kontuzją tuż przed najważniejszym startem i planem dnia wypełnionym po brzegi – Karol Bogus udowadnia, że można być triathlonistą, trenerem, psychologiem w trakcie studiów i ojcem rodziny w jednym. A przy tym nie zgubić radości z uprawiania sportu. Oto opowieść o sporcie, balansie i sile, która nie zawsze mierzy się watami i tempem na kilometr.
Triathlon to nie tylko dystanse do pokonania. To sposób życia. I to niekoniecznie ten w stylu #allin. Bo tu – między pracą na pełen etat, rodziną, studiami psychologicznymi i trenowaniem grupy zawodników – każdy trening musi mieć sens, a każda godzina swoje miejsce.
Karol Bogus od sześciu lat intensywnie łączy te światy. Z sukcesem – zarówno jako zawodnik i trener. Na koncie ma m.in. mistrzostwo Polski AG na dystansie olimpijskim i 1/2 IM, a także medale Mistrzostw Polski w duathlonie w Czempiniu, gdzie wielokrotnie stawał na podium kategorii open. Ostatni sezon? Prawdziwa sinusoida.



Od euforii do bólu i z powrotem
Sezon 2023 zaczął się dobrze – 4. miejsce open na Mistrzostwach Polski w Rumi, a chwilę później miejsce na podium w Czempiniu. Ale zaraz po tym pojawiły się problemy z nogą. Mimo bólu udało się jeszcze wystartować dwa razy, ostatni raz w Zimnej Wodzie, gdzie zakończył zawody na 2. miejscu. Ale po tym starcie noga powiedziała „stop”.

Start w 5150 w Warszawie miał być tylko rozgrzewką, jednostką treningową. Plan? Zejść z trasy po rowerze. Rzeczywistość? Najlepszy czas roweru open i… zwycięstwo w kategorii wiekowej. Niestety – okupione pęknięciem kości udowej i zakazem biegania.
Plan był prosty – nie poddawać się
Mimo kontuzji w kalendarzu był już zapisany cel – Mistrzostwa Europy IRONMAN we Frankfurcie. Skoro nie można biegać, trzeba skupić się na tym, co działa: rower i pływanie. Biegać zaczął trzy tygodnie przed zawodami – nadal z bólem, nadal z niepewnością.
– Psychicznie kontuzja nie była trudna – twierdzi Karol. – Był plan B, było pływanie, był rower. Pomagały też… studia psychologiczne.
Praca nad tym, co można kontrolować, to coś, co przenosi również na swoich zawodników.
Start we Frankfurcie? Pływanie średnie. Na rowerze – regularna walka i awans z 66. na 6. miejsce. Ból w nodze wrócił, ale nie przeszkodził – bo bieg poszedł ponad oczekiwania. Z pozycji 6 na 3 w AG i wynik 8:40. Po takiej walce to nie tylko liczba – to dowód na siłę głowy.
Nowy sezon, nowe cele
Sezon 2024 to mocne postawienie na duathlon i Mistrzostwa Europy w Rumi, a później Challenge Gdańsk i – na deser – Mistrzostwa Polski w Malborku, gdzie celem jest złamanie 8:30 i zdobycie ostatniego brakującego tytułu MP AG na pełnym dystansie.
W przygotowaniach do Rumi główny akcent padł na bieganie – podwójne treningi progowe i zakładki. Starty kontrolne na 5 km potwierdziły progres.
– Cztery tygodnie przed startem priorytet był jeden – nie złapać kontuzji ani infekcji. Bo gdy forma rośnie, pokusa przesady też się pojawia – mówi Karol Bogus.
Sport to nie wszystko – i właśnie dlatego jest piękny
Jako trener wie, że sukces to nie tylko FTP i tempo biegu. To umiejętność życia z triathlonem, a nie obok życia.
– Sport ma być dla nas, nie my dla sportu – powtarza podopiecznym.

Sam żyje według tej zasady, łącząc obowiązki zawodowe, rodzinne i treningowe w system, który działa. Dzięki temu lepiej rozumie zawodników AG, których prowadzi – ich presję, zmęczenie, ograniczenia.
A marzenia?
– Nie mam jednego wielkiego marzenia. Może tylko żeby kiedyś po zawodach móc powiedzieć: “Zrobiłem wszystko idealnie”. Ale chyba to uczucie, że zawsze można było coś zrobić lepiej – to właśnie trzyma w grze – mówi z uśmiechem.
I to chyba najlepsze podsumowanie tej historii. Bo nie chodzi tylko o wynik. Chodzi o to, żeby nie wypaść z własnego życia. A jednocześnie – nigdy nie przestać walczyć.
Marcin Dybuk