Rozmowa

Medal mistrzostw Polski Ironman z mieszanymi uczuciami

Agata Knofel-Laszczyńska po zaktualizowaniu wyników MP na pełnym dystansie zdobyła brązowy medal. Choć ma mieszane uczucia, to przyznaję, że to osiągnięcie jest największe w dotychczasowej przygodzie z tri.

Kilka dni temu Polski Związek Triathlonu z powodu dyskwalifikacji Magdy Ciołczyk zaktualizował zeszłoroczne wyniki MP Polski Ironman w Malborku. W wyniku tego zdobyłaś  brązowy medal mistrzostw Polski. Co czułaś, kiedy dowiedziałaś się o całej sytuacji z aktualizacją wyników?
O toczącej się sprawie Magdy Ciołczyk wiedziałam dużo wcześniej, niż ogłosił to PZTri. Więc miałam trochę czasu, żeby oswoić się z tą informacją. Do tej pory mam mieszane uczucia. Oczywiście cieszę się bardzo, że udało mi się awansować. Jednak nie do końca czuję, że akurat mi, debiutantce na dystansie długim brązowy medal MP się należy. Bardziej wypracowane i zasłużone było złoto w AG. Jednak byłam czwarta open i to mi przypadł ten medal.

Jakie masz podejście do tej całej sytuacji związanej z dyskwalifikacją z powodu dopingu? Jestem absolutnie za kontrolą antydopingową. Uważam, że powinno się ją przeprowadzać wyrywkowo także wśród AG.

Planujesz w nadchodzącym sezonie też powalczyć w Malborku?
Malbork na zawsze pozostanie w moim sercu. Z sentymentem tam wracam co roku. W tym zapewne też, jeśli tylko wyleczę kontuzje, z którymi borykam się od listopada.

Jak zaczęła się przygoda z triathlonem?
Zaczęło się prozaicznie od ruszenia się z kanapy, żeby pobiegać. Później doszła nauka pływania, pierwszy rower i tak wpadłam po uszy. Przed rozpoczęciem przygody z triathlonem  nie miałam żadnej wiedzy. Trochę informacji znalazłam w Internecie. Czytałam biografie sportowców i słuchałam opowieści znajomych, którzy już spróbowali triathlonu.

Jak wyglądały początki w tym sporcie?
Początki były trochę żenujące, ale każdy start dawał taki zastrzyk energii i adrenaliny, że chciało się więcej. Do momentu podjęcia współpracy z trenerem wszystko było problematyczne. Połączyć trzy dyscypliny sportowe, z których dwóch się dopiero uczyłam i nie zrobić sobie krzywdy, to było wyzwanie.

Co Cię motywuje do dalszych treningów i startów?
Motywuje mnie przede wszystkim chęć sprawdzania, gdzie leżą granice moich możliwości. Jednak najpiękniejszą motywacją jest to uczucie na mecie. Nie da się tego porównać z niczym, czego wcześniej doświadczyłam, szczególnie po ukończeniu pełnego dystansu.

Jakie wyrzeczenia wymógł na Tobie triathlon?
Nie jestem typem sportowca amatora, który całe życie podporządkowuje pod triathlon. Lubię trenować, ale trenuję wtedy, kiedy obowiązki zawodowe i rodzinne mi na to pozwalają.

Co najbardziej lubisz w triathlonie?
Najbardziej lubię rower!

Pod czyim okiem trenujesz?
Od kilku lat trenuję pod okiem Wojtka Łachuta “Twistera” w TwisterTeam. Wojtek nie ma ze mną lekko. Ze względu na charakter mojej pracy zawodowej nie jestem przykładną podopieczną. Często musimy aktualizować plan treningowy i dostosowywać go do moich możliwości czasowych i samopoczucia. Ma jednak do mnie dużo cierpliwości. Za to bardzo serdecznie mu dziękuję!

Z jakimi reakcjami z tej przygody triathlonowej spotykasz się wśród znajomych i rodziny?
Rodzina i przyjaciele zawsze mnie wspierają i często towarzyszą na zawodach. Dalsi znajomi często są zdziwieni moim sposobem spędzania wolnego czasu.

Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Moje największe triathlonowe marzenie to cieszyć się tym sportem jak najdłużej w zdrowiu i choć raz wystartować na Hawajach.

W jakich jeszcze sportach chciałabyś jeszcze spróbować sił?
Chciałabym wejść na jeden z ośmiotysięczników w Himalajach.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X