Rozmowa

Marta Turek: Jak zrobisz życiówkę, to z Tobą zamieszkam

Na początku kibicowała mężowi, a po trzeciej ciąży postanowiła sama zająć się „na poważnie” triathlonem. Do tego Marta Turek razem z ukochanym organizuje Triathlon Żnin.

Jakie masz odczucia po tym roku startowym?
Ten rok startowy ze względu na pandemię był zupełnie inny od poprzedniego. Porzuciłam przygotowania do zawodów w kwietniu, kiedy świat się zatrzymał. Dopiero decyzja o organizacji triathlonu w Żninie razem z mężem i naszymi znajomymi Kingą i Patrykiem Gajewskimi spowodowała, że w lipcu z pasją wróciłam do treningów. W międzyczasie okazało się, że we wrześniu wezmę udział w innych zawodach, których terminy przeniesiono. Po tym krótkim, ale intensywnym sezonie wiem, że mogę jeszcze więcej.

Czego się o sobie dowiedziałaś po tym sezonie?
Uwielbiam emocje, które mi towarzyszą, uprawiając triathlon. To zdecydowanie mój sport. Połączenie trzech wymagających dyscyplin w jedno to konkretne wyzwanie, jakie sobie cenię. Lubię też rywalizację, a szczególnie gdy mogę pościgać się z mężczyznami.

Twoim ostatnim był GIT Płock na 1/4IM, gdzie zajęłaś 2 miejsce w kategorii wiekowej. Jak oceniasz ten start?
To był mój debiut w Płocku. Więc chwilami czułam się zagubiona. Mój start był zachowawczy i żałuje, że trochę inaczej nie rozłożyłam sił. Właściwie każdy etap tych zawodów mogłabym poprawić, ale to już za rok.

Oprócz samego startowania jesteś też organizatorką Triathlonu Żnin. Jak oceniasz tegoroczną edycję zawodów?
Jestem bardzo zadowolona z tegorocznej edycji zawodów triathlonowych w Żninie. Usłyszeliśmy mnóstwo pozytywnych opinii nt. organizacji i przebiegu imprezy. Cukrownia w Żninie okazała się klimatycznym miejscem. Zawodnicy przekonali się, że pływanie w Dużym Jeziorze Żnińskim nie należy do najłatwiejszych, a trasa rowerowa po naszych pałuckich drogach jest dość wymagająca, ale co najważniejsze – ma świetny asfalt. Uwieńczeniem jest bieg po w miarę płaskim chodniku wzdłuż jeziora. Zawodnicy chcą wrócić na kolejną edycję i cały czas dopytują o termin. Otrzymujemy nawet zapytania o organizacje obozów treningowych, które faktycznie mamy zamiar zrobić.

Jakie wnioski wyciągnęłaś po tym sezonie jako zawodniczka oraz organizatorka?
Pod względem startowym, organizacja zawodów bardzo mi pomogła. Znałam trasy na wylot,  a dodatkowa adrenalina w dniu zawodów tylko mi pomogła. Pobiłam rekord życiowy na organizowanym dystansie. Z punktu widzenia zawodnika widzę również, co można zrobić jeszcze lepiej za rok!

turek

Zobacz też:

Jakub Woźniak: Jestem typem „muła”

Jak to się stało, że zaczęłaś organizować zawody triathlonowe?
W lipcu miały odbyć się zawody triathlonowe Enea Bydgoszcz, na które byłam zapisana. Organizatorzy zachęcali startujących do wzięcia udziału w wirtualnym wyścigu. Postanowiłam zorganizować wspólny trening w formule zawodów, zapraszając na niego wszystkich znanych mi triatlonistów z okolicy. To były niesamowite emocje, za którymi tęskniliśmy. Wtedy Kinga wyszła z inicjatywą wspólnej organizacji prawdziwych zawodów na koniec sezonu. Wspólnie z naszymi mężami wzięliśmy się do pracy.

Czy było ryzyko odwołania zawodów?
W momencie, kiedy załatwialiśmy wszystkie wymagane zgody, zaczęła narastać liczba osób zarażonych. Cały czas istniało ryzyko odwołania zawodów. Okazało się, że chętnych do zapisania się na triathlon w Żninie jest znacznie więcej niż ustalony limit. Niestety, mieliśmy związane ręce.

Wiadomo już, od kiedy trwają zapisy na kolejną edycję?
Na razie jesteśmy w trakcie ustaleń, ale już niebawem ogłosimy ostateczny termin kolejnych zawodów.

Kto rozbudził w Tobie pasję do triathlonu?
Moją pasję do triathlonu rozbudził we mnie mąż. Najpierw byłam jego kibicem, a teraz on jest moim. Będąc w trzeciej ciąży, wspierałam go w realizacji jego marzeń, czyli ukończenia Ironmana. Postanowiłam, że po trzecim porodzie wezmę się za triathlon na „poważnie”.

W jakich okolicznościach postanowiłaś o spróbowaniu sił w triathlonie?
Pierwsze zawody, jakie miałam okazje śledzić to Triathlon Borówno. Kibicowałam wtedy mężowi, który jeszcze nim nie był. Obiecałam mu, że jeśli pobije rekord życiowy, to z nim zamieszkam. I tak się stało. Atmosfera zawodów była niesamowita! Bardzo spodobało mi się zagrzewanie zawodników do walki. Od tamtej pory stałam się najwierniejszym kibicem mojego męża. Zaczęłam mu nawet towarzyszyć podczas treningów, aż w końcu przekonał mnie do wspólnego trenowania wszystkich trzech dyscyplin.

Z jakim skutkiem wynikowym uprawiasz ten sport?
Po trzecim porodzie dołączyłam do sekcji triathlonowej Triba Bosir Barcin i dzięki wskazówkom naszego trenera Marcina Rucińskiego i własnej determinacji w zeszłym roku stanęłam na podium aż 11 razy – w różnych dyscyplinach i często w kategorii wiekowej, ale mimo wszystko ta liczba jest dla mnie niesamowita.

Masz trójkę dzieci. W jaki sposób znajdujesz czas na sport?
Największe objętości treningowe wykonuje w okresie jesienno – zimowym. Kiedy dzieci już śpią, ja wsiadam na trenażer lub wykonuję inne ćwiczenia w zaciszu domowym. Dużym wsparciem są dla mnie dziadkowie, którzy zajmują się dziećmi, gdy wykonuję treningi outdoorowe.

turek

Czytaj także:

Maciej Chmura: Książę wciąż jest z nami

Czy trudno było po kolejnych ciążach powracać do aktywności fizycznej?
Mam wrażenie, że z każdą kolejną ciążą było mi coraz łatwiej wrócić do aktywności fizycznej. Dzięki uprawianiu sportu zmieniłam nawyki żywieniowe. Myślę, że to miało również spore znaczenie dla szybkiego powrotu do formy.

Uprawiasz z mężem razem triathlon. To częściej pomaga, czy przeszkadza?
W zeszłym roku mój mąż doznał zmęczeniowego złamania główki kości udowej i musiał zrobić przerwę w trenowaniu. Zanim do tego doszło, staraliśmy się trenować razem, co sprawiało nam ogromną przyjemność.

W jaki sposób wzajemnie się wspieracie w tej przygodzie triathlonowej?
Kiedy razem trenowaliśmy, ja przygotowywałam nas do treningów i organizowałam opiekę dla dzieci, a on mnie motywował w trakcie. Teraz mąż jest moim kibicem, a ja przejęłam jego gadżety.

Czy w domu często dochodzi do spięć z triathlonem w tle?
Generalnie rzadko się kłócimy. Jeżeli już, to właśnie o triathlon (śmiech).

Co uważasz za swój największy sukces sportowy?
Uwieńczeniem moich sukcesów jest tytuł sportowca roku 2019 w plebiscycie Gazety Pomorskiej.

Co Ci przywróciło motywację do treningów?
W trakcie pandemii zaczęłam więcej czasu spędzać w kuchni. Potem ogrodzie i treningi zeszły na dalszy tor. Skupiłam się na ćwiczeniach ogólnorozwojowych i jodze. Jednak powrót do normalności i wspólne treningi z innymi są bardzo budujące. Największym motywatorem powrotu do treningów triathlonowych był cel w postaci przygotowań do zawodów.

Jakie masz obecnie cele oraz marzenia związane z triathlonem?
W przyszłym roku będę nadal pracować nad krótszymi dystansami. Chciałabym zrobić Ironmana na raty, czyli wystartować w czterech zawodach triathlonowych GIT na dystansie ¼, a moim marzeniem jest pełen dystans.

Czy chciałabyś jeszcze spróbować sił w innych sportach?
Chciałabym przebiec bieg Rzeźnika w parze z mężem. Na razie na koncie mam tylko rzeźniczka, ale dzięki temu wiem, jak niesamowite są biegi górskie.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X