Rozmowa

Marta Dzieciątkowska: Szanse na powrót do sprawności były niewielkie

Jest związana ze sportem od dziecka. Niestety przygodę triathlonową przerwał wypadek. Mogła nie stanąć na nogi. Marta Dzieciątkowska nie poddawała się, wróciła do sportu i celuje w igrzyska paraolimpijskie.

Od dziecka ciągnęło Cię do sportu. Z jakimi sportami miałaś kontakt?
W szkole podstawowej zaczęło się od baletu, później taniec towarzyski oraz koszykówkę kilka razy w tygodniu. Klasowo chodziliśmy na basen raz w tygodniu przez sześć lat.

Co spowodowało, że pod koniec gimnazjum zaczęłaś trenować triathlon?
Do triathlonu namówił mnie tata, który też kochał od zawsze sport. Zapisaliśmy się w tym samym roku, ale na różne dystanse. Kilka miesięcy przed startem dołączyłam do klubu UKS Lusowo, gdzie pod okiem trenera stawiałam pierwsze triathlonowe kroki.

Jak wyglądały początki?
Najbardziej lubiłam treningi pływackie i one szły mi najlepiej. Dużo biegałam z tatą, który zawsze mnie do tego motywował, a rowerem na początku jeździłam tylko do szkoły. Start, który wspominam najlepiej, odbył się w Poznaniu w lipcu 2016 roku, na dystansie olimpijskim. Wtedy byłam w szczytowej formie.

Jednak cały Twój świat zmienił się w sierpniu 2016 roku. Co się wówczas wydarzyło?
Wracałam z wakacji znad morza i miałam wypadek samochodowy. Siedziałam na miejscu pasażera za kierowcą. W momencie wyprzedzania auta przed nami jego kierowca również rozpoczął ten manewr. W efekcie zjechaliśmy na pobocze i uderzyliśmy w drzewo. Gdy wszyscy zdążyli wydostać się z auta, uświadomiłam sobie, że zupełnie nie mam czucia w nogach i nie mogę nimi ruszyć. Do tego czułam ogromny ból w kręgosłupie. Szybko zostałam przetransportowana śmigłowcem do szpitala wojewódzkiego w Koszalinie, gdzie byłam operowana w stanie pilnym.

Jakich doznałaś obrażeń?  
Zdiagnozowano u mnie złamanie wybuchowe kręgosłupa lędźwiowego, porażenie wiotkie kończyn dolnych i dysfunkcję neurogenną pęcherza moczowego. Po trzech miesiącach miałam również wykrytą przepuklinę przeponową, która okazała się jeszcze powikłaniem po wypadku.

Jak wyglądało leczenie?
Miałam cztery operacje: 3 na stabilizację kręgosłupa i jedną na przepuklinę przeponową. Do tego doszła intensywna rehabilitacja, która w sumie trwa dotąd. Miałam ogromne szczęście, bo trafiłam na wspaniałych lekarzy, fizjoterapeutów, cały personel medyczny, dzięki którym leczenie szło w dobrym kierunku.

Równolegle z walką o zdrowie musiałaś przygotowywać się do matury. W jaki sposób to godziłaś?
Lubiłam się uczyć i chciałam, jak najszybciej wrócić do licealnej rutyny. Bardzo zależało mi na zdaniu matury z dobrymi wynikami, ponieważ moim celem było dostać się na kierunek lekarski. W październiku zaczęłam indywidualny tok nauki i nauczyciele przychodzili do mnie do szpitala, a później do domu. Byli bardzo pomocni i wyrozumiali. Jednak przyznaję, że wymagało to ode mnie dużej samodyscypliny, bo liczba godzin nauki domowej była niższa od tej w szkole.

Co jest „pamiątką” po tamtym wypadku?
Pamiątką po wypadku jest metalowa stabilizacja kręgosłupa i proteza trzonu kręgu. Po prostu jeszcze przed wypadkiem za bardzo marzyło mi się zostać “Ironwoman” (śmiech).

W jakich okolicznościach zakładałaś stronę na Facebooku #MartaTRIWarta?
Od początku dostawałam bardzo dużo wiadomości od znajomych, którzy okazywali mi wsparcie i co chwilę pytali, jak się czuję. Dawało mi to dużo motywacji do działania. Moja siostra Olga wpadła na pomysł, żeby założyć takiego „bloga”, którego dzięki pomysłowości przyjaciółki nazwałyśmy MartaTriWarta. Tam mogłyśmy informować naszych znajomych na bieżąco o mojej szpitalnej przygodzie. Z nazwy wynika, że jestem warta triathlonu, więc razem z Olgą po długiej przerwie postanowiłyśmy wznowić działalność fanpage zarówno na Facebooku oraz Instagramie.

Zobacz też:

Bartosz Olejnik: Motywacja jest dla dzieci. Dla dorosłych samodyscyplina

 

Czy pojawiły się myśli, że wypadek przekreślił wszystkie Twoje sportowe ambicje i plany?
Często przypomina mi się dzień po wypadku, gdy leżałam w szpitalu. Myślałam sobie „Dobra Marta, jest początek sierpnia, jesteś zapisana na triathlon w Kórniku we wrześniu, może dasz radę wystartować, albo chociaż popłyniesz?”. Dopiero po jednym, dwóch dniach uświadomiłam sobie, że sytuacja wyglądała bardzo poważnie. Do tego spotkałam się z trudnymi do zniesienia komentarzami o dość przykrym wydźwięku, pochodzącymi od jednego z lekarzy. Codziennie powtarzał mi „czeka cię ciężka rehabilitacja dziewczyno”. Było to bardzo demotywujące. Gdyby nie moja mama, która była ze mną każdego dnia, to chyba przez te komentarze nie znalazłabym w sobie takich chęci do walki. W tamtym momencie zaczęły się złe myśli. Na początku nikt nie był w stanie powiedzieć, czy będę mogła chodzić, a co dopiero uprawiać sport. Dopiero później dowiedziałam się też od rodziców, którym mówiono, że powinni nastawić się na scenariusz, że nie wstanę już z wózka. Oni nigdy mi tego nie powiedzieli. Miałam od nich niesamowite wsparcie, tak samo od sióstr i bliskich mi osób. To oni we mnie bardzo wierzyli i pokazywali to każdego dnia. Wsparcie od personelu medycznego również było nieocenione. Przypomina mi się też dość wyjątkowa sytuacja, która zdecydowanie odganiała te “złe myśli”. Podczas pobytu w szpitalu moja siostra zrobiła mi niespodziankę. Pewnego wieczoru odwiedziła mnie wraz z moją ulubioną polską triathlonistką Agnieszką Jerzyk. Jestem pewna, że całe triathlonowe środowisko wie, jaka jest Agnieszka i jak bardzo zaraża uśmiechem oraz entuzjazmem. Mnie też zaraziła. Jak miałam nie myśleć o powrocie do triathlonu?!

Jak wyglądały pierwsze próby w paratriathlonie?
Na początku 2019 roku dowiedziałam się, że w sierpniu odbędą się pierwsze mistrzostwa Polski w paratriathlonie. Wtedy zaczęłam się tym bardziej interesować. Powoli wracałam do sportu. Dostałam zgodę od lekarza prowadzącego, więc zapisałam się bez wahania. Przy okazji pojechaliśmy na wspólne rodzinne wakacje. Dlatego miałam ze sobą najwspanialszych kibiców. Było wspaniale. W dodatku miałam okazję poznać Sebastiana Szymańskiego, paraolimpijczyka w pływaniu. To on przyczynił się do rozpowszechnienia polskiego paratriathlonu. Dzięki niemu  odbyły się pierwsze MP w paratriathlonie. W marcu 2020 roku miałam jechać na pierwsze międzynarodowe zawody i klasyfikację do Abu Dhabi. Tydzień przed wyjazdem organizatorzy odwołali zawody, ponieważ koronawirus dotarł i tam. Udało mi się wystartować w październiku w portugalskiej Alhandrze, skąd wróciłam z brązowym medalem. Atmosfera zawodów i widok wszystkich sportowców, którzy mimo przeszkód uprawiają triathlon i osiągają wyniki, są nie do opisania.

W jaki sposób odnalazłaś się w nowej rzeczywistości sportowej po wypadku?
Trenowanie nie idzie mi tak łatwo, jak kiedyś. Ze względu na stabilizację kręgosłupa mam ograniczony zakres ruchów. Po prostu cały czas czuję się sztywna. Trochę już przyzwyczaiłam  się do tego, ale wciąż chodzę na rehabilitację. Do każdego treningu podchodzę racjonalnie, wsłuchuję się w organizm. Wiem, kiedy powinnam odpuścić i zrobić sobie przerwę. Podczas regularnego treningu i styczności ze sportem czuję się wspaniale. Mam nadzieję, że ta rzeczywistość sportowa będzie mi towarzyszyć jeszcze bardzo długo.

Co stało się dla Ciebie taką motywacją po ponownym zajęciu się sportem?
Na pewno motywują mnie wspomnienia z pobytu w szpitalu i to, czego doświadczyłam. Byłam w stanie zrozumieć ludzi z niepełnosprawnościami, kiedy mogłam jedynie poruszać się na wózku inwalidzkim. Wcale nie czułam nóg. Wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo sport jest mi bliski. Naprawdę zależało mi na powrocie do triathlonu. Motywują też mnie ludzie z niepełnosprawnościami i to dużo większymi niż moja, którzy mimo wielu przeszkód uprawiają sport. Treningi dają mi ogrom radości i satysfakcji. Cały czas widzę progres i prę do przodu. Studia medyczne pochłaniają sporo czasu, ale to tylko kwestia odpowiedniej organizacji dnia i jestem zawsze w stanie zaplanować treningi, które są w tej chwili wielką częścią mojego życia.

Kto obecnie pomaga Ci w treningach?
Już od roku trenuje mnie Tomasz Domagała, który jest również trenerem kadry paratriathlonu. Dzięki niemu wciągnęłam się w paratriathlonową przygodę. Od października chodzę też na siłownię i treningi pływackie razem z UKS Lusowo, z czego bardzo się cieszę, bo po takiej przerwie naprawdę mam nad czym pracować.

Co czułaś, kiedy stanęła pierwszy raz do rywalizacji w zawodach po wypadku?
Najpierw to była sztafeta triathlonowa w 2018 roku. Wówczas mogłam jedynie pływać. Więc zaproponowałam znajomym wspólny start. Triathlonowa atmosfera całkowicie mnie pochłonęła. Nie mogłam się doczekać indywidualnego startu. Rok później wystartowałam w triathlonie na dystansie 1/8, uczucie nie do opisania. Byłam zdecydowanie najszczęśliwszą osobą na świecie.

Zajrzyj do:

Grzegorz Bartoszewski: Marzę o podwójnym IM i to jak najszybciej

 

Jak przebiegają przygotowania do sezonu 2021?
Niestety epidemia nie pomaga. Nie powiódł się wyjazd przygotowawczy do Portugalii ze względu na panujące obostrzenia. Jeszcze wiele planów nie jest pewnych, ale robię wszystko zgodnie z założeniami trenera i czuję się zmotywowana.

Z jakimi reakcjami spotykasz się, kiedy dzielisz się własną historią?
Często ludzie nie mogą w nią uwierzyć, zwłaszcza że na pierwszy rzut oka nie wyglądam na osobę, która doznała takich obrażeń. Słyszę bardzo dużo miłych słów. Dostaję prywatne wiadomości. Piszą też do mnie osoby po różnych kontuzjach i opowiadają własne historie, co zawsze mnie cieszy i inspiruje.

Czy czujesz, że możesz własną postawą motywować inne osoby do aktywności fizycznej?
Wydaje mi się, że tak. Sport był zawsze częścią mojego życia, więc od dnia wypadku wydawało mi się to naturalne, żeby robić wszystko, aby wrócić do pełnej sprawności. Praktycznie wszyscy lekarze oraz fizjoterapeuci powtarzali, że to prawdopodobnie moja przed wypadkową aktywność fizyczna pozwoliła mi stanąć na nogi. Na moim oddziale personel medyczny nazwał mnie małym cudem, bo początkowo szanse na to, że wrócę do jakiejkolwiek sprawności, były niewielkie. Pamięć mięśniowa naszych ciał naprawdę jest  niesamowita. Mnie też motywowały osoby, które dzięki samozaparciu i wytrwałości dążyły do własnych sportowych celów. Kiedy słyszę od kogoś, że udało mi się go zmotywować do aktywności fizycznej, po prostu czuję szczęście. Od razu sama chcę robić więcej. Triathloniści często też motywują siebie nawzajem, nawet na zawodach, co uwielbiam.

Co jest dla Ciebie marzeniem oraz celem sportowym?
Igrzyska paraolimpijskie są moim największym marzeniem i celem sportowym. Chcę udowodnić sobie, a także wszystkim, zwłaszcza tym, którzy zawsze we mnie wierzyli, że po prostu warto walczyć o swoje i się nie poddawać.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X