Rozmowa

Mariusz Pirek: W Tallinie chcę złamać 9h

Wygrał na połówce w Ślesinie. To był ostatni sprawdzian Mariusza Pirka przed Ironman Tallin, który pierwotnie miał być startem C. Teraz powalczy o poprawienie życiówki na pełnym dystansie.

Wygrałeś w Ślesinie na 1/2IM. Jak wrażenia po starcie?
Start w Ślesinie był dla mnie ostatnim startem kontrolnym przed zawodami Ironman w Tallinie, które mam nadzieje odbędzie się. Pierwsze miejsce i przecięcie wstęgi na mecie oczywiście bardzo cieszy, choć ważniejsze jest to, że w każdej dyscyplinie udało się zrealizować przedstartowe założenia i zrobić przyzwoity wynik. Gdybym z tymi samymi czasami zajął dalsze miejsce, to byłbym równie szczęśliwy. O miejsce planuję walczyć w Tallinie.

Jak przebiegały przygotowania do tych zawodów?
Ogólnie muszę przyznać, że w związku z obecną sytuacją trenuje mi się bardzo dobrze. Od wiosny praktycznie nie mam wyjazdów służbowych. Pracuję zdalnie z domu. Dzięki temu oszczędzam czas na dojazdach do pracy, ale też na codziennym doprowadzaniu się do stanu umożliwiającego wyjście do ludzi (telekonferencje bez kamerek). Zauważalnie lepiej się wysypiam. Wstaję i trenuję o regularnych porach. Trzymam dobrą dietę. Mogę zadbać o lepszą regenerację pomiędzy treningami i ogólną, szeroko pojętą, higienę treningów.

Zawodnicy musieli startować w 30-stopniowym upale. Jak to na Ciebie wpłynęło?
Na szczęście dystans 1/2 wystartował stosunkowo wcześnie. Więc na pływaniu i rowerze nie było to jeszcze tak bardzo odczuwalne. Natomiast do biegu podszedłem ostrożnie. Zgodnie z zaleceniami trenera Tomka Kowalskiego, czyli od początku pilnowałem tempa założonego na takie warunki (4:00-3:50 min/km). Planowałem ewentualnie przyśpieszyć w drugiej połowie. Nie było to wbrew pozorom takie łatwe, bo przez pierwsze kilometry biegu traciłem dystans do prowadzącego wyścig Łukasza Jeglińskiego. Zachowałem jednak spokój. Postanowiłem „biec swoje” niezależnie od miejsca. Ostatecznie okazało się, że plan był dobry, a w drugiej połowie mogłem sobie pozwolić nawet na lekkie odpuszczenie.

Jakie wyciągnąłeś wnioski po starcie?
Podobnie jak po ostatnim starcie w Bełchatowie, gdzie poprawiłem życiówkę na dystansie 1/4 IM – 2:03:49, ten wyścig dał mi dużo pewności siebie i pozytywnie nastraja przez najważniejszym startem sezonu – Ironman Tallin. Nie ukrywam, że chciałbym tam pobić mój rekord życiowy na dystansie Ironman (9:00:49), co najmniej o te 50 sekund (śmiech). Trasa i warunki pogodowe w Estonii wydają się ku temu odpowiednie. Pozostaje tylko trzymać kciuki, by odbyły się zawody.

W jakim stopniu obecna sytuacja pandemiczna zweryfikowała Twoje pierwotne plany startowe w tym sezonie?
Start w Ironman Tallin to jest mój plan C lub nawet D w tym sezonie. Początkowo przygotowywałem się do zawodów w Cork w czerwcu (gdzie już byłem przepisany z poprzedniego roku), później był Kazachstan w sierpniu, a od kilku tygodni jest Tallin. Komplikacją z ostatniej chwili jest obowiązek czternastodniowej samoizolacji w Estonii, w związku ze wzrostem liczby zachorowań w Polsce. Na szczęście, samoizolacja w Estonii dopuszcza samotne bieganie, jazdę rowerem, czy robienie spożywczych zakupów. Więc nie wydaje się dużym problemem. Nie przewiduję już innej możliwości na start w Ironmanie w tym roku. Dlatego kładę wszystko na jedną szalę. Czuję, że mam obecnie całkiem dobrą formę i fajnie byłoby przekuć to w całkiem dobry wynik.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X