Rozmowa

Marek Pałysa wystartuje w Rawie z kontuzją

Wszystko wskazuje na to, że MP w Rawie Mazowieckiej będą startem A dla Marka Pałysy. Niestety, doznał zapalenia ścięgien gesięj stopki pod lewym kolanem. Jednak ta bolesna kontuzja go nie zatrzymuje.

Jak oceniasz ostatni start, czyli 1/8IM w Bełchatowie?
To był dla mnie dość dziwny wyścig, ponieważ samopoczucie podczas samego startu było, delikatnie mówiąc słabe. To taki stan, kiedy nic nie idzie tak, jak by się chciało. Wtedy każda najłatwiejsza czynność przychodzi z dużym wysiłkiem. Dlatego też zaraz po wyścigu byłem niezadowolony, dając upust niezadowoleniu w „relacji” na Facebooku. Później, gdy spojrzałem na dane z zegarka, okazało się, że to było szybkie i mocne pływanie, które po prostu zacząłem zbyt szybko. To był główny błąd, bo później już płaciłem wysokim tętnem cały wyścig za pierwsze potężne zakwaszenie podczas walki o pozycje w wodzie do pierwszej boi… Rower też pojechałem jak na mnie bardzo mocno z siódmym czasem open i drugim w kategorii. Finalnie zapłaciłem za to słabym bieganiem, bo już nie było „z czego”.

Jakie wnioski wyciągnąłeś po tych zawodach w kontekście zbliżających się MP w Rawie?
Chyba jestem niereformowalny, ponieważ wnioski są takie jak zawsze, czyli zbyt szybki start w wodzie i zbyt mocny rower. Wiadomo, że na sprincie, czy 1/8 całość „leci się w pałę”. Jednak nawet na wysiłek, który trwa godzinę z „ogonkiem”, też trzeba mieć plan. Jednak mnie zawsze ponoszą emocje. Do tego sportowa ze starych czasów młodzieżowych głowa z ambicjami wyprzedza starzejące się 46 – letnie ciało.

Czy całe przygotowania oraz kalendarz startowy układałeś właśnie pod MP w Rawie?
Zdecydowanie nie. Odkąd pandemia wyłączyła wszystko dookoła, kompletnie rozmyły się  cele. Nadal moim nadrzędnym celem jest zrobienie szybkiej połówki i sprint ma się nijak do tego. Jednak finalnie okazuje się, że to chyba będzie start A w tym roku. Nic już nie planuję  poza dosłownie trzema wyścigami w 2020 roku po Rawie Mazowieckiej (jeśli się odbędą).

Zobacz też:

Kalaszczyński: Celem są Mistrzostwa Polski w Malborku

Jak w Twoim przypadku wyglądały ostatnie tygodnie w kontekście treningów?
Wiadomo, że wzrosła intensywność treningów. Pod sprint są krótsze, ale bardziej dynamiczne. Niestety, po kilku mocnych jednostkach i wyścigu w Gołdapi „wyhodowałem” sobie zapalenie ścięgien gesięj stopki pod lewym kolanem. To nie zagraża co prawda jakąś straszną kontuzją, ale jest bolesne i przeszkadza w trenowaniu, a podczas wyścigów ból jest rzeczywiście bardzo duży. Więc musiałem zluzować na sam koniec, co powoduje, że bardzo liczę siły na zamiary. Nie planuję jakichś miejsc. Nie liczę, nie przeglądam, kto jest na liście startowej.

Nad czym skupiasz się w tych ostatnich dniach przed mistrzostwami Polski?
Na zdrowej cięgle lekko redukcyjnej diecie, dużej ilości rozciągania i rolowania, mobilności z dodatkiem treningów o relatywnie niskiej intensywności, żeby nie zgubić formy, a przede wszystkim nie pogłębić zapalenia w kolanie.

Ostatnio zaznaczałeś, że najsłabszym punktem jest bieganie. Czy planujesz jeszcze jakieś treningi biegowe przed MP?
Lekkie przebieżki, bez akcentów. Kluczowe jest to, aby nie pogłębić zapalenia. Więc nie ma co się na ten moment napalać na te ostatnie kilka dni.

Jaką masz taktykę, szczególnie biegową, aby właśnie zniwelować ten odstający poziom od reszty dyscyplin?
Wiem już, że moc na rowerze i tempo w wodzie dla mnie jest optymalne i jestem w tych dyscyplinach w „czubie” kategorii. Wielu kolegów plus oczywiście trener Kuba zwraca mi słusznie uwagę, że NADAL moja masa ciała jest zbyt wysoka i to jest pierwszy klucz. Ostatnio jeden z liderów mojej kategorii powiedział mi „no bo jesteś cały czas zbudowany jak kulturysta i warto byłoby zrzucić to mięso. Wtedy będziesz szybko biegać…” Drugim kluczem jest ciągłe zwiększanie udziału treningów biegowych w tym tych specjalistycznych, bo w porównaniu do innych dość mało biegam. Mój organizm się strasznie powoli adaptuje się do zwiększanej liczby kilometrów. Nagłe ich zwiększenie często kończy się u mnie przygodami około kontuzyjnymi. No i ostatni „pęk kluczy do sukcesu”: zawsze u mnie za mało dbałości o mobilność, rozciąganie i rolowanie i trening siłowy.

W tym sezonie startowałeś oprócz Bełchatowa jeszcze w Gołdapi. Czy poprzez udział w tych zawodach nabrałeś już jako tako rytmu startowego?
Raczej nie. Najważniejszą korzyścią jest poczucie endorfin startowych. Od razu łatwiej i szybciej układają się cele w głowie. To podsyca po takich zawodach świadomość tego, gdzie się jest w stawce i jakie są braki wobec konkurentów.

Z jakim nastawieniem staniesz na starcie zawodów w Rawie?
Żeby popłynąć z głową. Pojechać z głową i pobiec w końcu tak szybko, aby czuć zadowolenie z ostatniego etapu…

Czy wybiegasz już myślami do kolejnych startów?
Teraz Rawa, ale też bez jakiejś paniki, czy zbytniego podniecenia. Powtarzam zawsze, że będąc AG, mamy przewagę nad zawodnikami PRO, czyli czas. Jak nie w tym roku, to w następnym, przecież za 30 lat też będą zawody. Wtedy można się ścigać w kategorii M 75. Tylko do tego musi być zdrowie. Jeśli je nadszarpniemy za mocno na jednych zawodach w Rawie to potem będzie żal nadchodzących lat.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X