Rozmowa

Marek Pałysa: Celem jest slot na Utah

Nie ukończył ostatniego startu w Płocku z powodu ryzyka poważnej kontuzji. Tym sposobem Marek Pałysa skończył sezon triathlonowy. Ale już planuje kolejny. Nieustannie ambitny.

Niestety, nie udało się ukończyć 1/2IM w Płocku. Jak się czujesz po tym starcie?
Nie zawsze się udaje dojechać, czy dobiec do końca. Kiedyś odważnie napisałem „nigdy więcej DNF”. Od jakiegoś czasu dojrzałem do tego, aby uważnie obserwować organizm i płynące od niego sygnały, ponieważ jeśli mam startować jeszcze (a chcę) wiele lat, to raczej nie powinienem pewnych rzeczy robić „za wszelką cenę”, a szczególnie za cenę kontuzji.

Co było powodem zejścia z trasy?
Finalnie decyzja o zejściu z trasy biegowej była bardzo dobra, ponieważ skończyło się na naciągnięciu prawej krzyżowo – lędźwiowej części prostownika grzbietu i częściowo też mięśnia biodrowo – lędźwiowego, ale bez naderwań, czy fizycznych uszkodzeń.

Jak oceniasz przebieg wyścigu do czasu zejścia?
Zdecydowanie najlepsze moje pływanie ever, bardzo spokojne, z pełną kontrolą wszystkiego dookoła. Do tego absolutnie w tlenie i szybko. Na rowerze wydawało mi się, że idzie niezwykle ciężko i topornie. Już od wczesnych kilometrów zaczął mi doskwierać ból bioder, a od 50 kilometra kręgosłupa w sensie mięśni, o których była mowa powyżej. Komfort jazdy był żaden, ale starałem się cisnąć mocno, bo mimo że szło topornie, to widziałem na nawrotach, że najważniejsi konkurenci nie skracają jakoś bardzo mocno dystansu do mnie. To oznaczało, że im też się jakoś świetnie nie jedzie. Wiedziałem, że będzie słabo, bo ból narastał, ale chciałem się jeszcze przekonać, czy zmiana pozycji i przejście do biegu nie pomoże w tej sytuacji. Niestety, nie poprawiło się i wybór między dotruchtaniem do końca z kontuzją a zejściem z trasy, żeby zminimalizować jej ryzyko, stał się w zasadzie oczywisty.

Dwa tygodnie wcześniej startowałeś na 1/2IM. W jakim stopniu udało Ci się zregenerować przed Płockiem?
Sytuacja w Płocku jest dowodem, że zregenerowałem się w niewystarczającym stopniu.

Co zadecydowało o tym, że stanąłeś na starcie?
Zażartowałem sobie na FB pod postem PZTri, że będą to mistrzostwa Polski w tempie regeneracji dla kategorii 40+. Finalnie to nie był żart. Jeśli ranga zawodów staje się mistrzostwami kraju zawsze kusi i nęci. Tylko tyle i aż tyle.

Zobacz też:

Od akcji charytatywnej do wspólnych startów

Czy z perspektywy czasu żałujesz, że wystartowałeś w Płocku, zamiast dalej się regenerować?
Nie, ponieważ podjąłem we właściwym czasie decyzję o zejściu z trasy. Uniknąłem urazu.  Skończyło się na naciągnięciu. Teraz w zasadzie trochę fizjoterapii i nadal trenujemy. Zakładałem, że będzie to ostatni start w sezonie i triathlonowy rzeczywiście był ostatni w tym sezonie. Wracam do trenowania we wtorek lekkim basenem, po konsultacjach z trenerem i z fizjoterapeutą, startuję zgodnie z planem w duathlonie w Świdnicy w najbliższą niedzielę, ale na pełnym luzie na przebiegnięcie i przejechanie oraz dojechanie w pełnym zdrowiu do mety.

Tym nieudanym startem zakończyłeś ten sezon. Jakie masz odczucia po nim?
Wbrew pozorom odczucia mam bardzo pozytywne. Pandemia i jej ograniczenia wyzwoliły jakieś ukryte pokłady mobilizacji i ambicji. To pierwszy rok, kiedy z sukcesem przyszła redukcja wagi. Treningi były systematyczne. Uniknąłem kontuzji większych i byłem w stanie wpleść w trening odpowiednią liczbę treningów mobilności, siły, rozciągania. Mniej startów, ale finalnie każdy bardziej celebrowany i dla mnie szczęśliwie, to sezon życiówek na większości dystansów.

Czy masz już wstępny plan na kolejny sezon?
Rysuje się. Największa zmiana to rezygnacja z wycieczek startowych typu Bahrajn, czy Dubaj.  Gdyż one odbywały się w okresach u nas pozasezonowych i mocno rozbijały cykl przygotowawczy. Ważne teraz będzie dla mnie normalne aktywne roztrenowanie i potem poukładany system przygotowań do startów na kluczowym dystansie IM70.3. Jeśli pandemia nie przeszkodzi, to wstępny plan to IM70.3 2 maja we Włoszech Wenecja – Jesolo. Trzy tygodnie później przeniesiona z tego roku „połówka IM” w Austrii w Grazu, a celem jest slot Utah USA zdobyty bez rolldownu. Potem się zobaczy, może jak będę w sztosie, to mentalnie też dorosnę do przygotowań do pełnego dystansu.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X