Wiadomości

Krajobraz po Meksyku Roberta Karasia

Niespełna dziewięć dni po ustanowieniu rekordu świata na dystansie pięciokrotnego Ironmana Robert Karaś zapowiedział powrót do biegania. Choć jeszcze nie zdradził do jakiego wyzwania teraz będzie się przygotowywał. 

Nie ustaje zainteresowanie Robertem Karasiem po ustanowieniu przez niego rekordu świata na dystansie pięciokrotnego Ironmana. W Meksyku potwierdził, że jest w tej chwili najlepszym ultra triathlonistą na świecie. Do niego należą dodatkowo rekordy na dystansie podwójnego i potrójnego Ironmana.

Czasy Roberta Karasia 5xIronman

Pływanie 4:37:30

Rower 32:06:08

Bieg 31:14:23

Suma 67:58:01

Stan Roberta po zawodach w Meksyku nie należał do najlepszych. Przynajmniej częściowo.

– Dobrze się czuję, nie mam zakwasów. Mentalnie też jest ok. Przeważnie po takich zawodach miałem na chwilę dosyć sportu, a teraz mam dodatkową motywację. Chcę jak najszybciej wrócić do treningów – mówił Karaś. – Fizycznie, mięśniowo i mentalnie jest ok, a jedyny problem jaki mam to z kostkami, które są opuchnięte i poobcierane. Powyżej tej części ciała wszystko gra. 

Zaraz po zakończeniu wyścigu Karaś powiedział do teamu, aby jak najszybciej zabrali go. 

– Kiedy podczas biegu przemokłem w deszczu, a zatrzymałem się na masaż, to po dwóch minutach cały się trząsłem i tutaj byłoby tak samo. Chciałem jak najszybciej się okryć, ogrzać. 

Na wysokości 2000 metrów nad poziomem morza jest duża wilgotność, a jeśli dodamy do tego opady deszczu i zmęczenie po ogromnym wysiłku, to łatwo sobie wyobrazić – choć może wcale nie łatwo, bo kto z nas coś takiego przeżył – że organizm zawodnika może zareagować w skrajny sposób. Polak chciał tego uniknąć. 

Strach Roberta Karasia przed pływaniem

Robert po zmaganiach czuł się szczęśliwy, tym bardziej, że nie wiedział jak będzie przebiegała rywalizacja. Nigdy to tej pory nie trenował nawet na takiej wysokości, a co dopiero startować. Kiedy pięć dni przed przyjechał do Meksyku okazało się, że podczas pływania ma problemy z oddychaniem.

– Po raz pierwszy w życiu bałem się wody i nie wiedziałem, czy przepłynę cały dystans, bo się dusiłem. Na treningach pływałem o dziesięć sekund wolniej na sto metrów, a jak chowałem głowę pod wodę to miałem klaustrofobię, tak mnie dusiło  – zdradził Karaś. 

Po trzech dniach sytuacja poprawiła się. Jednak nadal Robert miał problemy ze snem. Każdej nocy budził się o godzinie trzeciej. Deficyt snu był już przed startem, a ultra triathlonista przestał myśleć o rekordzie, tylko chciał w zdrowiu ukończyć zawody. Z tego też powodu zarówno on jak i jego najbliższe otoczenie nie nagłaśniało startu w mediach społecznościowych. 

Przerażające warunki w Meksyku

Dystans, ponad tysiąc stu kilometrów nie przerażał Roberta. Jak przyznał przerażające były warunki, w których startował. Wspomniana wysokość na której odbywały się zawody, a także deszcz jakich nigdy nie widział i grad, który padał podczas etapu rowerowego i biegowego. Ulica po, której biegł Karaś chwilami przypominała rwący potok, a on sam musiał zmagać się nie tylko z dystansem, zmęczeniem, ale także wodą po kostki. Podczas tych odcinków nie myślał o czasie, ale o tym jak przetrwać. 

– To były bardzo trudne zawody, podczas których było dużo przeszkód – dodaje Karaś. 

Przejazd rowerem miał zamknąć w 27 godzinach, ale z powodu ulewnych deszczy i interwencji lekarzy musiał poświęcić na to 5 godzin więcej. Pierwotnie planował ukończyć zawody thriatlonowe bez snu. Niestety, w pewnym momencie zmęczenie mocno zaczęło dawać się mu we znaki.

– Chciałem to zrobić w 55 godzin i bez snu. Jak poczułem mroczki, że jestem nieobecny i nie czuję asfaltu, jak biegnę, to wiedziałem, że trzeba się zatrzymać. Zrobiłem tak parę razy i łącznie przez cały wyścig spałem 2 godziny – mówił. 

Tortury Roberta Karasia

Pierwsze poważne kryzysy ultra triathlonistę dopadły jednak dużo wcześniej niż na biegu. A wszystko to przez wspomniane warunki atmosferyczne. 

– Te momenty były bardzo trudne i na rowerze faktycznie myśleliśmy, że to się nie uda. Była cały czas ulewa, a jak kręcisz w ulewie, błoto wpada ci pod siodło, to wszędzie pojawiają się otarcia i to po prostu były tortury przez kilkanaście godzin. Na biegu doszło najprawdopodobniej przeciążeniowe złamanie stopy i nie mogłem biec w swoich butach, a każdy biegacz wie, jak to jest biegać w swoich, a nagle na zawodach musisz biec w innych, bo nie mieścisz w nich stopy. Także dodatkowe trudności, z którymi było bardzo ciężko – mówił.

Po powrocie do domu na zmęczonego, ale szczęśliwego zawodnika czekała partnerka życiowa Agnieszka Włodarczyk z ich trzymiesięcznym synkiem Milanem. Robert ponownie mógł się zająć chłopcem, bo jak sam przyznał, jego narodziny nie przeszkadzają mu w treningach, tylko czasami plan treningowy musi ulec godzinowej zmianie, ale wieczorem wszystkie zadania na dany dzień są wykonane. Karaś planuje wznowić treningi biegowe za niespełna dwa tygodnie. 

opracował Dawid Majkowski
Źródło RMF FM, Onet.pl, Olimp Sport Nutrition
foto Paweł Frenczak dla CUPRA #Anotherway

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X