Rozmowa

Marcin Ławicki: Cieszę się z brązu jak ze złota

Prowadził w mistrzostwach Polski do defektu na rowerze, przez który rozważał zakończenie rywalizacji. Ostatecznie Marcin Ławicki zdobył brązowy medal, a teraz z Triathlonlife.pl analizuje start w Malborku.

Czy nieco już opadły emocje po pechowym starcie w Malborku?
Pechowy, nie pechowy! Emocje już opadły. Cieszę się z brązowego medalu jak ze złotego!

Jak zaznaczałeś przed startem oraz też w mediach społecznościowych: to był ten dzień, była ta forma, więc czego zabrakło tamtego dnia?
Tak. Czułem się świetnie tego dnia! Zresztą już w tygodniu poprzedzającym wyścig wszystko wskazywało na to, że trafiłem z formą na mistrzostwa Polski. Tego dnia brakło jedynie trochę szczęścia!

Zacznijmy od pływania. Jak się pływało?
Bardzo dobrze. Cały etap pływacki kontrolowałem. Przez chwilę prowadziłem. Potem trzymałem tempo Tomka Szali, które doskonale mi pasowało.

Wyszedłeś z wody z czasem 52:16. Czy taki był plan?
Planem było wyjść w czołowej grupie z wody i to zrealizowałem.

Jak wyglądał etap kolarski z Twojego punku widzenia?
Na rower po T1 wyruszyłem jako pierwszy. Przebrałem się najszybciej z moich rywali. Zdecydowałem się na ubiór jedynie ocieplanej bluzy z krótkim rękawem “GABA” i to był strzał w 10. W planie miałem trzymać 270-280 watów i tak właśnie jechałem. Na każdym okrążeniu dokładałem kilkanaście sekund nad rywalami! Czułem się świetnie!

Co mogło być przyczyną, że omyłkowo wjechałeś w dziurę przednim kołem, łapiąc gumę?
Wiedziałem o tych dziurach w jezdni. Widziałem je na poprzednich pętlach. Starałem się jechać w dobrej pozycji aero z nisko pochyloną głową. Za późno zobaczyłem te “jamy”.

Czy po kilku dniach w ogóle jest możliwe opisanie słowami Twojej złości, kiedy czekałeś na serwis z zapasowym kołem?
W momencie, gdy zeszło mi powietrze z koła, padały złe słowa! Byłem załamany, bo przecież “tak żarło”.

Jakie myśli wówczas krążyły w głowie?
O końcu wyścigu i zejściu z trasy!

Czy po zmianie koła oraz powrocie do rywalizacji udało się wrócić do wcześniejszego rytmu?
Nie! Zbyt długo stałem w bezruchu. Zmarzłem. Wyszło ponad 20 minut zanim dostałem koło i ruszyłem. Przez chwilę po wznowieniu jazdy kręciłem zbyt mocno. Szybko chciałem odrobić straty. Po chwili bardzo osłabłem. 200 w stało się barierą nie do przejścia.

Kiedy pojawił się moment największego zwątpienia?
Po 20 km od momentu zmiany koła. Moje nogi przestały kręcić. Straciłem moc, rytm! Głowa przestała pracować!

Komu udało się Ciebie przekonać do dalszej walki?
Mojemu supportowi. Chłopaki zrobili najważniejszą robotę tego dnia! Tak naprawdę zatrzymałem się po trzeciej pętli na 135 km w bufecie, żeby oprzeć rower o drzewo i iść do pokoju. Nogi nadal nie jechały, a przede wszystkim głowa nie pracowała. Straciłem chęć na jazdę, a co dopiero na ściganie! Już teraz nie pamiętam, co chłopaki mi powiedzieli! To był najważniejszy moment wyścigu! Wypiłem RedBulla, dodatkowo zapodałem jeszcze potężną dawkę kofeiny. Zamieniłem jeszcze kilka słów z chłopakami i jakoś ruszyłem, ale nadal to nie była jazda sprzed defektu.

Finalnie ukończyłeś rower na 3-4 pozycji z Danielem Jakimiukiem. Jaki był plan na bieg?
Tak, wpadłem do strefy jako trzeci, ale zaraz za mną był Daniel. Plan na bieg był utrzymać jak najdłużej tempo w granicach 4:00/km.

Jak przebiegał ostatni etap wyścigu?
Przebiegał zgodnie z założeniem. Zachowałem zimną głowę i konsekwentnie utrzymywałem zaplanowane tempo. Nie dałem się sprowokować Danielowi, który dwa razy próbował mnie odczepić. Pobiegłem najszybszy maraton w Ironmanie, co dało też szybszy bieg od Szali i minimalnie od Kalaszczyńskiego. To tylko wskazuje na to, że to był ten dzień na zwycięstwo, dzień na złoty medal.

Ostatecznie zakończyłeś rywalizację z brązowym medalem MP na długim dystansie. W jaki sposób podchodzisz do tego wyniku?
Dzisiaj cieszę się, że dokończyłem wyścig i zdobyłem brązowy medal. Cieszę się z niego jak ze złotego. Dostałem mnóstwo wiadomości i znaków, że dobrze zrobiłem, że ukończyłem. Jak bym zrobił inaczej, pewnie dzisiaj strasznie żałowałbym tego. Wiedziałem, że jestem silny fizycznie, ale nie sądziłem, że także psyche mam na takim poziomie!

Co dalej?
Najbliższy plan to Finał Garmin Iron Triathlon w Nieporęcie i walka o podium w klasyfikacji całego cyklu na dystansie 1/4.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X