Roksana Słupek: Oceniam średnio start w Olsztynie
Była jedyną Polką w finale A podczas mistrzostw Europy w Olsztynie. Choć supersprint nie jest jej dystansem, to Roksana Słupek skupia się na wyciąganiu pozytywów z każdego startu.
Jesteś zadowolona z finałowego startu podczas ME w Olsztynie?
Średnio oceniam ten start. Zawsze zależy mi na tym, aby walczyć o najwyższe miejsca w TOP10. Muszę jednak przyznać, że supersprint nie jest moją najmocniejszą stroną. Chcę szukać pozytywów i cieszyć się, z tego, że byłam pierwszą Polką w finale A na supersprincie. W zeszłym roku mieliśmy dziewczyny jedynie w finale B.
Jak wyszłaś z wody, to wyglądałaś na bardzo zmarzniętą. Dobrze to odczytałem?
Tak, było bardzo zimno. Jak ostatnio trenowałam w Hiszpanii, to celowałam w najgorętsze godziny. Bo gdzieś w planach mam Puchar Świata w Huatulco (Meksyk). Na pewno tutaj marzłam, ale dla wszystkich są takie same warunki.
Zobacz też: Triathloniści też chorują na depresję
Co działo się na rowerze?
Szczerze mówiąc, to nie wiem. To supersprint, było bardzo dużo nawrotek. Obecnie moje treningi są nakierowane pod sprint i dystans olimpijski, czyli 1-2h wysiłku, a nie 20 minut. Oczekiwałam, że poradzę sobie trochę lepiej, aczkolwiek nie robiłam żadnych krótkich i szybkich treningów na rowerze.
Jakie miałaś odczucia po biegu?
Nie widziałam czasu, więc nie wiem, jak pobiegłam w porównaniu do najlepszych dziewczyn. Na razie ciężko ocenić. Choć czułam się bardzo dobrze. Gdyby było 5km, to dalej bym mocno biegła.
Twoja mam mówiła mi tutaj, w Olsztynie, że Ty zaczynasz bieg dopiero od drugiego kilometra.
Tak, często towarzyszy mi takie uczucie na wyścigach, że po dwóch kilometrach widzę, jak dziewczyny zwalniają, a ja utrzymuję tempo.
Co dalej?
Wojskowe Mistrzostwa Świata w czerwcu.
Marcin Dybuk
foto Labo Sport i Marcin Dybuk