Wiadomości

Rozpoczął walkę o dobre życie. Bez narkotyków!

Paweł Wolak jest uzależniony. Ważył 110 kilogramów. Podbiegnięcie do autobusu było dla niego mega dużym wysiłkiem. Postanowił jednak podjąć jeszcze jedną próbę, może ostatnią i zawalczyć o życie. Takie jak on chce i jakie sobie zamarzył, które sam zaplanuje. #goodlife

Zobaczyłem na grupie Triathlon, na FB powyższe zdjęcia Pawła. Szacun. Pomyślałem. Uwielbiam takie metamorfozy. Podziwiam ludzi, którzy decydują się na taki krok. Napisałem do Pawła, który wspomniał, że przygotowuje się do triathlonowego debiutu. Zapytałem, czy nie chciałbym podzielić się swoją historią z Czytelnikami TriathlonLife.pl. Paweł poprosił o chwilę do namysłu. Napisał do mnie następnego dnia:

Witaj Marcin, przemyślałem sobie i chciałbym upublicznić moją historię. Skoro już mam być otwarty to na wstępie dodam , że jestem osobą uzależnioną. Czystą od ponad roku. Wraz z podjęciem terapii podjąłem decyzję zmiany całego siebie.

Paweł przez cztery lata mieszkał w Luksemburgu. To nie było dobre życie. Tam też, w ramach zadość uczynienia planuje w 2021 roku wystartować w Ironman 70.3. Wyruszył już w drogę, którą będzie dzieli się z nami poprzez TriathlonLife.pl.  Zapraszamy Was do historii, którą nazwaliśmy  dobre życie – #goodlife.

Marcin Dybuk, TriathlonLife.pl

Ogon sam nie odpadnie

1 listopada 2018 roku,  to niezaprzeczalnie jeden z najważniejszych dni moich ostatnich lat. Bardzo ciężko było mi wyrwać wrastające latami w bezduszne podłoże stopy i wykonać pierwszy krok. Podejmując decyzję o powrocie do kraju wiedziałem, że w związku z tym ogon, który wyhodowałem sam nie odpadnie. Zdecydowałem się na w pełni uczciwą wobec samego siebie, ostatnią próbę naprawy życia. Początkiem lutego zgłosiłem się na terapię. Jestem osobą uzależnioną. Nie miałem w tym czasie już nic więcej w życiu do stracenia, dlatego też podjąłem decyzję, o próbie dania z siebie ostatni raz 100 procent swoich możliwości na każdej płaszczyźnie. Skoro 100 procent, to postanowiłem również w tym czasie rzucić palenie papierosów po 15 latach, zmienić nawyki żywieniowe, całkowity styl życia, powrócić do dawnych pasji. Być kimś, kim zawsze chciałem być JA PAWEŁ, a nie kimś, kim chcieli bym był inni. Słyszałem wiele opinii, że porywam się z motyką na słońce, że jest to pewnie jak zwykle słomiany zapał, lepiej mi zostawić sobie jakąś rezerwę, coś do czego w cięższych chwilach będę mógł się przytulić. Pomimo ciężkiego stanu psychicznego oraz fizycznego, czułem ogromną moc, to był chyba mój pierwszy w życiu cel, który wyznaczyłem sobie całkowicie sam. Codziennie powtarzałem – pamiętaj, dajesz z siebie 100 procent, a to Twoja ostatnia szansa.

Było ciężko

Nie będę kłamał, było bardzo ciężko. Szczególnie na samym początku, gdy ważyłem 110 kilogramów oraz byłem niesamowicie zastany i kompletnie nierozruszany, co w efekcie podczas pierwszej aktywności fizycznej po latach, skończyło się spuchniętą nogą, nadwyrężeniem mięśni i ścięgien oraz dwutygodniowym poruszaniem się o kulach.

Pierwsze dni terapii Pawła. Waga 110 kilogramów

Wtedy zrozumiałem, że już mam swoje lata, potrzebuję trochę pokory, lecz nie miałem zamiaru zrezygnować z moich marzeń i chciałem próbować dalej, ale tym razem spokojnie i powoli, małymi kroczkami. W marcu porzuciłem kule i zacząłem się ruszać, najpierw spacery, następnie wolne, króciutkie lecz męczące dystanse. Nie miałem kompletnie kondycji, chciałem rezygnować, lecz posiłkowałem się wtedy wspomnieniami mojej przeszłości, całą destrukcją, gdzie nieraz nawet otarłem się o śmierć, a jednak teraz tu jestem

i mam szansę zmiany życia na takie jakie chcę.

Właśnie ta wdzięczność pomagała mi codziennie z rana przebiec tą męczarnie. Rozpoczynałem biegać od 500m, następnie przez długi okres było to 2,5km. Odczuwałem lekki ból piszczeli, kostek, ale był on zawsze na tyle mały i miejscowy, że go zaakceptowałem, a  z czasem złagodniał. Wszystko starałem się robić z głową, słuchałem ciała co mi mówi, zwiększałem z każdym dniem minimalnie tempo, wszystko podkręcałem regularnie, lecz bardzo małymi progresami, byle bezkontuzyjnie.

Waga ruszyła w dół

Kilogramy zaczęły uciekać w zaskakującym tempie, co dawało mi jeszcze większą motywację, a każdego kolejnego dnia biegało mi się coraz przyjemniej. Co do motywacji, ważnym jej filarem również były świadectwach moich autorytetów, osób które zaczynały w podobnych okolicznościach przygodę z bieganiem, a aktualnie są ultrasami. Kolejnym wyzwaniem było dla mnie przełamanie lęku i wstydu pójściem na basen. Kiedyś za dzieciaka trenowałem 5 lat waterpolo, kochałem pływać, jednak w ostatnim czasie ze względu na moje ciało, czułem ogromny wstyd przed pokazaniem się na basenie.

Pierwsze 10 kilogramów mniej. Na zdjęciu Paweł waży już 100 kilogramów

Tu początek był bardzo ciężki, lecz po kilku stresujących wypadach na basen, i złagodzeniu psychicznej blokady, szybko wróciłem do całkiem niezłej formy. Nagle uświadomiłem sobie w jakim miejscu się znajduję po kilku miesiącach uczciwej pracy nad sobą – mam w siebie coraz większy wgląd, potrafię obserwować szerokokątnie, przełamuje lęki, naprawiam strefę emocjonalną, realizuje cele, gubię kilogramy, wydolność wzrasta, staje się szybki – i to w tak krótkim czasie. Każdego kolejnego dnia, moja wiara w siebie wzrastała, a od lat zaniżone poczucie własnej wartości, zaczynało powoli mieć tendencję wzrastającą. Zrozumiałem, że chcę podnosić poprzeczkę coraz wyżej, a moje zdrowienie i życie w czystości mi to umożliwia…

CDN.

Paweł Wolak

Czytaj drugą część historii Pawła

#goodlife: Zamiast narkotyków eksplozja endorfin

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

2 komentarze

  1. BRAWO DLA CIEBIE WYKONAŁEŚ OGROMNĄ PRACĘ .ŻYCZĘ DALEJ WYTRWAŁOŚCI I BĄDŹ CODZIENNIE Z SIEBIE DUMNY .POWODZENIA.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X