Rozmowa

Maja Bużycka: Początkowo czułam niedosyt

W Malborku zadebiutowała na ćwiartce i zajęła piąte miejsce. Początkowo nie była zadowolona z tego startu, choć potem miała inne spojrzenie. Obecnie Maja Bużycka szykuje się na zawody w Płocku.

Tydzień temu zadebiutowałaś na dystansie ¼, startując w Malborku. Czy z upływem czasu emocje upadły?
Emocje na szczęście już opadły. Trochę to trwało, ale udało mi się w końcu na spokojnie zebrać myśli i przemyśleć przebieg całego wyścigu.

Wówczas zajęłaś piąte miejsce open oraz 1 w AG. Czy jesteś zadowolona z tego startu?
Przyznam, że na początku czułam się mocno rozczarowana. Wiem, że mogłam walczyć o podium open. Dlatego na mecie czułam ogromny niedosyt. Wiedziałam, że nie dałam z siebie wszystkiego podczas wyścigu, a przede wszystkim na biegu i to bolało mnie najbardziej. Po czasie patrzę już na ten start trochę inaczej i staram się szukać więcej pozytywów.

Podczas tych zawodów stoczyłaś wewnętrzną bitwę samą z sobą. Na czym ona polegała?
Na pierwszej pętli rowerowe zaliczyłam bolesną wywrotkę, szybko się po niej pozbierałam i wróciłam do rywalizacji. Jednak już wtedy pojawiła się myśl o zejściu z trasy. Dodatkowo przez ulewę i silny wiatr bardzo zmarzłam i nie czułam się komfortowo. Na biegu towarzyszyła mi kolka i natłok myśli, z którymi walczyłam. Na tych zawodach chciałam zaprezentować się z jak najlepszej strony. Mimo to znowu coś poszło nie tak i to bardzo mnie bolało.

W jaki sposób to doświadczenie może zaprocentować w kolejnych startach?
Każde doświadczenie związane ze startami jest przydatne przy kolejnych wyścigach.  W tym przypadku jest ono związane ze startem na trochę dłuższym niż zwykle dystansie i odżywianiem podczas rywalizacji. Normalnie podczas krótkich startów nie jadam żeli. Tu musiałam już o to zadbać. Dodatkowo nigdy nie startowałam w tak trudnych warunkach. Ulewa, silny wiatr i wywrotka na trasie kolarskiej również wiele mnie nauczyły.

buzycka

Zobacz też:

Kinga Zujko: Najważniejsze mistrzostwa Polski w duathlonie

Czy stres związany z debiutem minął wraz z rozpoczęciem wyścigu?
Przyznam, że stres związany z debiutem nie był wcale taki duży. Przed wejściem do wody dopisywał mi bardzo dobry humor. Nawet tego nie popsuły zmieniające się warunki atmosferyczne. Faktycznie standardowo po wejściu do wody złapał mnie mały atak paniki.  Jednak szybko się z nim uporałam. Później wszystko było już dobrze.

Jak przebiegał wyścig z Twojej perspektywy?
Wiedziałam, że po pływaniu wśród kobiet jestem na wysokiej pozycji. O uzyskanym czasie i stracie do czołówki na bieżąco informował mnie trener. To był to start podzielony na fale i część z moich rywalek startowała już rano. Dlatego znaliśmy dokładnie uzyskane przez nie wyniki. Po etapie pływackim czułam się całkiem dobrze, chociaż już wtedy było mi zimno. Na trasie kolarskiej robiłam wszystko, co mogłam. Jednak startowałam na zwykłym rowerze szosowym. Tego dnia nie miałam nawet lemondki, czy kół startowych. Wiatr, kałuże i padający deszcz nie ułatwiały zadania. Na pierwszej pętli kolarskiej podczas wchodzenia w zakręt zaliczyłam bolesną wywrotkę. Na szczęście rower był cały i mogłam kontynuować wyścig. Byłam na siebie bardzo zła, bo wiedziałam, że upadek spowodowany był w znacznym  stopniu moją nieuwagą. Mimo przygód etap kolarski pokonałam w czasie zgodnym z planem i byłam gotowa, by gonić zawodniczki na biegu. Pierwsze dwa kilometry pobiegłam naprawdę szybko. Później złapała mnie kolka i chyba trochę po tym się poddałam. Rozczarowana dobiegłam do mety i dałam upust emocjom.

Jakie masz przemyślenia po tym starcie?
To nie był mój dzień. Wiem, na co mnie stać i na tych zawodach z pewnością tego nie pokazałam. Pokonała mnie przede wszystkim pogoda i wywrotka. Na drugi dzień fizycznie czułam się bardzo dobrze. Bolały mnie jedynie miejsca, które ucierpiały przy upadku. Wynik, który uzyskałam, jak na debiut nie jest zły, a moje samopoczucie po starcie pokazuje, że miałam jeszcze zapas, co jest dobrze wróży na przyszłość.

Na podstawie analizy tego wyścigu, jakie wyciągnęłaś wnioski?
Za szybko się poddaję. Podczas startu coś poszło nie tak i już ciężko było mi zebrać się w sobie. Muszę nad tym popracować. Nie chcę, żeby taka sytuacja jeszcze kiedyś miała miejsca. Co więcej, bieg w moim wykonaniu był kiepski, ale jeszcze rok temu takie słabe bieganie byłoby z pewnością dużo wolniejsze. Więc chyba wszystko idzie w dobrą stronę.

buzycka

Czytaj też:

Łukasz Malaczewski: Zrobiłem to dla Jasia

Niedawno przebywałaś też na dwutygodniowym obozie w Szklarskiej Porębie. Jak przebiegał ten wyjazd?
Pierwszy tydzień w większości spędziłam z rodzinką. Już wtedy więcej trenowałam i spacerowałam. Więc gdy przyszedł czas obozu, odczuwałam lekkie zmęczenie. Na szczęście na wyjeździe wszystko poszło zgodnie z planem. Udało mi się zrealizować każdą zaplanowaną jednostkę treningową bez większych problemów. Nic mnie nie bolało i czułam się dobrze, co bardzo cieszy. Niestety po obozie złapało mnie przeziębienie, które osłabiło organizm i pokrzyżowało plany treningowe i startowe.

Przyznałaś, że dawno nie trenowało się tak dobrze. Dlaczego?
Chodzi tu głównie o bieganie. W ubiegłym roku miałam problemy z utrzymaniem formy. Jednego dnia robiłam super trening, a kolejnego nie miałam siły podnieść się z łóżka, a co dopiero mówić o jakimś mocniejszym akcencie treningowym. Największe problemy pojawiały się właśnie przy jednostkach biegowych, podczas których spadki siły odczuwałam najbardziej. Teraz trochę odpoczęłam i czuję się lepiej, a mój organizm w miarę się ustabilizował. Dzięki temu mogę normalnie trenować.

Co powoduje, że Szklarska Poręba jest Twoim ulubionym miejscem treningowym?
Przede wszystkim to, że tam mieszka mój trener Wojciech Łachut. Dzięki temu, jak tylko jestem w Szklarskiej, to mogę potrenować pod jego okiem, czego brakuje mi na co dzień. Dodatkowo ze Szklarską wiąże się wiele wspomnień. To tam tak naprawdę uczyłam się jeździć na rowerze szosowym, czy ćwiczyłam strefy zmian przed pierwszymi startami. Co więcej, klimat w Szklarskiej jest niepowtarzalny. Tam jest zawsze pełno sportowców, którzy trenują przed najważniejszymi imprezami. No i oczywiście podjazdy, które uwielbiam. Kocham uczucie zmęczenia już na górze i piękne widoki stanowiące nagrodę.

Czy w Malborku udało Ci się w pełni przełożyć efekty pracy wykonanej na tym obozie?
Myślę, że praca, którą wykonałam na rowerze w Szklarskiej, miała przełożenie na przebieg etapu kolarskiego w Malborku. Rower pojechałam solidnie i jestem zadowolona ze średniej, którą wykręciłam, a wiadomo, że w panujących warunkach nie jechało się tak łatwo. 

Jak wyglądają dalsze plany?
20 września wystartuję w Płocku na 1/8IM. Później, jeżeli nic się nie zmieni, to czekają mnie jeszcze MP w duathlonie w Rumi. Dlatego też nie zwalniam tempa i dalej trenuję.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X