Maciej Wiśniewski: To genialne rozpoczęcie sezonu
Na Ibizie został wicemistrzem świata w triathlonie w M20-24, choć przygotowywał się pod okiem nowego trenera na miesiąc przed startem. Maciej Wiśniewski z optymizmem patrzy na kolejne wyzwania.
Jak się czujesz jako wicemistrz świata w triathlonie w kategorii M20-24?
Raczej nie będę oryginalny, jeśli powiem, że to niesamowite uczucie. Satysfakcja z
wykonanej pracy, zwieńczenie wszystkich godzin przygotowań, treningu i stresu, żeby ten start doszedł w ogóle do skutku. Także taki rezultat to bez dwóch zdań wisienka na torcie i genialne rozpoczęcie tego sezonu.
Jak wyglądał sam start z Twojej perspektywy?
Start był stresujący. Nie dość, że był to mój debiut na tym dystansie, to jeszcze kilka sytuacji mocno mnie przerosło i gdyby nie pomoc Sandry, na pewno wynik byłby inny. Więc wracając do samego startu, nic nie szło po mojej myśli, od momentu wejścia do strefy totalnie nie mogłem się skupić na tym, żeby wypaść jak najlepiej, zrobić to, do czego trenowałem. Nie miałem pianki, a wiedziałem, że na tak długim dystansie bez tego będę dużo w tyle za czołówką. To zasługa Sandry, że potrafiła ustawić moją głowę w sposób umożliwiający walkę i nie poddanie się. Stając na starcie, już o tym nie myślałem, ale ostatnia godzina przed wyścigiem była bardzo trudna, co odczuwałem. Gdy w strefie Sandra krzyknęła mi, ile mam straty do czołówki, pomysłem, że nie jest źle, teraz gonimy. Pływanie w skinie dało się we znaki, ale udało się dogonić pierwszą grupę, z czego jestem zadowolony. Bieg nie był zbyt komfortowy nie tylko ze względu na kamienie w nogach, co odpracowuję do dziś. Koniec końców jestem zadowolony z przebiegu rywalizacji, bo nie był to ani łatwy wyścig ani trasa, którą mimo wszystko udało się pokonać z dobrym czasem.
Na trasie mogłeś liczyć na wsparcie i suport ze strony Sandry Kopiczko. Jak ważna była dla Ciebie jej pomoc?
Na trasie jak i przed startem to wsparcie było nieocenione. Tylko ona wie, ile kosztował mnie ten start. Gdyby nie Sandra, na pewno nie cieszyłbym się teraz z drugiego miejsca. Śmiało mogę powiedzieć, że to nasz medal, na pewno nie ostatni.
Co czułeś, wbiegając na metę?
Ogromną ulgę, ten start był naprawdę trudny i przekraczając linię mety, miałem przed oczami również wszystko, co trzeba było wcześniej przezwyciężyć, żeby stanąć w tym miejscu, nie mówiąc już o samym dystansie zawodów.
Czy od razu do Ciebie dotarło, że zostałeś wicemistrzem świata?
Trochę mi zajęło, żeby mieć siłę i chwilę spokoju na radość. To duże osiągnięcie i wiele rzeczy musiało się wydarzyć wcześniej, żeby to się udało. To wszystko sprawiło, że od razu po ukończeniu pierwsze było zmęczenie, a następnie radość.
Czy to największy dla Ciebie sukces w dotychczasowej karierze w triathlonie?
Myślę, że pod względem prestiżu można go postawić obok zeszłorocznego Mistrzostwa Świata na olimpijce z Abu Dhabi, ale patrząc na dystans, w którym chcę jeszcze bardziej zaistnieć, ten sukces jest największy.
Czy po tym starcie polubiłeś się z dłuższym dystansem?
Tak, na pewno też nie pokazałem wszystkiego, przez co apetyt na rundę druga z tym dystansem jeszcze wzrósł. To zupełnie nowy rodzaj zmęczenia, którego doświadczyłem, zupełnie nowe wyzwanie. Lubię wyzwania, także na 100% wrócę, żeby wyrównać rachunki i trochę poprawić uzyskany czas.
Jak ten udany start może na Ciebie wpłynąć mentalnie na dalszą część sezonu?
Dobre wyniki zawsze pchają nas do przodu, a dobry wynik połączony z masą błędów pokazuje, że jest zapas. Można jeszcze wiele poprawić, przez co apetyt jest jak na wafle paprykowe z nutellą i solą.
Jak wyglądają dalsze plany sportowe?
Przed tym startem dużo się zmieniło. W tym miejscu chciałbym bardzo podziękować nowemu trenerowi Mateuszowi Kazimierczakowi za to, że podjął się takiego wyzwania i objął mnie opieką trenerską na miesiąc przed startem… To bardzo mało czasu, a trzeba było wykonać jeszcze kawał ciężkiej pracy. To, czy była wystarczająco ciężka, pokazuje zdobyty medal. Wiem, że jestem w dobrych rękach i tylko czekam, co jesteśmy w stanie razem z tego jeszcze wyciągnąć. A wracając do planów sportowych, to na pewno trzeba będzie kilka z nich zweryfikować i na nowo poukładać czasowo. Nie mogę już doczekać się kolejnego startu.
Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne