Rozmowa

Agnieszka Jerzyk: Chciałabym na Hawajach pożegnać się z PRO

W Lotto Challenge Gdańsk zajęła drugie miejsce. To dobry prognostyk przed kolejnym startem w Niemczech. Nadchodzące miesiące będą ważne dla Agnieszki Jerzyk w kontekście triathlonowej zawodowej przyszłości, ale też ze względu na plany rodzinne.

Jakie to uczucie, kiedy córeczka dopinguje mamę na trasie?
To niesamowite uczucie, kiedy dziecko kibicuje na trasie. Obiecałam Kasi, że będę bawić się z nią po zawodach na plaży i będziemy pływać. W końcu mam, czego chciałam. Zajęłam miejsce na podium, z czego bardzo się cieszę, a do tego jeszcze towarzystwo rodziny. Robimy sobie krótkie wakacje i zostajemy w poniedziałek w Gdańsku. Będziemy się bawić na plaży z Kasią.

Jesteś zadowolona ze startu?
Tak, cieszę się, że stanęłam na podium podczas imprezy międzynarodowej w Polsce. Walka była zacięta. Nie było łatwo, ale to był mój powrót. Ostatnio trening był monotonny, gdzie robiłam duży kilometraż. Wszystko pod nadchodzący start za dwa tygodnie, Ironman Frankfurt.

Czyli prognostyk przed startem jest dobry?
Tak, ale wiem, że tam czeka mnie trudne zadanie. Nie wiem dlaczego, ale za każdym razem wybieram zawody z mocną obsadą. Będzie ostra walka o slota, ale na szczęście jest tak, że wiele zawodniczek już ma kwalifikacje na Hawaje i liczę, że ten przypadnie mnie.

Jeśli zakwalifikujesz się na Hawaje, to będzie Twój ostatni akcent w zawodowej karierze?
Tak, mówię to z sentymentem, ale ostatni czas nie jest dla mnie prosty (głos Agnieszki się łamie, a z oczu popłynęły łzy) z powodu covida i problemów zdrowotnych. Pouciekali mi sponsorzy, teraz mam wyłącznie wojsko, które jest ogromnym wsparciem od lat. Brak finansów, kiedy ma się jeszcze rodzinę dodatkowo utrudnia zadanie. Ciężko w takiej sytuacji łożyć na sport. Oprócz obozów, wyjazdów muszę też inwestować w sprzęt itd. Koszt butów do biegania na zawodach to tysiąc złotych. Mimo trudnej sytuacji dałam sobie rok na zrealizowanie celu, jakim jest start w Kona. To jest moim marzeniem i chcę je spełnić. Jeśli się uda, to super, gdyby się nie udało, to też będzie dobrze, bo sama droga jest ważna. Ale żal pozostanie. Takie jednak jest sport. Na szczęście mam rodzinę, o której też od zawsze marzyłam. Nie można mieć wszystkiego. Czasem sobie mówię, że może teraz nie wszystko układa się po mojej myśli w sporcie, ale rodzinnie jest idealnie.

Razem z mężem macie jeszcze jedno bardzo ważne marzenie. Chcecie powiększyć rodzinę.
Tak, taki jest plan. Zobaczymy, czy uda mi się wystartować na Hawajach. Jeśli to się uda, pozyskać sponsorów i uzyskam dobry wynik, to może wystartuję jeszcze w kolejnym sezonie. W innym wypadku myślę, że będziemy powiększać rodzinę. Nie chcę, żeby Kasia była sama. Mam wspaniałego brata. Myślę, że posiadanie rodzeństwa jest niezwykle ważne. Prosiłam mamę o więcej, ale już się nie dało (śmiech). Kasia lubi dzieci, więc nie chciałabym, żeby była sama.

Czy po starcie czujesz się w pełni zdrowa?
Tak, bałam się o moje nogi, które mocno ucierpiały w Czempiniu, bo wówczas miałam wiele startów,  byłam zmęczona. W Czempiniu nabawiłam się mikro urazów i później nie biegałam po tym starcie przez tydzień. Teraz bardziej dbam o siebie. Używam dużo suplementacji, żeli, minerałów itd. Staram się tego pilnować. Do tego dochodzi rozciąganie, rolowanie. Może brakuje wizyty u fizjoterapeutów, ale na wizytę u dobrego fachowca często czeka się miesiącami. Nie jest to łatwe, ale myślę, że przed Frankfurtem jeszcze będę musiała tam zajrzeć.

Rozmowa i foto Marcin Dybuk

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X