Last minute IRONMAN w Meksyku
Dlaczego Ironman? Ten kto mnie zna, temu akurat tego nie muszę wyjaśniać, ale dlaczego kierunek Meksyk i wyspa Cozumel? To może wymagać wprowadzenia i wytłumaczenia.
Na początku sezonu moim głównym triathlonowym celem były mistrzostwa świata IM 70.3 w Taupo w Nowej Zelandii. Niestety kilka sytuacji po drodze w trakcie przygotowań oraz głównie powody finansowe spowodowały, że już we wrześniu podjąłem decyzje o rezygnacji z tego prestiżowego startu i przeniesieniu mojego udziału na przyszłoroczne mistrzostwa IM 70.3 rozgrywane w Hiszpańskiej Marbelii.
Oczywiście sama decyzja o rezygnacji z MŚ nie spowodowała, że przerwałem treningi (trening w sportach wytrzymałościowych to proces, który się nie kończy)!
Jedynie kontuzja i złamany nadgarstek trochę wpłynął na modyfikacje planu, ale przygotowania prowadziłem nadal tylko tym razem już pod kątem dystansu długiego.
Samouk
Od niemal 9 lat, jestem trenerem sam dla siebie, co nie jest łatwe, ale odkąd prowadzę firmę zajmującą się fizjologią sportu oraz doradztwem w zakresie efektywnych i co najważniejsze skutecznych metod treningowych, jest mi dużo łatwiej zarządzać procesem treningowym i efektywnie wykorzystywać godzinny treningowe. Tym bardziej że od momentu prowadzenia firmy i przeprowadzania badań fizjologicznych w różnych zakątkach kraju i Europy tego czasu mam zdecydowanie mniej do dyspozycji niż kiedyś.
Dlaczego padło na Meksyk? Nie udało mi się z powodu obowiązków służbowych zdąrzyć na Ironman Italy, ta sama sytuacja dotyczyła Ironman Portugal. Nowa Zelandia, jak już pisałem, nie wchodziła w rachubę, więc postanowiłem polecieć do Meksyku. Szczerze mówiąc, to nie było wyboru, ponieważ IM Cozumel, którego termin wypadł w tym roku na 24 listopada, był ostatnim dzwonkiem, bo ten IM kończy zawody w kalendarzu z tej serii.
Szybkie przygotowanie wyjazdu i podróż
Dosłownie w 3 dni zorganizowałem wszystko. Czyli: kupiłem bilety, zapisałem się na start (na szczęście ten wyścig na 2 tyg. do startu nie był sold out). Przygotowałem rower. Podziękowania dla Harfa Harryson za jak zawsze pełny profesjonalizm w temacie.
Chyba najtrudniejsze zadanie, które stało przede mną, to było przekonanie i namówienie mojej Sylwii na ten daleki, nieplanowany oraz szalony wyjazd. Ale z racji tego, że oboje nie mieliśmy w tym roku urlopu, to argument egzotycznych wakacji był na tyle silny, że mi się mimo wszystko udało. Można było się pakować.
Krótko o podróży. Znalazłem bardzo dobre bezpośrednie połączenie Frankfurt M. -Cancun (przylądek Jukatan). Z Cancun na Cozumel można dostać się w sumie 3 środkami transportu autobus, auto lub taksówka do turystycznej miejscowość Playa del Carmen a później promem około 40 min na wyspę Cozumel. Jest jeszcze opcja samolotu z Cancun na wyspę, ale w momencie rozglądania się za biletami ich ceny były wartości 1/3 przelotu z Europy do Meksyku. Podkreślam, że podróżowałem z rowerem. Na pewno ceny w ostatniej chwili wzrosły, ponieważ gro triatlonistów wybrało w tym czasie ten sam cel podróży.
Dotarliśmy do Cozumel 19 listopada o 21:00, czyli już w nocy. Na miejscu od razu spotkała nas nie lada niespodzianka, ponieważ nasi znajomi z Holandii, u których mieliśmy się zatrzymać na 3 noce, w momencie gdy staliśmy już przed drzwiami ich wynajętego apartamentu, oświadczyli nam, że oboje maja jakiś wirus i jest to prawdopodobnie COVID. Od dzisiaj rana strasznie się czują, mając wymioty oraz biegunkę i najlepszym, a nawet jedynym wyjściem będzie dla nas znalezienie sobie gdzie indziej noclegu. Szczególnie z uwagi na mój start to najrozsądniejsze rozwiązanie. No i się zaczęła przygoda w Meksyku. Z powodu podróży i braku dostępu do Internetu nie dostaliśmy od nich wiadomości na WhatsApp, a przed wylotem oczywiście wszystko było wcześniej potwierdzone.
Na szczęście miałem zarezerwowany hotel blisko linii mety, ale dopiero od 22 do 26 listopada, natomiast reszta czasu spędzonego w Meksyku miała być zorganizowana na spontanie. Spod apartamentu znajomych taksówka dotarliśmy do „mojego” hotelu, gdzie po zmianie rezerwacji zostaliśmy.
Po przygodach w podróży zasnęliśmy oboje jak dzieci. 7h drogi samochodem na lotnisko do Frankfurtu, następnie 12h lotu do Meksyku + trasa z lotniska do Playa del Carmen aby później dostać się promem na wyspę dało nam obojgu dobrze w tyłek.
Piękny ciepły i słoneczny poranek jednak wynagrodził wszystkie trudy podróży.
Przed wyścigiem
4 dni do startu. Przed śniadaniem pierwsze open water w Zatoce Meksykańskiej, a może w Morzu Karaibskim sam nie jestem pewien. Trzeba by było zapytać jakiegoś geografa. Nie ważne. Pływanie tutaj to czysta przyjemność, bo pomimo dużych fal i mocnego prądu patrząc w dno, człowiek czuje się jak w akwarium. Podobnie jak na Kona. To było jednak mylne odczucie sielanki pływackiej, co później okazało się ku mojemu zdziwieniu podczas samego startu i etapu pływania.
Wybór bazy noclegowej oceniam bardzo dobrze. Może standard mógłby być ciut wyższy, ale obsługa mila i logistycznie hotel Villablanca był bardzo dobrze usytuowany. Pomiędzy metą a startem. Natomiast my nie mieliśmy auta i to sprawiło kłopot szczególnie dzień przed statrem kiedy trzeba odwiedzać wszystkie strefy T1 i T2.
Auto natomiast mieli nasi znajomi, ale z powodu ich infekcji postanowiliśmy tak jak również oni do dnia startu nie mieć ze sobą kontaktu.
Jeżeli chodzi o triatlonową logistykę, to na Cozumel jest z tym nieco problemu, ponieważ T1 jest dużo dalej niż start około 4,5 km. Start jest w zupełnie innym miejscu niż T1. Usytuowany jest bliżej mety a T2 jest oddalona od mety jakieś 500 m. Niestety organizator nie zapewnia tzw. shuttel bus dopiero w dniu startu z wybranych partnerskich hoteli od 5:00 rano można było się dostać do T1 a później transportem zapewnionym już przez organizatora do miejsca startu. Trochę czasu mi to zajęło, żeby ogarnąć to rozmieszczenie. Przed startem miałem jeden dzień na zrobienie rekonesansu trasu rowerowej.
Wniosek z objazdu bike course — Jak nie biedzie wiało, od morza to może być szybko. No i niestety wiało. Widokowo super, ale do napajania się krajobrazem był czas tylko podczas objazdu. Zrobiłem również jeden spokojny trening biegowy po trasie. Biegałem w nocy, ale mimo tego podczas 45 min wypiłem ponad 0,5 l wody z elektrolitami. Będzie ciekawie gdy po 3,8 swim, 180k bike zacznę bieg w pełnym słońcu w temp. 30*C.
Przed samym startem byłem jeszcze 2x w wodzie i tym bardziej się utwierdziłem, że pływanie powinni być tą najmilszą z 3 triathlonowych konkurencji. Na dwa dni przed startem postanowiliśmy raz jeszcze objechać trasę, ale wypożyczonym na 1 dzień autem i pozwiedzać okoliczne plaże. Dzień startu. 4 rano pobudka. HRV bardzo niskie. Ale czuję pełen spokój i koncentrację. Szczerze to nie polecam w dniu startu mierzenia HRV. No ewentualnie HR rest. Nie ma sensu, bo niski pomiar może tylko wprowadzić niepotrzebne wątpliwości. Ja mierze HRV od ponad 5 lat więc wiem dokładnie jak je interpretować.
Rutyna przedstarowa. Śniadanie to ryż z jogurtem i owocami oraz syropem z agawy zamiast syropu klonowego. Woda z ekektrolitami, ISO firmy Gaminate, którą szczerze polecam. Baton Solid Maurtem. Toaleta, moje Mobility (dla chętnych nagrałem jego 20 min ) na swoim kanale Youtube).
Wychodzę o 4:55 bo 5:10 mam odjazd spod hotelu partnera IM Cozumel. Start jest 7:10. Pro mają o 7:00. T1. Błąd nie wziąłem czołówki i ogarniam połowę klamotów w egipskich ciemnościach. Później, przechodzi z pomocą org, ustawiając w mojej zonie szperacz.
Toaleta. Spotykam znajomą Brookie Browne z Kanady byłą Pro Woman, która również dzisiaj startuje w AG. Po drodze do autobusu jadącego na start krótka przyjacielska gadka z Alexem deBoer tak to ten gość od pianek. W sumie mój stary znajomy i partner biznesowy. Moja firma SPACS jest ich dystrybutorem. Przypomnę, że na IM Cozumel pianki są akurat zabronione. Tak przy okazji powiem, że woda tutaj jest letnia, to znaczy nie chłodzi. Nie wiem ile, ma stopni, ale myślę, że coś około 27*C. Nigdy nie pływałem w tak ciepłym akwenie nawet na Hawajach.
Moment wystartowania
Pływanie rolling start, skok z pomostu do oceanu. Nawigacja wydaje się mało skomplikowana. Prosto z punktu A do punktu B mniej więcej 200m od linii brzegowej wydłuż pomarańczowych bojek. Jestem gotowy na rekordowe pływanie z prądem tak, jak zapowiadali. Start z Mariny do tzw. Chankanab Park z Delfinarium. Czyli jak to na IM 3,8km w wodzie otwartej przede mną.
Pierwszy kwadrans płynie mi się bardzo dobrze. Woda rano wydaje się tylko bardziej słona niż podczas ostatnich 2 treningów pływackich zrobionych na wyspie. Widoki pod wodą super, ale nie ma na to czasu. Trzeba nawigować i trzymać nogi lepszych od siebie pływaków. Pojawia się pierwszy problem. Za względu na przewidywany skok do wody postanowiłem ścieśnić swoją gumkę od okularków. Ten zabieg akurat okazał się dużym błędem. Oczodoły zaczynają mnie tak boleć, że zaczynam wątpić, czy wytrzymać tak do końca pływania. Niestety muszę się zatrzymać i poprawić okularki, ale nie ma czasu na regulacje gumki. Płynę dalej, ale około połowy dystansu czuje nagle zmęczenie. Prąd dzisiaj nie pomaga, a raczej przeszkadza, bo spycha nas (mnie) do brzegu a bojki trzeba omijać dzisiaj lewym barkiem a ja właśnie linię brzegową mam po swojej lewej stronie. Ponownie poza uciskiem i bólem już niemal całej głowy zaczynam po 30 min czuć coś w rodzaju choroby morskiej. Rok temu z powodu fal odwołano pływanie na Cozumel natomiast dzisiaj jest tkz., krótka fala, która już teraz wiem, że jest gorsza od długiej, którą można spotkać np. na Hawajach. Krótka fala to coś w rodzaju turbulencji w samolocie, natomiast długa to taki rollecoster. Zatrzymuję się, po raz drugi poprawiam okularki, ale przy okazji zbiera mnie na wymioty z powodu bujania. Jestem raczej pływakiem w triatlonie, a coś takiego spotyka mnie pierwszy raz. To jest IM (oczekuj nieoczekiwanego). Miało być dzisiaj szybkie pływanie, ale chyba nici z tego myślę sobie po około 45 min spędzonych w wodzie. Ponownie się zatrzymuję ale na szczęście bez efektu Krystiana Blummenfelta. Nie rzygałem, ale wychodzę po schodach na pomost i biegnę do T1 skołowany z czasem pływania 1:01. Jestem zawiedziony, ale nie podłamany, bo wiem, że pływanie w IM to dopiero 1/8 no może w moim wypadku 1/9 wykonanej roboty. Wszystko jeszcze przede mną. Dzień zapowiada się bardzo ciekawie.
W namiocie T1 wszystko w miarę sprawnie. Nawet aero opaski na łydki udaje się wcisnąć na mokre nogi bez problemu. Mam na to patent i najważniejsze, że się sprawdza i nie zajmuje dużo czasu, który na każdym etapie wyścigu jest cenny.
Rower. Wyjeżdżam z T1 i zaczynam pierwszą z trzech pętli dookoła wyspy. Na samym początku próbuję spokojnie wejść w swój rytm. Nie mogę połączyć swojego komputera z pomiarem mocy. Komputer wszedł w dziwny stan uśpienia, ale po resecie i około 2 minutach wszystkie dane już są widoczne. Czas na realizacje założeń. Tętno jak najniższe, ale w targecie 210W NP. Około 2,9W/kg Co powinno dać czas sporo poniżej 5h.
Kolejne zadanie to pilnowanie nawadniania oraz carbo refuelling. Mam ustawiony alert co 15 min. to tak tylko profirma, bo sięgam po elektrolity i po węgle średnio co 5-10 min.
Żywienie kluczem
Na wyścig mam strategię żywieniową przygotowaną i przetrenowana jak nigdy dotąd. Przeprowadzając badania metaboliczne, jestem dzisiaj w stanie za pomocą narzędzi, którymi dysponujemy w firmie SPACS wyznaczyć i doradzić każdemu jego optymalne zapotrzebowanie energetyczne na wyścig typu endurance. Kolejny krok to później przetrenowanie tego w warunkach treningowych.
Nie zainteresowani mogą ten fragment ominąć. W moim wypadku wyglądało to jak poniżej. Nutrition & Race strategy IRONMAN COZUMEL Elektrolity: Precision Hydration 1500
Węgle: Maurten ISO: Gaminate Hydration Home 3h before 1 x Drink Mix 160 Maurten + 1 x Solid 160 C Swim 1 x Gel 100 Bike 1 x Drink Mix 320 Caf 100 = 80g x 8 + 2 gele Maurtnem emergency. ISO Gaminate 0.7L Precision Hydration. Run 6 x Gel 100 Warm up off shore 15 min. 1 gel before swimming Swim. Go fast with the current and enjoy (don’t fight) 1 gel in T1
Bike control pacing 210-220W HR max do 128 bpm, this is 900 kcal/h ( 125g carbs) eat drink and cooling. Spikes max over 300W.
T2 two softlacs 250ml with Maurten Carbs + one with PH 1500
Run negative split HR138 bpm max =289 watts about 4:30 min/ km = 900 kcal. Pay attention of the 2nd threshold 158bpm do not cross it till the 33-35 km.
Plan na kolarstwo
Był plan zejść grubo poniżej 5h. Niestety nici z tego. Watr w twarz oraz boczne podmuchy od oceanu przez niemal 3/4 trasy to zniweczyły. Średnie 210W NP czyli 2,9 W/kg dawały taką nadzieję. Niestety nie przy takich warunkach. Upał był spodziewany dlatego nawadniałem się precyzyjnie czego dowodem była dwukrotna potrzeba wypróżniania płynów. Jedna po trasie a druga zaraz po wybiegnięciu z T2. Rower kończę z czasem 5:05 moje dane a oficjalnie 5:07.
Zaraz po wybiegnięciu z centrum miasta usłyszałam od mojej Sylwii, że jestem 4 w AG, ale nie wie jakie są różnice bo IM apka się wiesza a ona musi szukać darmowych wi -fi. Realizuję plan, a nawet muszę się nieco z jego realizacją hamować na początku, znając konsekwencje biegowej euforii, jaka ogarnia nogi zaraz po rowerze.
Staram się pierwszy raz zrobić negative split na maratonie podczas IM. Wymaga to niesamowitej koncentracji. Nie mam jakiś większych kryzysów. Nawadniam się i ładuje węgle. Nigdy nie czułem w żołądku i jelitach takiego komfortu. Jeżeli można mówić o komforcie gdy od ponad 7 godz. spożywacie tylko płyny i węglowodany w postaci żeli. Mam to jednak przepracowane i efekt tego jest zadowalający. Oczywiście po 25km każda zmarszczka terenu boli a w strefach żywieniowych walczymy nie o żywność tylko o kostki lodu, które przynoszą ulgę tylko na 3 do 4 min. Mój kombinezon sprawdza się idealnie, ponieważ sam zaprojektowałem sobie dwie specjalne kieszenie na karku właśnie na lód oraz jedną na brzuchu po lewej stronie gdzie również poza lodem w celu chłodzenia mogę schować napój, wodę a w przypadku IM Cozumel woreczek z zimną wodą o których przed startem opowiadał mi Robert Wilkowiecki „Wilku” Tych worków w każdej strefie pobieram min 4 szt. Dzięki Wilku za ten tip. Taka drobna rzecz a ratuje życie. Trzeba zawnioskować a takie rozwiązania podczas innych zawodów z serii IM.
Dobry bieg
Muszę przyznać, że akurat bieg wyszedł mi Ok. z uwagi na panujący ponad 32* upał i ciężkie warunki w poprzednich 2 konkurencjach to moje 3:30h w maratonie wstydu nie przynosi. Wbiegam na metę, robiąc ostatni kilometr w tempie 4:22 min/km. Kończę sezon na 4 miejscu w bardzo silnej i licznie obsadzonej kategorii M45-49.
Słowa podsumowania
Przede wszystkim cieszę się, że tu dotarłem. Wystartowałem, sprawdziłem się i kolejny raz przede wszystkim sobie udowodniłem, że nadal jestem zdolny walczyć o podium na zawodach z cyklu IRONMAN.
Byłam już 1 na IM Finlandia, 2 w Hiszpanii teraz jestem 4 w Meksyku. Ponownie spotkałem się z sytuacją, że odrzucam przyjęcie słota na MŚ. Kiedyś tak sytuacja byłaby niewyobrażalna. Czekam jednak na Hawaje. Nice jako start na MŚ mnie nie interesuje. Wiem, że jest to w moim zasięgu bo już tam byłem. Nie pojechałam do Nowej Zelandii na MŚ 70.3 głównie z powodów finansowych. Dzisiaj tego nie żałuję. Podróży, start i 2-tygodniowe wakacje w Meksyku były trzy razy tańsze. A satysfakcja z ukończenia mojego 10 już startu w zawodach IRONMAN jest bezcenna.
Generalnie mogę z czystym sumieniem polecić start w IM Cozumel. To piękne miejsce które warto odwiedzić a w okolicy Cancún, Playa del Carmen, Tullum, Isla Mojeres jest tyle do zwiedzania, że te 2 tyg. to zdecydowanie za mało. Dlatego planuję tu jeszcze wrócić, ponieważ mam pewien powód oraz plan, który chciałbym zrealizować. Meksyk 🇲🇽 sam w sobie jest atrakcyjny dlatego polecam wszystkim tą destynację na urlop.
Przy okazji chciałem bardzo podziękować wszystkim ludziom, którzy są zaangażowani w rozwój mojej firmy SPACS Sport Physiology Analysers Consultancy & Sales. To również dzięki nim poza zarządzaniem moją firmą mogę jeszcze efektywnie trenować, korzystając z ich wsparcia merytorycznego oraz z wykorzystaniem najnowszych technologii w procesie treningowym. Specjalne podziękowanie dla partnerów wspierających: Harfa Harryson, Gaminate, Bartosz Huzarski, deboer wetsuits, bieganie.pl.
endutrition.pl