Konrad Imianowski: Marzeniem jest start na Hawajach, w kategorii PRO
Pierwszy kontakt z triathlonem miał jako wolontariusz. Na początku trenował z bratem. Z każdym treningiem robi progres. Konrad Imianowski w rozmowie z TraithlonLife.pl opowiada m.in.: o starcie w Lusowie, celach oraz treningach.
Wygrałeś zawody na dystansie 1/4IM, podczas Triathlon Lwa w Lusowie. Jak oceniasz ten start?
Start uważam za udany. Od początku jechałem do Lusowa z nastawieniem na wygranie tych zawodów. Plan był taki, żeby wyjść wysoko z wody. Potem na rowerze jechać na swoim poziomie. Czuję się mocny kolarsko. Gdy po pływaniu otrzymałem informację, że wyszedłem trzeci, z dwu minutową stratą, to wiedziałem, że na etapie kolarskim jestem w stanie to odrobić. Już na 15 km etapu kolarskiego wyszedłem na prowadzenie. Jednak cały czas czułem na plecach drugiego zawodnika. Do T2 dojechałem z ok. 20 sek. przewagą. Na biegu czułem się świetnie. Pierwszą piątkę postanowiłem pobiec trochę mocniej, żeby zwiększyć przewagę nad drugim zawodnikiem. Jednak praktycznie do ostatnich metrów wyścigu czułem, że On jest bardzo blisko.
Czy w trakcie rywalizacji zmagałeś się z jakimiś trudnościami?
Od początku wiedziałem, że pływanie będzie ciężkie. Bojki nawigujące były dość małe. Miałem problemy z dostrzeżeniem ich. Dodatkowo tego dnia wiało dojść mocno. To spowodowało, że była dość duża fala, przez co na etapie pływackim nadrobiłem ok. 100 m. Na kolarstwie i biegu nie miałem jakiś większych kryzysów.
Biorąc pod uwagę ostatni start w Lusowie, czy są jeszcze elementy wymagające poprawy, podczas treningów?
Myślę, że obecnie największe rezerwy i najwięcej do poprawy mam w wodzie. Jednak z trenerami pracujemy systematycznie, żeby moje pływanie wyglądało lepiej. Nie zapominam o kolarstwie i biegu nad którymi, również ciągle pracuję.
Jak wspominasz pierwszy trening oraz zawody triathlonowe?
Moje pierwsze treningi były bardzo chaotyczne. Przez pierwsze dwa lata trenowałem sam z moim bratem, bez trenera. Przez to treningi nie były wartościowe. Debiut w triathlonie zaliczyłem w Lusowie na Triathlonie Lwa w 2016 roku na dystansie 1/8IM. Wspominam to bardzo dobrze. Po pół roku treningu zrobiłem czas 1:13:41. Jak na 16-latka trenującego jeszcze wtedy bez trenera, było dla mnie super wynikiem.
Czy przed triathlonem zajmowałeś się innymi dyscyplinami sportu.
Grałem osiem lat w piłkę nożną.
Co przekonało Ciebie do triathlonu?
Triathlon pierwszy raz poznałem jako wolontariusz na zawodach w Sierakowie. Od dziecka lubiłem biegać i jeździć na rowerze. Chciałem spróbować wystartować i zobaczyć jak to jest. Spodobało mi się. Postanowiłem zająć się tym. Po dwóch latach trenowania indywidualnie z bratem znaleźliśmy “Klub Sportowy Kasztelanka”. Mamy super trenerów Łukasza i Mateusza.
Co Ci się najbardziej podoba w tej dyscyplinie?
Najlepsze w tym jest to, że z dnia na dzień coraz lepiej poznaję organizm. Z każdym kolejnym treningiem jestem coraz mocniejszy. Obecnie staram się skupiać na takich rzeczach.
Jak udaje Ci się pogodzić codzienne obowiązki z treningami oraz startami?
Mam niespełna 19 lat. Tych obowiązków nie ma jakoś dużo. Na co dzień skupiam się głównie na szkole i treningach.
Jakie masz marzenia oraz cele związane z triathlonem?
Chciałbym w przyszłości zająć się triathlonem profesjonalnie i z tego żyć. Prócz tego wiadomo, marzenia mam podobne do większości młodych zawodników. Chciałbym wystartować kiedyś na Hawajach w kategorii Pro.
Przemysław Schenk
foto materiały prywatne