Rozmowa

Mistrzostwa w Abu Dhabi najważniejszym punktem kariery

Patrycja Maleszyk już za nieco ponad miesiąc wystartuje w Abu Dhabi. Do triathlonu trafiła niedawno, ale jak sama przyznaje triathlon, to coś więcej niż wykonanie treningu. “Trzeba być przygotowanym na wszystko i potrafić przyjąć każde warunki, które wydarzą się w trakcie. Spodobała mi się ta walka z głową” – mówi. 

W ostatni weekend brałaś udział w testach kolarskich i biegowych. Jak poszło?
Zgadza się. Poszło lepiej, niż oczekiwałam. Jestem szczególnie mile zaskoczona, ponieważ tak naprawdę to dopiero trzy tygodnie ciężkiej pracy za mną. Jestem pełna optymizmu, jeżeli chodzi o mój bieg w Abu Dhabi. Rower również jest na bardzo dobrym poziomie.

Jakie miały one znaczenie w kontekście przygotowań do mistrzostw świata w Abu Dhabi?
Testy te niezbędne są do oszacowania progów. Trener uważa, że zawodnika powinno się stymulować minimalnym bodźcem treningowym, który wywołuje adaptacje. W ten sposób rozwój przebiega nieinwazyjnie i minimalizuje ryzyko przeciążenia. Trener ocenia również,  jaki efekt przyniosła moja dotychczasowa praca, jak przebiega regeneracja i czy jestem gotowa na kolejne ciężkie bloki treningowe. Zależy nam na tym, aby idealnie wstrzelić się z formą na dzień startu.

Czy to są jedne z najważniejszych zawodów dla Ciebie w tym sezonie?
Jest to najważniejszy start od początku mojej kariery. Cieszę się, że będę mogła stanąć na linii startu z najlepszymi i reprezentować nasz kraj. To spełnienie marzeń oraz idealna okazja do tego, by ocenić, w jakim jestem miejscu.

Z jakim nastawieniem staniesz na starcie tej mistrzowskiej imprezy?
Moim celem jest zebranie doświadczeń i dalszy progres w kontekście poziomu sportowego.

Jak przebiegają przygotowania logistyczne do zawodów?
Wszystko jest już dopięte na ostatni guzik. Lubię być przygotowana wcześniej, by ze spokojem skoncentrować się na treningach i regeneracji. To jest teraz najważniejsze.

Czy masz jakieś obawy związane ze startem?
Nie wywieram na sobie żadnej presji wyniku ani nie mam żadnych obaw. Dopiero uczę się triathlonu, a jedyne co w życiu i triathlonie jest pewne to… zmienność. Wszystko się może zdarzyć. Trzeba być na to przygotowanym.

Zbierałaś już informacje nt. potencjalnych warunków atmosferycznych, czy trasy, na której przyjdzie Ci się mierzyć?
Spodziewam się wysokiej temperatury oraz wilgotności. W ubiegłym roku takie właśnie panowały warunki podczas WTCS, które miały miejsce na początku listopada. Bardzo kibicowałam wtedy naszym reprezentantkom elity i widziałam, z jakimi warunkami się mierzyły. Będzie szybko i piekielnie gorąco.

Sprawdzałaś listę startową w kategorii wiekowej, czy raczej skupiasz się na sobie?
Jestem świadoma konkurencji i ich poziomu, nie należy lekceważyć żadnego zawodnika. Startuję w najliczniejszej kategorii wiekowej, ponieważ na ten moment jest to prawie 40 kobiet. W takich warunkach i przy takiej konkurencji może wydarzyć się wszystko. Dlatego nie rozdaję medali przed startem.

Na czyje wsparcie będziesz mogła liczyć przy trasie?
Na zawodach wspierać będzie mnie mój partner oraz jak zwykle polscy kibice! To jest piękno imprezy rangi międzynarodowej. Jesteśmy jednym Teamem Poland.

Ilu czasu planujesz na aklimatyzację na miejscu zawodów?
3 dni.

Czy to będzie dla Ciebie debiut na imprezie mistrzowskiej rangi?
To moje pierwsze Mistrzostwa Świata rangi WCTS. Startowałam jeszcze w tym roku w mistrzostwach Europy w Monachium na dystansie sprinterskim.

Jak trafiłaś do triathlonu?
Zapisałam się na zajęcia z indoor cycling, by móc wrócić do formy po operacji, którą przeszłam kilka miesięcy wcześniej. Prowadzący, Łukasz Tomala zaraził mnie miłością do roweru. Pomógł w pierwszym wyborze. Padło na szosę. Przez pół roku trenowałam kolarstwo i uczyłam się jeździć  pod okiem bardzo dobrego kolarza, który prowadził wtedy ustawki w Katowicach. Zasugerował mi, że mogłabym odnaleźć się w triathlonie. Niestety, różnice charakterów sprawiły, że nasze drogi rozeszły się. Na kilka tygodni straciłam trenera, treningi, wpadłam w depresję. Postanowiłam wrócić do podstaw, do pływania, które przecież kocham od lat dziecięcych. Podczas zajęć pływackich u Marka Dziubka w Jaworznie, powiedziałam Markowi, że szukam trenera, jestem w kiepskiej formie fizycznej i psychicznej, że bez dużej dawki sportu nie mogę się pozbierać. Na moje szczęście akurat trening pływacki realizował Sylwester Kuster, z którym Marek mnie zapoznał i poprosił o opiekę. Porozmawialiśmy z Sylwkiem i tak rozmawiamy do dziś. Sylwek poza byciem trenerem jest moim ogromnym wsparciem i przyjacielem.

Jak układa się dotychczasowa współpraca?
Nasza dotychczasowa współpraca przebiega bardzo dobrze. Poza byciem wymagającym trenerem Sylwek jest również moim ogromnym wsparciem. Sam posiada ponad 20 letnie doświadczenie jako zawodnik elity. Myślę, że to pozwala rozumieć nam się bez słów. Mogę na niego zawsze liczyć.

Czy przed triathlonem miałaś kontakt ze sportem?
Od dziecka trenowałam pływanie. Jednak moim stylem był styl klasyczny i czasem zmienny, dystans 100/200 metrów. W starej szkole piłowało się te dyscypliny, w których się startowało. Początkowo miałam pomysł popłynąć w triathlonie żabką. Pływanie kraulem mnie przerażało. Przez pół roku trenowałam również kolarstwo.

Co Ci dało dotychczasowe uprawianie innych dyscyplin?
Pływanie w basenie jest czymś zupełnie innym niż pływanie w wodach otwartych. Właściwie musiałam uczyć się wszystkiego od początku. Mam bardzo duży respekt do otwartych wód, to żywioł. Trenowanie przez pół roku kolarstwa na pewno dało mi pewną bazę. Nauczyło mnie wytrzymywać duży ból. To okazuje się przydatne podczas startów.

Jak wyglądały początki w tym sporcie?
Początki były bardzo trudne, ponieważ borykałam się z anemią i silnym przemęczeniem. Wystartowałam pod koniec 2021 roku trzy razy, zamykając sezon wygraną kategorii wiekowej w Garmin Iron Triathlon w Nieporęcie. Wiedziałam, że ciężka praca przede mną, ale nie mogliśmy sobie na nią pozwolić, do póki nie wyzdrowiałam i nie nauczyliśmy organizmu pracy najmniejszym możliwym bodźcem. Musiałam zrozumieć, że mniej znaczy więcej. To było najtrudniejsze.

Jak wspominasz triathlonowy debiut?
Wystartowałam w Samsung River Triathlon w Uniejowie pod koniec sierpnia 2021 roku. Nie był to wymarzony debiut, ponieważ zepsuł mi się jedyny bidon, w którym miałam izotonik. Mimo wszystko po etapie kolarskim byłam drugą kobietą. Brak pożywienia odbił się na biegu. Pozbyłam się całkowicie glikogenu z wątroby i w ogromnym bólu ukończyłam zawody. Nie zniechęciło mnie to, zrozumiałam, że triathlon to coś więcej niż wykonanie treningu. Trzeba być przygotowanym na wszystko i potrafić przyjąć każde warunki, które wydarzą się w trakcie. Spodobała mi się ta walka z głową. Tego samego dnia zapisałam się na kolejne zawody. W tym roku poprawiłam wynik w Uniejowie, zajmując 3 miejsce open

Co na początku sprawiało Ci najwięcej problemów w triathlonie?
Bardzo trudno było mi odnaleźć motywację do ciężkiej pracy. Dopiero, gdy trener zasugerował mi, by z marszu wystartować na jakichkolwiek zawodach, by zobaczyć jak mi pójdzie, wszystko się zmieniło. Od tego momentu wiedziałam, że chcę wejść na jak najwyższy poziom sportowy, być jak najlepszą wersją siebie.

Czym zafascynował Cię triathlon?
Trenowanie triathlonu od początku budziło mój ogromny podziw. Tak duża liczba jednostek treningowych to wymagające wyzwanie zdrowotne i logistyczne. Trudno było mi znaleźć dyscyplinę sportu, która mnie zmęczy fizycznie. Jako dziecko trenowałam pływanie dwa razy dziennie, byłam przyzwyczajona do dużego wysiłku. I w triathlonie jest to w końcu możliwe. Dodatkowo triathlon jest bardzo różnorodny pod względem dystansów oraz jest sportem, który pozwala trenować długie lata. Takie jest moje marzenie, by towarzyszył mi jak najdłużej.

Jaki był dla Ciebie najbardziej wymagający start do tej pory?
Największym wyzwaniem był start w mistrzostwach Europy w Monachium na dystansie sprint z draftingiem. Start ten wiązał się z bardzo wysokim i szarpanym tempem, współpracą w grupie lub jej brakiem. To było bardzo wymagające, ale budujące doświadczenie. Lubię wyzwania i chętnie powtórzę taki start.

Jak łączysz na co dzień treningi z obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi?
Każdy dzień zaplanowany mam z dokładnością do 10 minut. Dobra organizacja i brak przestrzeni, by odpuścić powoduje, że realizuję wszystkie jednostki treningowe, nie zaniedbując życia rodzinnego i pracy.

Ile czasu w ciągu tygodnia poświęcasz na treningi?
Średnio 12-16 godzin.

W czym odnajdujesz motywację do dalszych treningów i startów?
Wytyczam sobie wysoko położone cele i to nich dążę. Jestem zadaniowcem. Więc realizacja etapów sprawia mi ogromną frajdę, a napięty grafik nie stanowi wyzwania. W trudnych chwilach nieocenionym wsparciem jest trener, rodzina i przyjaciele. Motywują mnie również dotychczasowe osiągnięcia, które przyszły nieoczekiwanie szybciej, niż się tego spodziewałam. Wiem, że ciężka praca daje efekty. To buduje najbardziej.

Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Moim największym marzeniem jest w zdrowiu osiągnąć jak najwyższy poziom sportowy i z dumą jak najdłużej móc reprezentować kraj na arenie międzynarodowej.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: Jakub Śleczka, sportograf

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X