12 tysięcy kary dla rowerzysty!
Sprawdziliśmy kiedy możemy bezpiecznie jeździć na rowerze podczas kwarantanny?
Nie ustaje dyskusja czy można biegać i jeździć na rowerze w czasie kwarantanny w związku z ostatnimi zakazami. Tylko w ciągu ostatnich kilku dni policja i sanepid ukarał obywateli mandatami na łączną kwotę miliona złotych. To co się dzieje budzi emocje. Pod naszym ostatnim tekstem Można biegać i jeździć na rowerze? Policja wyjaśnia pojawiły się liczne komentarze, a także nowe pytania. Jeden z Internautów pytał jak sprawa wygląda w przypadku osób dojeżdżających rowerem do pracy?
– Można jechać rowerem do pracy. Dojeżdżanie samochodem czy właśnie rowerem jest wskazane. Wówczas nie mamy styczności z innymi osobami np. w komunikacji miejskiej – tłumaczy asp. szt. Jarosław Biały z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni. – To jest jeden z dozwolonych środków transportu. Mówi się o tym, że zabronione jest poruszanie się rowerami publicznymi, zaś w przypadku własnych nie ma przeszkód, jeśli trasą jest dom – praca – dom.
Jednak i tutaj mogą się pojawić wątpliwości.
– To wszystko jest trudne do uchwycenia. Bo trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie gdzie kończy się rekreacja, a jest to niezbędny dojazd i powrót do i z pracy? Przepisy nie są do końca jasne. My też musimy poruszać się trochę po omacku w tej kwestii. Inaczej wyglądałaby sytuacja w przypadku wprowadzenia zakazu całkowitego przemieszczania się. Wtedy byłaby jasność – dodaje policjant.
Co zrobić w przypadku kontroli?
– Jeśli ktoś rzeczywiście jedzie na rowerze, biegnie lub nawet idzie pieszo do pracy i może to udowodnić, to nie ma problemu. W przypadku kontroli policyjnej, jeśli dana osoba powie, w jakiej pracuje firmie i poda adres, to nie powinno być trudności – wyjaśnia funkcjonariusz. – Wtedy jesteśmy też w stanie to zweryfikować. Zazwyczaj do pracy przemieszczamy się w określonych godzinach, w porannych lub popołudniu na drugą zmianę (przeważnie 14-15). Rzadko dochodzi do sytuacji, że ktoś idzie do pracy w ciągu dnia albo w godzinach późno popołudniowych. W takich przypadkach trudniej byłoby mu się wytłumaczyć. Jednak może się i tak zdarzyć, bo są różne stanowiska pracy.
Jeżdżąc do pracy na rowerze warto mieć ze sobą zaświadczenie od pracodawcy lub numer telefonu, do kogoś, kto potwierdzi, że dojeżdżamy do pracy.
Jeśli nie zgadzamy się z mandatem
– W sytuacji dostania mandatu, z którym się nie zgadzamy, to proponuję go nie przyjmować. Wówczas automatycznie sprawa jest skierowana do sądu, który rozstrzygnie spór – wyjaśnia asp. szt. Jarosław Biały. – Będzie więcej czasu na przedstawienie dowodów, które udowodnią, że w określonym czasie dana osoba była w drodze do pracy. Można wziąć zaświadczenie od pracodawcy, które potwierdzi czas pracy.
Za co najczęściej dostaje się mandat?
– W Gdyni nie odnotowaliśmy ukarania mandatami rowerzystów. Najczęściej karane są osoby, które wjeżdżają do lasu, parków, na bulwary, czy skwery. Wtedy to jest jasny sygnał, że mamy do czynienia z rekreacją – mówi funkcjonariusz. – Wówczas można nakładać mandat. Wynosi zazwyczaj do 500 złotych. Ostatnio jest ich sporo. Zazwyczaj są “wlepiane” za gromadzenie się w danym miejscu i spożywanie alkoholu. Niedawno nakryliśmy dwie imprezy odbywające się dzień po dniu. Jednego dnia spotkało się kilka osób, a następnego już kilkanaście. Wszyscy uczestnicy zostali ukarani mandatami.
Policja może nałożyć mandat do 500 złotych, ale nie oznacza, to że nie grozi nam wyższa kara, w granicach 5-30 tysięcy złotych.
-Takiej kary są w gestii Głównego Inspektora Sanitarnego. Nakłada taki mandat w formie decyzji administracyjnej za niedostosowanie się do zasad kwarantanny. W Gdyni była już taka sytuacja. Mężczyzna został ukarany mandatem w wysokości pięciu tysięcy złotych – kończy asp. szt. Jarosław Biały.
Mandat za jazdę na rowerze i spacer
Tak też się stało w miniony weekend w Krakowie, gdzie sanepid ukarał mężczyznę, który jechał o godzinie 14 po Bulwarze Kurlandzkim na rowerze. Kosztowało go to 12 tysięcy złotych. Podobne mandaty otrzymały trzy kobiety, które spacerowały lub siedziały na ławce w parku.
Wątpliwości policja i straż leśna nie ma także kiedy w ostatnich dniach spacerujemy po lesie.
– Jeśli dana osoba biegająca lub jeżdżąca na rowerze w lesie nie reaguje na upomnienia, wówczas Strażnik Leśny ma możliwość wystawienia mandatu w wysokości 50 – 500 złotych. Może też skierować wniosek do Inspekcji Sanitarnej, która może dodatkowo ukarać taką osobę kwotą w przedziale 5-30 tysięcy złotych – mówi Anna Malinowska, rzecznik prasowa Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych.
Przemysław Schenk
foto: pixabay